Zazdrość

59 5 2
                                    

Wychodziłam właśnie ze szkoły po dodatkowych zajęciach z matematyki. Razem ze mną szedł mój nauczyciel tłumaczący pobierznie jakieś zadanie. Co jakiś czas walnął żartem co spowodowało uśmiech na mojej twarzy.
Przy furtce zauważyłam stojącego już Rio. Szłam zmierzając w jego kierunku.

Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił, jednak jak spoglądał na postać idącą obok mnie jego mięśnie się napieły, a pięść lekko się zacisnęła.
Stojąc już obok chłopaka pożegnałam się z nauczycielem.

- Do widzenia - powiedziałam do niego.

- Do zobaczenia jutro na zajęciach - uśmiechnął się i odszedł.

- Hej - przytuliłam Rio.

- Cześć - bruknal, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Co jest? - zapytałam unosząc wzrok lekko do góry żeby spojrzeć na niego.

- Nic - odpowiedział krótko - Idziemy? - zapytał odwracając wzrok.

- Popatrz na mnie - poprosiłam delikatnie, kładąc dłonie na jego policzkach nakierowując przy tym jego twarz, żeby na mnie spojrzał - Co się stało? - zapytałam ponownie.

- Kto to był? - kiedy to pytanie padło z jego ust miałam ochotę się roześmiać, na szczęście w porę się ogarnęłam.

- Nauczyciel matematyki. Mam z nim zajęcia do konkursu. Pamiętasz mówiłam Ci o tym? - odparłam spokojnie.

- Mówiłaś, ale myślałem, że te zajęcia masz ze swoim nauczycielem, a nie młodym praktykantem, który ewidentnie na ciebie leci - powiedział trochę zdenerowany.

- Co? - zapytałam lekko zdezorientowana.

- Leci na Ciebie - stwierdził.

- Chyba przesadzasz. Jest moim nauczycielem - wzruszyłam ramionami.

- Przecież widziałem jak na Ciebie patrzy i jak się uśmiecha - powiedział oschle nie szczycąc mnie nawet chwilowym spojrzeniem - I widzę twój uśmiech w jego stronę. Jakbym tu nie stał a ty byś nie podeszła to nie wiem jak daleko by się posunął.

- Nie lece na praktykanta - stwierdziłam ostro.

- Ale widać, że się dogadujecie.

- To chyba dobrze, że mam dobre relację z nauczycielami.

- Z innymi tak z nim nie - powiedział - Nie chce żebyś chodziła na te zajęcia - dodał a ja popatrzyłam na niego nie dowierzając.

- Nie możesz mi tego zabronić - nie odpowiedział nic na moje słowa - Naprawdę myślisz, że mogła bym Cię z nim zdradzić?

- Nie wiem ty mi powiedz - powiedział oschle.

- Nie będę z tobą tak rozmawiać. Wracam do domu. Sama - odeszłam od niego, a on stał w miejscu patrząc na mnie.

Wróciłam do domu zdenerwowana.

- Jestem - powiedziałam przekraczając próg domu.

- Idź umyj ręce, obiad zaraz będzie - powiedział Sergio, na co skinęłam głową i udałam się do łazienki, po czym poszłam do jadalni.

Przez resztę dnia siedziałam zamknięta za drzwiami do pokoju.

POV SERGIO
Siedziałem na tarasie, a za horyzontem zachodziło słońce. Uwielbiałem takie wieczory - ciche, spokojne, radosne. Chwila dla mnie podczas, której mogłem pomyśleć nad wszystkim i niczym.

- Co o ty myślisz? - zapytał szatyn patrząc w stronę plaży, na której była Andi z Rio.

- O czym? - zdziwiłem się.

- No o nich. Że oni razem - gestykulował rękami - No wiesz.

- Martin ona jest praktycznie dorosła - przypomniałem mu - I ma prawo do miłości.

- Wiem, ale.. - zaczął.

- Nie zauważyłeś, że odkąd się przyjaźnią jest szczęśliwsza? Ale tak prawdziwie - zapytałem.

- Uważasz go za idealnego kandydata? - założył ręce na piersi.

- Oboje mieli ciężką przyszłość - westchnąłem - Andi straciła rodziców i Rio też w jakiś sposób ich stracił. Rozumieją się w wielu kwestiach - spojrzałem przelotnie na nich - Obydwoje mają prawo być jeszcze szczęśliwi. Nikt nie mówi, że mają brać od razu ślub. Chce, żeby była szczęśliwa i na tym mi zależy. Jeśli chce z nim być, ja akceptuję wszystko i ma moje wsparcie - stwierdziłem patrząc na szatyna.

- Masz rację - powiedział - Może przesadzam, ale martwię się.

- Ja też - przyznałem szczerze - Ale mimo to staram się jej dawać wolną rękę w sprawach, w których sama może decydować. Tego by chciał Andrés, Martin. On by chciał, żeby jego córka była szczęśliwa.

POV ANDREA
Na drugi dzień poszłam do szkoły. Nie mogłam się skupić na niczym od rana. Dodatkowo się nie wyspałam przez co byłam w tragicznym humorze.

Siedziałam na lekcji biologii i patrzyłam tępo przez okno bawiąc się długopisem. Ignorowałam wszystko i wszystkich do okoła.

Wiatr powiewał delikatnie liśćmi drzew.

- Ej no! - krzyknęłam ze śmiechem kiedy poczułam sos pomidorowy na moim nosie - Miałeś tylko jedno zdanie, żeby posmarować pizzę tym sosem.

- Wiem, ale tak jakoś wyszło - uśmiechnął się. Westchnęłam głośno i pokręciłam głową.

- Daj ten sos ja to posmaruje - Odparłam.

- To co ja mam zrobić? - zapytał.

- Ty? - zamyśliłam się - Pokrój pieczarki. Tylko nie na aż tak bardzo grubo.

- Robi się szefowo - pocałował mnie przelotnie w usta i zaczął kroić.

Spojrzałam na liście, które opadały.

- A tylko spróbuj - powiedziałam stanowczo.

- Spróbuję - uśmiechnął się w dalszym ciągu trzymając mnie na rękach.

- Jak wyląduje w tej wodzie to już się możesz do mnie nie odzywać - czułam jak zbliża mnie do wody, na co jeszcze mocniej oplątłam ręce wokół jego szyi - Rio - powiedziałam ostrzej.

- Uwielbiam jak się złościsz - powiedział i wrzucił mnie do wody.

- Jesteś okropny! - krzyknęłam zaraz po wynurzeniu się z morza.

- Takiego mnie uwielbiasz - stwierdził pewnie.

Jak Wam się podobają ostatnie rozdziały? I jak myślicie, czy ten związek przetrwa?

Nowa codzienność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz