Siedziałam w salonie i rozmawiałam z Denverem, Rio, Sztokholm i Raquel. W pewnym momencie wszedł do pokoju Martin i podszedł do mnie stając za kanapą. Położył ręce na moich ramionach, a ja spojrzałam w górę, patrząc w jego zielone tęczówki. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
- Pójdziemy się przejść? - nachylił się nade mną i szepnął. Reszta nie zwróciła na to uwagi, bo byli zajęci rozmową.
Skinęłam głową i wyszliśmy kierując się na plażę. Zanim wyszliśmy z domu, wziął z wieszaka jeszcze moją bluzę i mi ją rzucił. Ubrałam ją i wyszliśmy razem.
Szliśmy brzegiem morza rozmawiając tak jak parę lat temu, kiedy Martin się mną opiekował i spędzaliśmy razem dużo czasu. Wspominaliśmy moje dzieciństwo.
W końcu zdołałam się przełamać, żeby zadać mu jedno pytanie, które nurtowało mnie.
- Gdzie byłeś, przez ostatnie 3 lata? - zapytałam.
Nie chciałam by mój ton głosu brzmiał tak jakbym miała do niego jakieś wyrzuty sumienia i pretensję. Popatrzył się na mnie i przybrał bardziej poważną minę. Raczej nie spodziewał się tego pytania.
- Wyjechałem z klasztoru i załamałem się. Spędzałem czas z Johnnie Walkerem i jadłem jedzenie z puszki. Gdyby nie Sergio i napad to nie chce nawet myśleć jakbym to się skończyło. Z pewnością nie zobaczylibyśmy się więcej - dodał i odwrócił wzrok w stronę morza, a ja poczułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Bez wahania przytuliłam się do niego. On odwzajemnił uścisk głaszcząc mnie po włosach.
- Przepraszam, nie powinnam pytać. Po prostu.. - zatrzymałam się, a on na mnie spojrzał - ..tęskniłam. Bardzo - przytulił mnie, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Też bardzo tęskniłem i to ja powinienem Cię przepraszać, że nie byłem przy tobie - odsunął się na chwilę by spojrzeć mi w oczy i wytrzeć łzy z moich policzków.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę w ciszy. Po chwili ruszyliśmy dalej, rozmawiając już normalnie.
- Mogę zadać Ci jedno pytanie? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego i niepewnie skinęłam głową. Popatrzył się mi w oczy - Ile schudłaś przez te 3 lata? - nie spuszczał ze mnie wzroku.
Wiedziałam, że to pytanie w końcu padnie. Jak nie od Sergio to od Martina.
Milczałam przez chwilę nie wiedząc co mam mu tak właściwie na to odpowiedzieć. Prawda jest taka, że dużo schudłam. On widząc, że się nie odzywam złapał delikatnie moją dłoń.
- Dobre ponad 10 kg - powiedziałam szybko i odwróciłam wzrok w stronę morza. Martin bez wahania mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego - Ale już jest dobrze - wysiliłam się na uśmiech, pomimo tego że czułam, że w moich oczach zbierają się łzy - Sergio i Raquel pilnują mnie żebym jadła i nie raz siedzą ze mną aż nie zjem wszystkiego - poczułam jego dłoń gładzącą mnie po policzku.
- Przepraszam - szepnął, a ja popatrzyłam w jego oczy, które zalewały się łzami - Miałem się tobą opiekować, a teraz musisz cierpieć - dodał, a po policzku spłynęła mu pojedyncza łza.
- Jesteś ze mną i jest już dobrze. Jesteś najlepszym wujkiem - powiedziałam i oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on objął mnie swoimi ramionami. W jego ramionach zawsze czułam się bezpiecznie.
- Wracajmy już - poprosiłam, a Martin skinął głową i ruszyliśmy z powrotem do domu.
W między czasie rozmawialiśmy.
- Poznałaś kogoś? - zapytał z uśmiechem.
- W sensie czy miałam chłopaka? - upewniłam się, a on skinął głową - Można tak powiedzieć - dodałam.
- Z chęcią posłucham - posłał mi uśmiech, na który ja tylko przewróciłam oczami.
- Miał na imię Max. Był starszy ode mnie o dwa lata. Znajomy znajomych Mary i w sumie nie wiem co ci jeszcze powiedzieć.
- Długo byliście razem? - dopytywał.
- Dobre pół roku - odpowiedziałam mu.
- Czemu zerwaliście?
- Nie całe dwa lata po śmierci taty byłam dalej załamana i wtedy spotkałam Maxa. Z początku nam się dobrze rozmawiało i w ogóle. Pocieszał mnie i spędzał ze mną czas. Był dla mnie jak brat i tak go kochałam. Jednak nie wiem czy to było prawdziwe uczucie. Później sobie uświadomiłam, że on po prostu pozwalał mi zapomnieć choć chwilę o tacie. Przy nim byłam naprawdę szczęśliwa - Martin słuchał mnie przez cały czas z widocznym zaciekawieniem - Nie wiem może gdybyśmy się spotkali w innych okolicznościach mieli byśmy jakieś szanse - dodałam i smutno się uśmiechnęłam - Kochałam go w jakiś sposób, ale czy tak żeby stworzyć z nim prawdziwy udany związek - zatrzymałam się na chwilę, by złapać oddech - Byliśmy ze sobą dobre pół roku, a później zerwaliśmy. Dwa miesiąc po naszym zerwaniu, uświadomiłam sobie że kocham go i kochałam od początku.
- Nie próbowałaś walczyć? - zapytał.
- Chciałam, jednak kiedy zobaczyłam go z inną dziewczyną przestałam - poczułam ramiona przytulające mnie.
Zbliżaliśmy się do domu, a temperatura stawała się coraz niższa. Szczerze to w tamtym momencie mając na sobie bluzę i krótkie spodenki, których nie przebrałam przed wyjściem to było mi dość chłodno. Moje ręce były całe zimne, więc naciągałam rękawy bluzy na dłonie. Martin zauważył to i objął mnie ramieniem tak, że wtuliłam się w jego bok. Szliśmy tak, aż doszliśmy do domu.
- Chodź zrobię Ci herbatę - udaliśmy się do kuchni, gdzie wujek podszedł do blatu, a ja usiadłam po drugiej stronie blatu.
Włączył czajnik i wyszedł na chwilę z kuchni, by zaraz wrócić z kocem, którym mnie otulił. Uśmiechnęłam się w jego kierunku. Wyjął dwa kubki i zaparzył herbatę.
Po chwili do kuchni wszedł Sergio w swojej ulubionej piżamie bibliotekarza, z której dalej wszyscy się śmialiśmy.
- Gdzie byliście? - zapytał i jak się później okazało była druga w nocy. No cóż trochę nas nie było.
- Byliśmy na spacerze i trochę się zasiedzieliśmy - powiedziałam, na co Sergio skinął głową i usiadł obok mnie.
- Następnym razem ubierz się cieplej. Nie chce, żebyś była chora - powiedział i się uśmiechnął, a ja odpowiedziałam mu tym samym i skinęłam głową.
Po chwili Martin wręczył mi kubek z herbatą. Podał też Sergio i wziął też swój. Wypiliśmy herbatę i jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, aż w końcu udaliśmy się do łóżek.
CZYTASZ
Nowa codzienność
Teen FictionCo by było gdyby okazało się, że Berlin ma jeszcze córkę, która po jego śmierci została całkowicie sama? Andrea to szesnastoletnia nastolatka postawiona pod przeciwnościami losu. Sama musi dorosnąć. W jej życiu miała tylko najważniejsze trzy osoby...