Miłego czytania :>
• ─── ✾ ─── •
Louis śpi przez dwie godziny, aż w do momentu obudzenia się i znów jest przytomny i czujny. Próbuje ponownie zasnąć, ale to nie ma sensu. Ciągle myśli o decyzji rady. Próbuje zrozumieć swoje odczucia na temat wręcz wirującej w jego głowie myśli. Jest szczęśliwy. Oczywiście, że tak. Może zostać w jednym miejscu, nie musi się ukrywać, nie musi się obawiać, że ktoś go zaatakuje lub przegoni. Nigdy nie spotkał stada, które byłoby skłonne go tolerować, a to wiele mówi o stadzie Harry'ego. Powinien się cieszyć z tego, jakie ma szczęście. Ale nie może poradzić sobie z rozczarowaniem. Jest rozczarowany, że stado nie chce go zaakceptować. I jest zły na siebie, że jest tym rozczarowany. Uważa, że po prostu jest zachwycony harmonią, jaką widzi w tym stadzie. Pięknem siedziby. Życzliwością, która zdaje się napędzać działania wszystkich tutaj. Uważa, że jest też zmęczony ucieczką, zaciskaniem zębów, żeby tylko przeżyć kolejny dzień. Sądzi, że to dlatego jest tak zdenerwowany, że nie chcą go uczynić oficjalnym członkiem stada. Ale to kłamstwo. Albo raczej nie jest to cała prawda. Jeśli ma być ze sobą szczery, co rzadko mu się zdarza, to głównym powodem jego zmartwienia jest Harry.
On lubi Harry'ego. Bardzo. Niebezpiecznie bardzo.
Ta Alfa, spośród tych wszystkich ludzi. Nie może przestać odtwarzać w głowie wydarzeń z ostatniej nocy. Nawet, gdy Harry jest nieznośny, jego wilk pożąda go. Pragnie go. Na myśl o jego lokach, które podskakują, gdy z łatwością podnosi wiele książek w swoich większych niż zwykle dłoniach, przechodzi go dreszcz. Nie może przestać wyobrażać sobie tych rąk na sobie. Nawet to, jak gorączkowo gotował dla niego, mamrocząc bzdury z irytacji, przyprawia go o motyle w brzuchu. Czuje się bezpieczny i chroniony przez Harry'ego. Nigdy wcześniej nie czuł się tak przy żadnym Alfie. Nawet przy własnym ojcu. Zwłaszcza przy jego własnym ojcu. Musi przestać. Harry nigdy nie chciałby takiego łotra jak on, jest Alfą, do tego przywódcą stada Stylesów. Tak, jest miły dla Louisa, ale wydaje się, że jest taki wobec wszystkich, a Louis nie może sobie pozwolić na to, żeby się w nim podkochiwać. To doprowadziłoby tylko do złamania serca.
Louis postanawia wstać, wiedząc, że kiedy jest w takim stanie, próby odpoczynku nie mają sensu. Ciemność panująca na zewnątrz wskazuje na to, że jest jeszcze środek nocy.
Louis nie ma żadnego planu, kiedy bierze plecak i bezszelestnie schodzi na pierwsze piętro głównego domu. Zastanawia się, zwiedza, uważając, żeby nikogo nie obudzić. Nie myśli, kiedy pakuje do plecaka jedzenie, które nie może się zepsuć. Nie myśli, kiedy po cichu otwiera szafkę z lekami w łazience i bierze jakieś leki przeciwbólowe i bandaże. Jak na automatycznym pilocie; po prostu wypełnia torbę tym, co uzna za przydatne, badając ukradkiem parter. Znajomy ciepły zapach prowadzi go do bardzo znajomych drzwi. Gabinet Harry'ego. Tam, gdzie nie chciał nawet spotkać się z Louisem, gdzie jeszcze kilka dni temu kazał Liamowi go odesłać. Tam, gdzie Louis myślał, że zapadnie decyzja natychmiastowego odesłania z kwitkiem.
Tam też Harry spędza większość czasu, a zapach jest odurzający. Louis odważył się otworzyć drzwi, powoli, ostrożnie. Gdzieś w głębi umysłu wie, że igra z ogniem. Wie, że jego pozycja tutaj jest nawet w najlepszym scenariuszu dość chwiejna, a odkrycie, że robi coś tak podstępnego, może oznaczać wyrzucenie z pierwszego od lat miejsca, które zaakceptowało jego obecność. Ale ta myśl jest bardzo daleko z tyłu jego umysłu. Na pierwszy plan wysuwa się ciekawość. Nigdy nie był dobry w panowaniu nad impulsami.
W pokoju odzwierciedla się cała osobowość Harry'ego. Odzwierciedla to, co Louis czuje w jego zapachu. Jest ciepły, zachęcający i trochę chaotyczny. Jest on przestronny, a książki i papiery wyglądają jak przypadkowo rzucone na solidnie wyglądające biurko. Meble wyglądają na ręcznie robione, wyjątkowe i gustowne. Louis siada na chwilę na kanapie. Rozkoszuje się jej zapachem i podziwia wygodę siedzenia.
CZYTASZ
Rogue | L.S. | Tł. ✔
Romance| A/b/o | ------ - Jeśli jeszcze raz przyłapię twoją łajdacką mordę na naszym terytorium, urwę ci łeb, czy to jasne? Rozkaz Alfy, był tak wyczuwalny w jego głębokim i intensywnym głosie, że ziemia pod Louisem zaczęła wibrować. Jak zwykle jednak, nie...