Sergio chodził w tą i z powrotem na korytarzu obok sali operacyjnej. Już za niedługo miał zobaczyć swojego pierwszego i może nie ostatniego syna.
Kiedy Raquel zaczęła odczuwać rano bóle brzucha o mało nie zszedł na zawał.
Spojrzałam na niego, a nasze oczy się skrzyżowały. Jego wzrok był zmęczony. Westchnęłam i przymknęłam oczy, opierając głowę o ręce. Po chwili uniosłam brodę do góry i popatrzyłam na niego.
- Wróć do domu, Sergio - odparłam - Prześpij się i wróć wtedy.
Brunet pokręcił głową.
- Nie usnę, będąc świadomym, że w każdej chwili może urodzić się mój syn - lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Jesteś pewien? - dopytałam - Zostanę - zaoferowałam.
- Dam radę, Andi - powiedział - Ale dziękuje.
Weszłam razem z Paulą do sali szpitalnej, a po chwili usiadłam przy łóżku kobiety. Dziewczynka przytuliła się do swojej mamy.
- Hej, jak się czujesz? - zapytałam Raquel. Uśmiechnęła się, co odwzajemniłam.
- Dobrze - odparła zmęczonym głosem.
Usłyszałyśmy głos kroków i spojrzałyśmy w stronę drzwi, gdzie stanął Sergio z dzieckiem na rękach.
Brunet podszedł w naszą stronę i stanął obok mnie przy łóżku.
- Chcesz go potrzymać? - spytał, na co skinęłam głową. Dał mi chłopca.
- Hej mały - szepnęłam i dotknęłam delikatnie jego rączki. Patrzyłam na niego i zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz.
- Andrés - odezwała się kobieta, jakby wiedziała o czym myślę.
Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się, a po moim policzku spłynęła łza, która była wreszcie tą szczęśliwą.
- Andrés - powiedziałam cicho, wracając wzrokiem do chłopca.
Paula usiadła obok mnie i sama patrzyła na swojego brata. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk i głos wujka.
- Kocham Was dzieciaki. Najmocniej - szepnął, a jego usta zetknęły się z głową każdego z nas.
Usiadł obok Raquel, by kobieta zaraz położyła głowę na jego ramieniu. Czułam ich wzrok na sobie, ale jedyne na czym się teraz skupiałam to mój nowy członek rodziny.
Po tygodniu leżenia w szpitalu obydwoje wrócili do domu. Razem z Sergio i Paulą chodziliśmy tam codziennie.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole, kiedy naszą uwagę zwrócili idący do nas Sergio i Raquel z małym na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok.
Pierwszy dopadł ich Denver, który od razu zabrał od kobiety chłopca, który zaśmiał się delikatnie na widok starszego.
- Juz wiadomo, kto będzie jego ulubionym wujkiem - śmiech Denvera rozbrzmiał wokół.
- Nie dodawaj sobie - odparł Helsinki.
- Bez przesady panowie - teraz Martin zabrał głos w rozmowie - Najlepszym wujkiem dla niego będę ja. A wiecie dlaczego?
- No oświeć nas, Palermo - Denver założył ręce na piersi, ponieważ pozbył się chłopca, którego zabrała jego żona.
- Tu jest dowód - wskazał na mnie szatyn, na co ja uniosłam brwi - Kto ganiał za tobą za piłką lub bawił się w berka?
- No ty - odpowiedziałam.
- Właśnie - odparł zadowolony - Ja wychowałem już jedno dziecko i wiem jak się z nim obchodzić. A ty, Denver - spojrzał na niego - Ledwo pamiętasz jego imię - dodał i pokazał na Cincinattiego.
- Sam je wymyśliłem - zauważył.
- Nie wierzę, że to mówie, ale Palermo ma rację. Ty sam zachowujesz sie czasami jak Cincinatti - westchnęła Sztokholm.
- Nawet moja własna żona przeciwko mnie? - uraził się. Reszta wybuchła gromkim śmiechem.
Weszłam do kuchni.
- Co robicie? - zapytałam zaciekawiony.
- Babeczki! - krzyknęła Paula, dosypując wiórki czekolady do foremek wypełnionych ciastem. - Chcesz nam pomóc, siostra?
Siostra. Jej głos zawisł między nami jak echo, które nigdy się nie kończyło. Poczułam, jak coś we mnie zamarło. Obydwie z Raquel - która akurat stała obok dziewczynki - posłałyśmy sobie nieco zdezorientowane spojrzenia. Jeszcze nigdy mnie tak nie nazwała. Chciałam być jej przyjaciółką, by może z czasem stać się jej siostrą.
A ona tak po prostu to powiedziała.
Podeszłam do dziewczynki i pochyliłam się nad blatem.- Wiesz, że właśnie nazwałaś mnie siostrą? - Zerknąłam to na babeczki, to na nią.
- mhm - mruknęła, a jej drobna dłoń zamarła nad foremkami. - Co? - Popatrzyła na mnie zdezorientowana - Nie podoba ci się?
- Uwielbiam to - Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. - To dla mnie bardzo ważne.
Na jej twarz wypłynęły intensywne rumieńce. Już bez zawahania otoczyła mnie ramionami, zawieszając się na mojej szyi. Nie opanowalam przed wzięciem jej na ręce.
– Ty, Andrés, twoja mama i Sergio. Cała czwórka jest dla mnie bardzo ważna - mówiąc to, założyłam jej włosy za ucho – I kocham was bardziej niż którekolwiek z was mogłoby to sobie wyobrazić.
Nic więcej nie odpowiedziała. Wtuliła się we mnie tak mocno, że poczułam ciepło w sercu.
- A teraz chodź dokończymy babeczki - powiedziałam, a dziewczynka odsunęła się ode mnie.
Wieczorem leżałam z Rio na łóżku. Głowę miałam położoną na jego klatce piersiowej, która się delikatnie unosiła. Jego ręce gładziły mnie po plecach.
- Paula nazwała mnie dzisiaj swoją
siostrą - przerwałam ciszę, która panowała między nami.- Poważnie? - zdziwił się.
- Mhm - mruknęłam - Też byłam w szoku.
- Cieszę się, że jesteś w końcu szczęśliwa - szepnął - Po tym co Cię spotkało, zasługujesz na to nisz kto kolwiek inny. I nie mów, że jest inaczej. Każdy zasluguję na szczęście i ty też, Andi - przymknęłam oczy kiedy chłopak oparł swoją głowę o moją i przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie.
Troche krotszy, ale mam nadzieje, że sie podoba:)
CZYTASZ
Nowa codzienność
Ficção AdolescenteCo by było gdyby okazało się, że Berlin ma jeszcze córkę, która po jego śmierci została całkowicie sama? Andrea to szesnastoletnia nastolatka postawiona pod przeciwnościami losu. Sama musi dorosnąć. W jej życiu miała tylko najważniejsze trzy osoby...