Rozdział 5

350 23 0
                                    

Jini 

Nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam. Przecież mogłam spowodować wypadek. Jednak alkohol i emocje nie są zbyt dobrym połączeniem. Choć próbowałam skupić się na drodze co chwilę mój wzrok wędrował w stronę Lucasa. Był wyraźnie zamyślony. 

Ciekawe dlaczego mnie przytulił? Przecież w ogóle mnie nie zna. Zresztą nikt nigdy tego nie zrobił. Dla moich rodziców zawsze byłam czymś co po prostu było. Nigdy nie okazywali mi zbytnio emocji. A w szczególności tych pozytywnych. Stanowiłam dla nich problem, którego nijak nie mogli się pozbyć. Po ich rozwodzie zmieniło się tylko tyle, że w domu było cicho. 

Ojciec stworzył nową perfekcyjną rodzinę, dla której jakimś cudem miał czas. Choć nie wiem jak to zrobił skoro nadal pracował całymi dniami. Być może jego nowej żonie to nie przeszkadzało. 

- Jini. 

- Co? 

- Nazywam się Jini Pariso. Ty się przedstawiłeś, więc postanowiłam zrobić to samo. - zakłopotana odgarnęłam włosy za ucho. Jakoś zawsze to robię, gdy się denerwuje. 

- Masz ładne imię i ci pasuje. 

- Dziękuję. 

Atmosfera była tak gęsta, że z łatwością można by kroić ją nożem. 

- Wracając do tego co się stało.. - nie dałam mu dokończyć. 

- Przepraszam, że przeze mnie uderzyłeś się w głowę. Nie chciałam do tego doprowadzić. 

- Zasłużyłem. - uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam jak robi mi się gorąco. - To był naprawdę długi dzień. Jednak nie powinienem się z ciebie śmiać. 

- Nic się nie stało. Może faktycznie śmiesznie wyglądam. 

- Według mnie wyglądasz świetnie. Tak oryginalnie. 

- Dziękuję. Chociaż dzięki nim się wyróżniam. - szepnęłam bardziej do siebie, jednak jestem pewna, że mnie słyszał. 

- Dojechaliśmy. 

Rozejrzałam się i byłam zdziwiona. 

- To nie jest hotel. 

- Tak. Pomyślałem, że zatrzymasz się u mnie. Zanim coś powiesz. Uznajmy to za rekompensatę mojego dziecinnego zachowania. 

Nie wiem czemu, ale nie mogłam mu odmówić. Zresztą coraz bardziej chciało mi się spać. Już jest naprawdę późno. Choć bardziej pasuje wcześnie. 

- W porządku. 

Może jestem naiwna, jednak skoro jest bratem Silvi, to nie powinien mi niczego zrobić. Już i tak mi pomógł. Miał rację moje nieodpowiedzialne zachowanie mogło się skończyć dla mnie tragicznie. Jednak jakoś wtedy w ogóle nie przeszło mi to przez myśl. Poniosło mnie z tequilą i to tylko dlatego, że miałam już serdecznie dość swojego życia. Praca to jest jedyną rzecz, która mi wychodzi. Kiedy i w tym osiągnęłam porażkę nie wytrzymałam. Skoro na polu rodzinnym oraz miłosnym mi nie wychodzi to co mi pozostało. Poza pracą już nic. 

Wysiedliśmy z samochodu i poszłam za mężczyzna do budynku. Jechaliśmy w ciszy windą. Poraz kolejny chciało mi się płakać, choć za pewne było to spowodowane nie tylko tym co się stało, a zwykłymi hormonami. Za kilka dni powinnam dostać okres, wtedy mam huśtawkę nastrojów, która minie gdy w końcu się zacznie a najlepiej skończy.

- Chcesz coś do picia? 

- Nie dziękuję. Wolałabym już się położyć. - uśmiechnęłam się do niego krzywo. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz