Miłego czytania! :>
---
Gdyby nie pocieszający zapach Harry'ego i obecność u jego boku, Louis nie byłby w stanie w ogóle chodzić. Nawet teraz to zadziwiające, jak jego nogi wciąż pracują, robotycznie podążając za radą w głąb ponurego i ciemnego lasu. Jest super świadomy tego, jak się denerwuje, nieustannie pocierając spocone dłonie o dżinsy. Jak ma zamiar się z tego wyplątać? Normalnie myślałby o odzyskaniu swojego plecaka i ucieczce. Ale, chyba po raz pierwszy w życiu, ucieczka to ostatnia rzecz, na jaką ma ochotę. Chce zostać. Z Harrym. Właściwie to musi zostać. Nie przeżyłby znowu sam, wiedząc, z czego tym razem by zrezygnował. Ciągle wyobraża sobie, że stado Stylesów odwraca się od niego, tak jak zrobiła to jego rodzina, tak jak zrobili to Stan i Oli. To by go złamało. Można by pomyśleć, że Louis mógłby przejść przez wszystko po latach samotności, ale to, na pewno, byłoby końcem jego psychiki.
Harry kładzie ciepłą i delikatną dłoń na ramieniu Louisa, tuż u podstawy jego szyi, kciukiem pocierając delikatnie, skutecznie zatrzymując wirujące kręciołki pobudzonego umysłu Louisa. Pozwala, by część zmartwienia uciekła z jego ciała, skupiając się na regularnym pocieraniu kciuka Harry'ego na jego karku.
Gdy tylko weszli do lasu na tyle głęboko, by wataha nie miała szans usłyszeć, Niall zwraca się do pozostałych członków rady.
- To zupełny absurd! Louis nie zrobił nic złego! Przez ostatnie kilka poranków nie kradł, Harry. Był ze mną! Jeżeli już, to Chris powinien być tutaj przesłuchiwany! To on węszył w rzeczach Louisa, do cholery, to on kradł! Mówię, żebyśmy wrócili do rytuału i wygnali Chrisa, kiedy już to zrobimy. Powinniśmy...
- Dobrze! Zwolnij Horan, dobrze? - Gregory przerywa. - Wiemy, co ty i Harry czujecie w stosunku do omegi, ale musimy najpierw myśleć o stadzie bez względu na osobiste uczucia. Dlatego właśnie istnieje rada; aby przeciwdziałać osobistym interesom, takim jak te. Jeśli Louis nas okradł, musimy działać odpowiednio. - Stoicka postawa Gregory'ego podkreślona tylko nieznacznie przez przyćmione światło księżyca nigdy nie była dla Louisa bardziej onieśmielająca. Spogląda na Catherine i Allana i oboje przytakują w zgodzie, postawy tak samo posągowe i imponujące. Louis przełyka, a zmartwione oczy Nialla nie pomagają mu w uspokojeniu nerwów.
- Harry, czy mógłbyś podać plecak Louisa, proszę? - Głęboki i władczy głos Allana rozbrzmiewa przez niemiłosiernie cichy las. Harry przytakuje i wykonuje polecenie, twarz ma obojętną, ale nie przerywa swojego uspokajającego kontaktu z Louisem. Ku przerażeniu omegi, Gregory, Catherine i Allan pozostają nieczytelni, gdy Allan otwiera torbę i powoli odsłania każdy przedmiot, kładąc go na trawie przed sobą. Omega zwija się ze wstydu i paniki, oczy szeroko otwarte, krzyżuje ramiona, rozpina je, dłonie chwytają za brzegi koszuli, ramiona znów się krzyżują, Louis nie wie, co ze sobą zrobić.
Środki przeciwbólowe, krem z antybiotykiem, bandaże, konserwy, lina, nóż, tomik poezji, mapy, portfele, pieniądze, pośród wszystkich skradzionych dóbr, bluza z kapturem, którą Louis bardzo dobrze rozpoznaje. Bluza, która pachnie jak deszcz i liście. Bluza z kapturem, która pachnie jak dom.
Zanim Louis zaczął przedstawiać swoje argumenty przed trzema bardzo poważnymi twarzami i tą przepraszającą Nialla, powolnie ciągnący się głos Harry'ego odbija się cichym echem tuż obok niego, z oczami utkwionymi w jednym przedmiocie.
- Ukradłeś mi bluzę.
Ze wszystkich rzeczy Louis nie spodziewał się, że Harry przyczepi się do tego. Zaskoczenie bierze górę nad jego obecnym kryzysem egzystencjalnym.
- Hm... ja... cóż... Przepraszam. - To wszystko, co Louis może wymyślić, by powiedzieć.
- Dlaczego? - Harry wciąż patrzy na bluzę w zdumieniu.
CZYTASZ
Rogue | L.S. | Tł. ✔
Romance| A/b/o | ------ - Jeśli jeszcze raz przyłapię twoją łajdacką mordę na naszym terytorium, urwę ci łeb, czy to jasne? Rozkaz Alfy, był tak wyczuwalny w jego głębokim i intensywnym głosie, że ziemia pod Louisem zaczęła wibrować. Jak zwykle jednak, nie...