Miłego czytania! :>
• ─── ✾ ─── •
Alfa Harry'ego jest w rozsypce. Chyba nigdy w życiu nie martwił się tak bardzo o nikogo innego. Z przerażeniem uświadamia sobie, że gdyby Louisowi się nie udało, nie sądzi, że przeżyłby tę stratę. Gdy idzie za Olivią, jego umysł wciąż wraca do tego, jak wiotkie ciało Louisa napierało lekkim ciężarem na jego ramiona, do tego, jak krew wciąż wypływała z rany jego bratniej duszy, podczas gdy Harry biegł tak szybko, jak tylko mógł, by dostarczyć Louisa do szpitala.
Kiedy otwiera drzwi do pokoju Louisa, musi zamknąć oczy i bierze głęboki oddech. Louis podłączony do kroplówki i monitora, blady i kruchy w małym szpitalnym łóżku. Przypomina sobie, że Olivia mówiła, że po odrobinie odpoczynku i bliskości swojej Alfy będzie dobrze. Świadomość, że jego obecność może pomóc, że Harry może złagodzić część bólu swojego partnera samą obecnością u jego boku, pomaga mu nieco uspokoić bicie serca. Otwiera oczy i podchodzi do śpiącego Louisa, przyciągając krzesło tak blisko łóżka, jak to tylko fizycznie możliwe, jednocześnie starając się zachować ciszę, by nie obudzić bratniej duszy. Chce wskoczyć na łóżko Louisa i przytulić go, żeby uspokoić swojego wilka, przekonać się, że jego omega żyje. Nie chcąc zakłócać snu Louisa, decyduje się wziąć jego rękę w swoje i delikatnie ją pocierać, tak długo, by pocieszyć siebie, jak i omegę.
Chaos jego Alfy powoli się uspokaja, gdy obserwuje regularny oddech Louisa i ciepło jego dłoni pod tą swoją. Po spokojnej chwili, gdy Alfa Harry'ego wraca do nieco spokojniejszego punktu, uspokojony, że jego omega żyje i jest bezpieczny, Louis marszczy się i chrząka z bólu. Ręka Harry'ego zbliża się, by pogłaskać włosy Louisa i stara się go uciszyć.
- Śpij, kochanie. Jestem tutaj, nic ci nie jest, zrelaksuj się. - Harry szepcze, aż zmarszczka na twarzy Louisa wyparowuje, wracając do spokojnego wyrazu. Kiedy Louis budzi się ponownie zaledwie pięć minut później, Harry mruczy pod nosem niskie "Pieprzyć to." i wchodzi na łóżko za Louisem, zbliżając go do swojej klatki piersiowej, pocierając jego boki kojąco i od czasu do czasu składając pocałunki na policzkach i szyi Louisa.
• ─── ✾ ─── •
Louis budzi się ze znajomym zapachem deszczu i ciepłą dłonią kreślącą kręgi na jego brzuchu. Zanim otwiera oczy, zdaje sobie sprawę, że jego plecy są przyciśnięte do ciała Harry'ego i wzdycha zadowolony, zatapiając się jeszcze bardziej w cieple Alfy. Dopóki sobie nie przypomina co się wydarzyło.
Pamięta błysk strachu, gdy Troy skoczył ku niemu, gdy zęby wgryzły się w niego głęboko. Pamięta opór na nożu, gdy wbił go w bok ojca i krew zalewającą go całego w odzewie.
Mając wciąż zamknięte oczy, próbuje poruszyć ramieniem i odczuwa ostry ból w barku i szyi. Wzdycha i otwiera oczy, by spojrzeć na swój bandaż. Jego ramię jest przytrzymywane do klatki piersiowej przez temblak i każdy najmniejszy ruch sprawia wrażenie, jakby niezliczone małe igły wbijały się w jego ramię.
- Hej śpiochu. - Wargi Harry'ego mówią miękko bezpośrednio do ucha Louisa, przynosząc gęsią skórkę na całym ciele.
- Hazza. - Głos Louisa wydobywa się chropowato. Harry sięga do szafki nocnej i podaje Louisowi szklankę wody, zanim Louis nawet uświadamia sobie, jak bardzo on sam jest spragniony.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, słysząc, jak znowu to mówisz, kochanie. - Harry składa pocałunek na skroni Louisa, podczas gdy ten przełyka wodę trzymając szklankę ręką, która nie jest unieruchomiona przez temblak. Przytulają się w ciszy, obaj potrzebowali zapewnienia o obecności drugiej osoby po porannych wydarzeniach.
CZYTASZ
Rogue | L.S. | Tł. ✔
Romance| A/b/o | ------ - Jeśli jeszcze raz przyłapię twoją łajdacką mordę na naszym terytorium, urwę ci łeb, czy to jasne? Rozkaz Alfy, był tak wyczuwalny w jego głębokim i intensywnym głosie, że ziemia pod Louisem zaczęła wibrować. Jak zwykle jednak, nie...