Nagle poczułam, że ktoś jest w domu i się odwróciłam...
W tym momencie zamarłam. Stała tam Tatiana razem z Rafaelem, którzy wymierzali do mnie z broni.
- Co wy tu robicie? – zapytałam trochę zdezorientowana.
- Cześć siostrzyczko. Co słychać? - zapytał Rafael.
- Jedyne co nas łączy to nazwisko - parsknęłam - Więc czemu zawdzięczam tą wizytę? - powiedziałam sarkastycznie.
- Przyszliśmy po coś co należy i do nas – odpowiedział mój przyrodni brat.
- Nie rozumiem? – odparłam nie pewnie i uniosłam brwi do góry.
- Andrés zapisał na ciebie wszystko – powiedziała tym razem była żona mojego taty.
- Szczerze? Dziwisz mu się? – powiedziałam w stronę kobiety, która się wyraźnie zdenerwowała moimi słowami.
- Ręce do góry i idziesz z nami. Tym razem twoi wujkowie cię nie uratują – zaśmiała się Tatiana, a ja po jej słowach głośno prychnęłam. No żebyś się nie zdziwiła.
Po części byłam przerażona, ale wiedziałam, że muszę zrobić jedno. Musiałam w odpowiednim momencie kliknąć guzik w zegarku, żeby tego nie zauważyli albo użyć postępu. W mojej głowie zaczął tworzyć się już plan.
Zaprowadzili mnie do salonu i przywiązali mnie do krzesła, gdzie zaczęli się mnie o coś wypytywać.Minęło dość sporo czasu. Obstawiała bym nawet że minęła doba.
Nie skupiałam się na tym zbytnio bo jakby powiedzieć miałam po prostu na nich „wyjebane" co się okazało później błędem.Jak już wspominałam wcześniej przywiązali mnie do jakiegoś krzesła. Ręce miałam zawiązane jakiś grubym sznurem za oparciem, a nogi miałam przywiązane do nóg krzesła.
- Będziesz siedzieć cicho? - usłyszałam zdenerwowany głos Tatiany.
Podniosłam głowę i zmierzyłam ją wzrokiem.
- Yyy.. - zaczęłam, ale na chwilę przerwałam -.. tak. Nie mam Wam nic do powiedzenia - wzruszyłam ramionami. Widziałam jak denerwują ją moim zachowaniem przez co miałam nie małą satysfakcję.
Podszedł do mnie mój już nie brat, od którego jak na zawołanie dostałam w brzuch.
Chodź siedziałam to zgięłam się z bólu. Skrzywiłam się.
- Sukinsyn - syknęłam mierząc go wzrokiem - Tak to będzie wyglądać? - zapytałam retorycznie i uśmiechnęłam się z kpiną - I tak Wam nic nie powiem bo nic nie wiem. Możecie mnie od razu pozbawić życia - dodałam.
- Nikt tu nie będzie nikogo uśmiercał. Przydasz nam się jeszcze - wredny uśmiech pojawił się na twarzy kobiety.
Praktycznie przez cały czas się mnie o coś wypytywali, ale ja nie odzywałam się ani słowem. W końcu oboje się zdenerwowali i zawołali jakieś dwa olbrzymy, które kilka razy przywaliły mi w twarz, brzuch i nawet kopali po nogach.
Poczułam krew i metaliczny smak w ustach. Nie minęło długo, wzięli mnie i wrzucili do samochodu. W między czasie zakuli mnie w kajdanki.
TAJLANDIA W TYM SAMYM CZASIE
POV SERGIOSiedziałem razem z Martinem w salonie i rozmawialiśmy. Andi nie odzywała się od dwóch dni, czyli naszej ostatniej rozmowy.
- Andi nie odzywa się od dwóch dni. Mam coraz gorsze przeczucia. Nie powinniśmy jej tam puszczać, a już w ogóle samej – powiedział Martin, chodząc przez cały czas w kółko.
CZYTASZ
Nowa codzienność
Genç KurguCo by było gdyby okazało się, że Berlin ma jeszcze córkę, która po jego śmierci została całkowicie sama? Andrea to szesnastoletnia nastolatka postawiona pod przeciwnościami losu. Sama musi dorosnąć. W jej życiu miała tylko najważniejsze trzy osoby...