- Jeśli jeszcze raz jakiś nauczyciel powie nam, że za pięć miesięcy egzaminy, to się powieszę, daję słowo - warknął Carlos, kiedy całą czwórką wychodziliśmy ze szkoły.
- Ja wyskoczę z dachu wierzowca, jeśli jeszcze raz będę musiała słuchać kazania Adamsa i jej "Nie uczycie się! Skończycie kopiąc rowy! Nie zdacie tych egzaminów! Banda idiotów!" - wybuchła Lila.
- Nie chce nic mówić, ale ludzie którzy kopią rowy zarabiają więcej od niej - parsknął śmiechem jakiś chłopak, który przeszedł obok nas - Swoją drogą organizuję imprezę dzisiaj wieczorem, a wasza czwórka jest oczywiście zaproszona. Bierzcie kogo chcecie ze sobą. Im więcej ludzi tym lepiej - zmierzył mnie wzrokiem, na co prychnelam cicho.
Po chwili odszedł od nas.
- Kto to jest? - zapytałam.
- Jacob. To ten typ chłopaka, który myśli że każda dziewczyna na niego leci - odpowiedziała mi dziewczyna.
- Ta zdążyłam zauważyć - parsknelam.
Zbliżał się koniec semestru co było jedno znaczne z tym, że nauczyciele stali się bardziej wymagający i cisneli.
Dodatkowo czas do egzaminu krócił się nieubłagalnie, bo zostało już jedynie 5 miesięcy, przez co już większość dni spędzałam przy książkach.
Zatrzymałam się. Sergio siedział na tarasie.
- Wychodzisz już? - zapytał - Czy znajdziesz chwilę na porozmawianie ze swoim wujkiem?
Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego.
- Coś się stało, Sergio?
- Zamierzałem Cię zapytać o to samo. Ostatnio jesteś dziwnię milcząca i wyglądasz na smutną - powiedział szczerze.
- Mam ostatnio dużo na głowię - odparłam, nie kłamiąc, ale również nie mówiąc całej prawdy - I jestem trochę zmęczona. Dodatkowo to spotkanie z dziadkami.
- Może odwołaj jak nie jesteś pewna? Zostań kilka dni w domu i odpocznij - posłał mi pełne troski ojcowskie spojrzenie.
- Obiecałam im. Poza tym nie mam teraz czasu. Jak ogarne wszystko w szkole to wtedy - wyjaśniłam.
- Może to nie był dobry pomysł - brunet pokręcił głową.
- To znaczy? - uniosłam brwi. Obrócił się tak, że siedział na wprost mnie, a nasze kolana się stykały.
- Przemęczasz się, a to nie tak powinno wyglądać, Andi - złapał moje dłonie w swoje - Nie mam zamiaru odwiedzać Cię w jakimś szpitalu na oddziale zamkniętym, bo ty w końcu nie wytrzymasz. Nie widzisz tego?
- Wszystko jest w porządku - próbowałam go uspokoić.
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Z jednej strony może faktycznie miał rację i się przemęczałam, ale sama tego nie widziałam.
- Nie jest i dobrze o tym wiesz - westchnął - Naprawdę żałuję tej decyzji bo to był mój pomysł.
- Daje radę - zapewniłam.
- Obiecasz mi jedno? - spytał. Skinęłam w odpowiedzi głową - Jak będziesz widzieć, że nie dajesz rady, gorzej się czujesz to przyjdziesz do mnie albo do Martina i powiesz nam o tym. Możemy mieć taką umowę?
Chodź jeszcze kilka miesięcy temu moja odpowiedź od razu by brzmiała, że nie chce tam chodzić, to w tym momencie zdążyłam się już przyzwyczaić do tej rutyny, ludzi. Wreszcie nie jestem zamknięta w czterech ścianach, tylko mam znajomych, przyjaciół.
![](https://img.wattpad.com/cover/315613323-288-k118910.jpg)
CZYTASZ
Nowa codzienność
Teen FictionCo by było gdyby okazało się, że Berlin ma jeszcze córkę, która po jego śmierci została całkowicie sama? Andrea to szesnastoletnia nastolatka postawiona pod przeciwnościami losu. Sama musi dorosnąć. W jej życiu miała tylko najważniejsze trzy osoby...