Łapówka

2K 117 34
                                    

- Ani się waż rozkazywać mi komendą Alfy.

Harry jest w totalnym szoku, gdy Louis zatrzaskuje za sobą drzwi. Nie jest dumny z tego, że używa głosu Alfy wobec swojej bratniej duszy, ale Louis potrafi być tak irytująco uparty. Teraz jednak, to jest totalnie inna sprawa, gdy jawnie zignorował głos Alfy, gdy nawet Niall wciąż dochodzi do siebie. Jak? Harry musi go posadzić i zmusić do odpowiedzi na wszystkie pytania, które ma, bo zaczyna ich być coraz więcej.

Musi też sprowadzić tu Louisa, zanim on sam zginie. W końcu rusza do akcji i biegnie do drzwi, tuż za Louisem. Zdziwił się, gdy Niall i Liam odciągnęli go do tyłu.

- Co do... Puście mnie!

Odwracając się, próbuje odepchnąć od siebie Niall i Liama, ale pojękiwanie Niall sprawia, że gwałtownie się zatrzymuje.

- Niall?

- Proszę cię, Harry, błagam cię. Pozwól mu odzyskać Zayna. Proszę.

Oczy Harry'ego rozszerzają się. Spogląda pytająco na Liama, ale spotyka się ze szczenięcymi oczami o podobnym wyrazie do oczu Nialla.

- Chyba nie mówisz poważnie. - Harry rozmyśla, pogrążony w konflikcie. Nie mogą się nad tym zastanawiać.

- Harry, błagamy cię. Louis ma rację, on jest prawdopodobnie najbardziej kompetentny, by odzyskać Zayna. Potrafi wyśledzić jego zapach i z łatwością przekroczy granicę. I lepiej, żeby to było subtelne, prawda? Nie chcemy przecież wtargnąć z całym naszym wojskiem, bo ogłosilibyśmy otwartą wojnę. - Głos Liama jest drżący. Głos Liama nigdy się nie trzęsie. Wdychając głęboko, z rękami na biodrach, Harry potrząsa głową i patrzy na zamknięte drzwi. Czuje zdenerwowanie Louisa. Ale wyczuwa też jego determinację.

Harry nie może uwierzyć, że w ogóle bierze takie coś pod uwagę.


• ─── ✾ ─── •


Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. To wszystko, co Louis myśli, gdy dwóch niezwykle umięśnionych i wysokich strażników siłą prowadzi go korytarzem. James Scott nie może się zamknąć, ciągle mówi o tym, jak łatwo było go schwytać. W ciągu zaledwie pięciu minut Louis przewrócił oczami więcej razy, niż jest w stanie zliczyć. Chyba jeszcze nigdy nie spotkał tak nieznośnej Alfy.

- Pomyślałem, że zabawię się trochę z Zaynem, naprawdę nie sądziłem, że Harry będzie na tyle głupi, żeby cię tu wysłać!

Wsłuchując się w paplaninę Alfy, Louis przygląda się kluczowi zwisającemu z paska jednego ze strażników i uśmiecha się.

Zmaganie się z masywnymi strażnikami to głupota. Głupota. Samobójstwo. Kretyństwo. Ich ręce są prawie szerokości ramion Louisa, do kurwy nędzy. Ale Louis nigdy nie był najmądrzejszy i zawsze lubił dobrą walkę. Nawet tak nierówną jak ta.

Wbijając pięty w ziemię, szarpnął ciałem do tyłu, próbując wyrwać się z ciasnego uścisku strażnika. Walczy nieczysto, gryząc, drapiąc pazurami i kopiąc. Uderzenie w brzuch pozbawia go tchu, ale daje mu pretekst do upadku na ziemię i chwycenia jednego z pasów strażników. Uderzenie jednego ze strażników w jaja i uderzenie łokciem drugiego, który stoi za nim, daje mu wystarczająco dużo czasu, by oderwać klucz i szybko schować go do prawego buta. Z rękami i kolanami na podłodze próbuje odzyskać oddech. Nie pozostawiając mu na to czasu, jeden ze strażników łapie go za kołnierz, skutecznie podrywając Louisa na nogi. Powinien był przewidzieć cios w twarz, ale i tak zaskoczył go, prawie pozbawiając przytomności. Walka nie trwa nawet dziesięciu sekund.

Rogue | L.S. | Tł. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz