Kim jesteś?

143 4 0
                                    

Mijało właśnie pół roku od kiedy mieszkam razem z Sergio na jego wyspie. Niby dzień jak co dzień, ale dzisiaj miała przyjechać cała la banda. Dlaczego? Bo już wkrótce miało być wesele.

Cieszyłam się jak nigdy. To dzisiaj miałam poznać całą ekipę, która w sumie nie miała o mnie pojęcia. Ja znałam na ich temat dość dużo, ale o tym jeszcze kiedyś wspomnę. Jednak czekałam najbardziej na jedną osobę, którą był Martin. Zdążyłam się za nim mocno stęsknić. Nie dodałam też, że wszyscy mieli już tu zostać. Była to jak jedna wielka rodzina.

Obok naszego domu były jeszcze dwa inne. W jednym mieli mieszkać Denver, Sztokholm, Manila i mały Cincinnati, a w drugim reszta, czyli Martin, Rio, Helsinki, Bogota, Marsylia, Matijas. Nie wiem czy to dobry pomysł było wsadzenie wszystkich mężczyzn do jednego domu, ale nie wnikałam w to.

W ogrodzie był duży stół, gdzie było miejsce dla każdego, kawałek dalej mały plac zabaw dla dzieciaków, grill i miejsce na ognisko, a dalej zejście na plażę.

Było już po południe. W końcu naszedł czas. Sergio przywitał ich wszystkich w wejściu i dodał: 

- Muszę Wam kogoś przedstawić. To Andi nowy członek naszej rodziny – pokazał na mnie

  - Cześć – powiedziałam odrobinę zawstydzona. 

W tym momencie ujrzałam mojego ukochanego wujka, którego nie widziałam od 4 lata.

- Martin! – wykrzyknęłam rzucając się mu w ramiona. Sergio jak tylko zobaczył mnie taką szczęśliwą sam się uśmiechnął.

- O matko, ale ty wyrosłaś  - odpowiedział szczęśliwy Martin.
Wszyscy patrzyli się na siebie, ale nikt nie zapytał dokładnie kim tak naprawdę jestem. 

POV SERGIO
Wieczorem stałem i patrzyłem na Andi, bawiąca się z Paulą i Cincinnati.

- Sergio, to ona? - zapytał się mnie Bogota, a ja spojrzałem na niego.

- Tak - odpowiedziałem mu krótko.

- Jak długo tu jest? - zapytał Bogota.

- Od pół roku, opiekuję się nią bo obiecałem to Andresowi. 

- Reszta wie?  - dopytywał dalej Bogota.

- Na razie nie i niech tak zostanie - zakończyłem rozmowę i popatrzyłem ponownie na Andi, bawiącą się z dzieciakami. 

POV ANDREA
Dni mijały. Od kiedy jest tu cała banda minęły już prawie 2 tygodnie. Od kiedy ja przyjechałam na wyspę, dalej jestem zamknięta w sobie. Odkąd wszyscy przyjechali moje nastawienie się nie zmieniło. Chodź nie raz próbowałam z kimś nawiązać jakąś relacje moja nieśmiałość wygrywała. 

Dni spędzałam najczęściej sama w pokoju. Oczywiście smutna.  Zawsze do mnie zaglądał zmartwiony Sergio lub Martin, a ja jak można się domyśleć siedziałam przy biurku czytając jakieś książki i kreśląc coś na kartce. Nie raz ktoś próbował do mnie zagadać, jednak zawsze ta rozmowa kończyła się tylko wymianą dwóch zdań. Widziałam po niektórych, że chcieli wiedzieć co stoi za tym, że chodzę smutna, jednak nikt nie naciskał. Stwierdzili, że jak będę chciała to im powiem.

PODCZAS KOLACJI
- Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście. Chociaż nie jesteśmy tutaj wszyscy. - mówiąc to popatrzył się na mnie , Denvera, Rio i Helsinki. Miałam już siadać do stołu, jednak zatrzymał mnie głos Denvera.

- W ogóle nie chce być nie grzeczny, ale może dowiemy się w końcu kim jest Andi? - zapytał Denver.

Przystanęłam przy krześle i oparłam się o nie. Popatrzyłam chwilę przed siebie i milczałam. Czułam na sobie wzrok Sergio i Martina.

- Mój ojciec tak samo jak twój umarł podczas napadu. - odezwałam się po chwili i zaczęłam opowiadać.

Każdy skupił swoją uwagę na mnie.  W tamtym momencie na mojej twarzy pojawił się smutek co zauważył Sergio.

- Andi jeśli nie chcesz nie musisz mówić. - przerwał mi mężczyzna. 

- Chce  żeby wiedzieli. - odpowiedziałam patrząc się na wujka, który pokiwał głową - Przez dziewięć lat opiekował się mną sam. Moja biologiczna mama zmarła przy porodzie. Opiekował się mną najlepiej jak umiał. Chciał, żeby mi nic nie zabrakło, więc napadał na banki i inne miejsca, tylko po to, żeby zapewnić mi przyszłość. Wiedział, że umrze zanim stanę się pełnoletnia. Był chory na nie uleczalną chorobę tak samo jak jego matka – moja babcia. Dziadka również nie poznałam bo zmarł zanim się urodziłam - popatrzyłam się na Sergio - Nie miałam nikogo oprócz niego i dwóch najlepszych wujków - uśmiechnęłam się smutno - Przez całe moje dzieciństwo obwiniał się o śmierć mojej mamy, która była jego największą miłością. Jednak po dziewięciu latach spotkał kobietę, w której się zakochał – jego drugą miłość, która ostatecznie go zdradziła.

- Ty byłaś zawsze jego pierwszą i największą miłością, a Tatiana była na końcu. - przerwał mi z uśmiechem Martin, który tak samo jak ja i Sergio nie przepadał za kobietą od początku.
 
- Racja - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem – Tata w tamtym momencie wrócił do domu załamany, a następnego dnia dał się złapać policji i spędził dwa lata w więzieniu. Przez ten czas zajmowali się mną wujkowie - zaczęłam kontynuować – Po wyjściu z więzienia wiedział, że musi zrobić jedno..  zrobić swój największy napad, żeby zapewnić mi przyszłość.

-Dobra, ale dalej nie rozumiem – powiedział miło Denver.

- Mój ojciec to Berlin, a Profesor i Palermo to moi wujkowie – po moich słowach wszyscy zaniemówili. Chyba nie spodziewali się takiej odpowiedzi - Kiedy tata dowiedział się, że jest chory kazał obiecać Sergio, że się mną zaopiekuje po jego śmierci.

- A ja jak zawsze dotrzymałem obietnicy. -powiedział Sergio. 

- Wy poznaliście go jako człowieka nie empatycznym i takiego, który w ogóle nie pokazuje  emocji i nie przejmuje się zupełnie niczym. Jednak był najbardziej czułym człowiekiem jakiego poznałam. Codziennie wieczorem przychodził do mnie, przytulał mnie na dobranoc i mówił jak jestem dla niego ważna. Jak byłam młodsza to zawsze czytał albo opowiadał mi bajki, przy których zasypiałam wtulona w niego. Nie było też dnia, w którym by mnie nie obudził i nie powiedział:  "wstajemy księżniczko, śniadanie czeka w kuchni"  przy czym nie podchodził do mnie i przytulał. Nigdy nie zostawiał mnie samej nawet na 5 minut, przez co dużo czasu spędzałam z Sergio i Martinem. - popatrzyłam się na wujków. - Sergio zawsze mi czytał książki i opowiadał ciekawe historię, a z Martinem zawsze bawiłam się w berka lub grałam w piłkę. Byli, są i będą dla mnie najważniejszymi osobami – zakończyłam moją opowieść.

W tym momencie podbiegł do mnie Denver i przytulił się mocno do mnie i dodał: 

  - Przepraszam, naprawdę mi przykro. Nie wiedziałem. - dodał ze smutkiem. 

- Spokojnie, wiem, nie mogłeś tego wiedzieć wcześniej. – odpowiedziałam pocieszając Denvera  - Teraz już znacie całą prawdę. Szczerze to nie myślałam, że tak szybko się jej dowiecie - usiadłam na krześle, kończąc opowiadać tą historię.

Nowa codzienność Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz