Wspólna przyszłość

30 1 0
                                    

Leżałam na łóżku. Rio chodził gdzieś po klasztorze. Zapadł wieczór.

Po jakimś czasie brunet wszedł do pokoju i podszedł do mnie.

- Pójdziesz ze mną? - zapytał i wyciągnął rękę w moją stronę.

Spojrzałam na niego. Skinęłam głową i chwyciłam jego dłoń, splatając nasze palce razem.

Zanim wyszliśmy Rio wziął jeszcze dwie bluzy.

- Gdzie idziemy? - zapytałam, kiedy przechadzaliśmy się korytarzami klasztoru.

- Na dziedziniec - odparł.

- Po co? - popatrzyłam na niego.

- Pooglądać gwiazdy - uśmiechnął się.

W końcu dotarliśmy do naszego celu. Podeszliśmy do krzeseł, które były już ustawione w oddali.

Kiedy chciałam usiąść zostałam pociągnięta przez chłopaka w jego stronę tak, że posadził mnie na swoich kolanach.

Wtuliłam się w niego. Poczułam na sobie ciepły koc i już po chwili miałam w ręce również ciepłą herbatę.

Noce we Włoszech były zdecydowanie chłodniejsze niż te w Tajlandii.

- Trochę się rozchmurzylo. Może trafimy na jakąś spadającą gwiazdę - uśmiechnął się i położyliśmy się na trawie - Masz jakieś życzenia? - spytał, a ja przez chwilę się zastanowiłam.

- Chciałabym.. - zawahałam się - Chciałabym, żebyś wyzdrowiał - spojrzałam na tatę, który mnie do siebie przytulił.

To było tak naprawdę moje jedyne życzenie. Nie chciałam nigdy jakiejś ogromnej ilości zabawek jak inne dzieci. Chciałam tylko mieć przy sobie tatę.

- Wydawało mi się, że coś się tam błysnęło. Może się spełni - powiedział po chwili.

Chciał poprawić mi humor i odciągnąć od smutnych myśli.

- Gdzie? - wskazał palcem jakiś punkt na niebie - Chyba kłamiesz...

- Że ja? - udawał zdziwionego po czym zaczął mnie łaskotać.

- Przestań! Tato! - krzyknęłam ze śmiechem - To niesprawiedliwe, że ty nie masz łaskotek - stwierdziłam.

- Moim jedynym słabym punktem jesteś ty - pstryknął mnie w nos. Zmarszczyłam czoło - Wiem jak się czujesz z tym, że mogę odejść i zostawić Cię samą. Czułem to samo jak umierała twoja mama - patrzył przed siebie - Nie chciałem robić nic. Miałem ochotę z tym skończyć - Spojrzałam na niego niepewnie - Ale wiedziałem, że mam dla kogo żyć - popatrzył się na mnie - Że mam kim się opiekować. Życie twojej mamy podczas porodu było zagrożone, mimo to od początku wolała się poświęcić żebyś ty się urodziła - uśmiechnął się smutno.

- Ale... - zaczęłam.

- Zamknij oczy - poprosił. Zrobiłam to. Usłyszałam jak podnosi się i gdzieś się przemieszcza - Wyobraź sobie nas, jak się razem bawimy lub oglądamy zachody słońca. Albo taki widok, jaki najbardziej lubisz - zrobiłam to. Gotowaliśmy razem obiad - Miej ten widok cały czas w głowie i otwórz oczy - wykonałam polecenie. Schował się, ale miałam wrażenie, że jest tuż obok mnie - Znów zamknij - przymknęłam oczy i poczułam jak mnie do siebie przytula - Widzisz nie było tak strasznie.

- To przenośnia - powiedziałam zasmucona i otworzyłam oczy.

Pocałował mnie w głowę.

Nowa codzienność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz