Stypa czy wesele?

69 2 0
                                    

Wstałam dość wcześnie. W zasadzie można powiedzieć, że nie spałam prawie w ogóle. Strasznie się denerwowałam. Szliśmy dzisiaj z Sergio zrobić badania na miopatię. Leżałam przewracając się na łóżku. Do mojego pokoju wszedł Martin, żeby mnie obudzić. Ja jednak nie spałam, co zauważył i podszedł do mojego łóżka siadając obok mnie.

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz – powiedział próbując mnie pocieszyć.

Ja nic nie odpowiedział tylko wtuliłam się szybko w wujka, na co on mnie mocno przytulił.

Po chwili udaliśmy się do kuchni, gdzie Sergio robił mi śniadanie.
Usiadłam przy blacie, a on podał mi talerz z moimi ulubionymi tostami i herbatę. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jedzenie, ale obydwaj wujkowie nalegali, żebym chociaż coś zjadła.

Po śniadaniu poszłam się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w jakieś ciuchy. Uczesałam też włosy i popsikałam się lekko perfumami. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół gdzie czekali na mnie już wujkowie. Nic nie mówiąc przytuliłam się do niech mocno, a oni odwzajemnili uścisk. Wiedzieli, że potrzebowałam tego.

Po chwili razem z Sergio wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę przychodni. Stresowałam się i bałam jak nigdy. Myślę, że Sergio wcale nie czuł się lepiej.

Stanęliśmy przed drzwiami budynku i wujek otworzył je przepuszczając mnie pierwszą. Podeszliśmy do recepcji.

- Dzień dobry, mamy umówione badania – powiedział Sergio. Mężczyzna podał także nazwisko.

- Pan jest dla dziewczynki kim? – zapytała pani w recepcji.

- Tatą – odpowiedziałam szybko, a mężczyzna popatrzył się tylko na mnie i uśmiechnął. Pokiwał też głową zgadzając się ze mną. W jego oczach można było dostrzec błysk po moich słowach.

Podeszliśmy pod gabinet wskazany przez pielęgniarkę, a po chwili lekarz zawołał nas do środka.

- Jak się czujesz? - zapytał starszy mężczyzna. No tak typowy wywiad. Boże jak ja tego nie znoszę.

Szczerze po tych ostatnich wydarzeniach nie było najlepiej, ale odpowiadałam mu na wszystkie pytania. Pobrali mi jakieś próbki do badań. Sama nie wiem co to dokładnie za badania, ale tak się bałam, że nawet nie zapytałam. Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się w stronę wyjścia. Wyniki miały być po około tygodniu.

Razem z Sergio zdecydowaliśmy zrobić sobie spacer i pozwiedzać trochę okolice. Szczerze nie chciałam wracać na razie do domu. Zdecydowanie wolałam zająć głowę czym innym. Poszliśmy na pobliską plaże.

- Naprawdę traktujesz mnie jak tatę? – zapytał Sergio.

Przystanęłam i odwróciłam się, żeby na niego spojrzeć. Uśmiechnęłam, po czym zobaczyłam ten sam błysk w jego oczach co w przychodni.

- Zrobiłeś dla mnie tyle, że jak najbardziej mogę cię nazywać tatą – powiedziałam, a mężczyzna mnie mocno przytulił – Zawsze przy mnie byłeś – dodałam.

- No może nie zawsze, ale tego żałuje najbardziej. Zawsze traktowałem Cię jak córkę i do tej pory nic sie nie zmieniło – powiedział i pocałował mnie w czoło - Chce, żebyś wiedziała że zawsze możesz na mnie liczyć i porozmawiać o wszystkim. Zawsze przy tobie będę. Będę ja i będzie też Martin. Pamiętaj o tym.

-  Kocham Cie tato - powiedzialam i wtuliłam sie w mężczyznę

- Też Cie kocham córciu - odpowiedział i przytulił mnie mocno do siebie.

Na jego słowa kąciki moich ust uniosły się.  Po chwili poszliśmy dalej w stronę morza. Sergio objął mnie ręką i szliśmy brzegiem morza, słuchając jego szumu. Bałam się, co on oczywiście zauważył i przytulił mnie mocniej do siebie. Szliśmy co jakiś czas rozmawiając.

- Naprawdę nie boisz się śmierci? - zapytałam cicho.

- Nie - odpowiedział - Już się z tym pogodziłem - spojrzał na mnie - Ty też powinnaś.

- Nigdy się z tym nie pogodzę - podkulilam nogi do brody i popatrzyłam przed siebie - Poza tym... Wciąż wierzę, że... - nie dokończyłam.

- To niemożliwe Andi - westchnął ciężko i pokręcił głową - Nie rób sobie nadziei bo się zawiedziesz i będzie bardziej bolało.

- Nie potrafię tato. Nie potrafię sobie wyobrazić jak wstaję któregoś dnia, a ciebie nie ma obok - schowałam twarz w dłonie. Moje oczy się zaszkliły, a po chwili zaczęłam cicho płakać. Poczułam jak silne ramiona taty mnie obejmują.

- Spokojnie - jego łagodny głos próbował mnie uspokoić - Chodź wracajmy do domu. Jesteś już zmęczona.

- Nie jestem zmęczona tylko załamana - przetarłam oczy, które już były mokre od łez.

Minął tydzień od robienia badań, co wiązało się z ponowną wizytą w przychodni, po odebranie wyników badań. Bałam się co tu można więcej mówić. Za chwilę miało się okazać czy jestem chora. Żeby to była jakaś normalna choroba to jeszcze bym to jakoś przetrwała, ale to jest jednak choroba śmiertelna. Ten ostatnie dwa słowa cały czas powtarzałam w mojej głowię. Stanęłam przed wejściem do przychodni. Sergio stanął obok i złapał mnie za ręce.

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz - po jego słowach po prostu się do niego przytuliłam.

Chciałam wierzyć, że tak będzie, ale na moje nie szczęść mój mózg nie przyswajał takiej opcji. Odsunęłam się od bruneta, wzięłam głęboki oddech i wytarłam policzki, po których zdążyły spłynąć już łzy, po czym weszliśmy do środka. Ponownie usiedliśmy przed gabinetem.

Siedziałam zapatrzona w jeden punkt i  wyobrażałam sobie wszystkie możliwe scenariusze. Nie minęło długo, a lekarz zawołał nas do środka.
Usiadłam przy biurko na przeciwko lekarza, a Sergio stanął obok mnie. W ręce trzymałam kopertę, która już za parę chwil mogła zmienić moje życie.
Popatrzyłam na nią przez chwilę i zaczęłam powoli ją otwierać. Wyjęłam z niej kartkę, która była zgięta na pół. Trzymałam ją w rękach i wzięłam głęboki oddech. Sergio położył swoją dłoń na moim ramieniu dodając mi otuchy. Wbrew pozorom było to dla nas tak samo trudne.
Otworzyłam delikatnie kartkę i spojrzałam szybko na wynik badania.

- Negatywny - odechnęłam z ulgą, po czym szybko wstalam i przytuliłam się do wujka. On szybko odwzajemnił uścisk i przytulił mnie mocno do siebie. Po moich policzkach spływały łzy. Tym razem było to już łzy szczęścia.

- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze - powiedział i pocałował mnie w czoło.

Przez chwilę musiałam jeszcze ochłonąć z tych emocji. Byłam przeszczęśliwa. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z lekarzem, albo to raczej Sergio z nim porozmawiał, bo ja byłam w za dużym szoku.

- Badania trzeba będzie powtórzyć za parę lat - dodał na co pokiwaliśmy z Sergio głowami i wyszliśmy.

W świetnym humorze wróciliśmy do domu gdzie wszyscy czekali. Po jakimś czasie stanęliśmy już pod drzwiami domu i weszliśmy przez próg i udaliśmy się do kuchni, która znajdowała się koło wejścia. Martin siedział przy blacie, a kiedy nas zobaczył w sekundzie znalazł się przy mnie.

- I jak? - zapytał szybko kładąc przy tym swoje dłonie na moje ramiona.

- Negatywny - po moich słowach przytulił mnie mocno do siebie, a zarówno po moich jak i jego policzkach spłynęły łzy szczęścia. Sergio w tym czasie poszedł chyba po Raquel bo i ona zaraz do nas przyszła i też mnie przytuliła.

Po chwili udałam się do salonu gdzie wszyscy czekali.

- Stypa czy wesele? - podniósł się z kanapy Denver jak tylko mnie zobaczył.

- Wesele - powiedziałam z uśmiechem, a chłopak szybko do mnie podbiegł i podniósł mnie śmiejąc się przy tym. Zostałam przytulona przez każdego. Jednak najbardziej nie mógł się oderwać odemnie Martin i nawet Sergio. Byłam im mega wdzięczna, że tak się o mnie troszczą i opiekują. Kocham ich obu nad życie. 

Nowa codzienność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz