Rozdział 36

276 20 0
                                    

Jini 

- Musisz być taki uparty. Przecież mówię ci, że jakbyś skręcił w prawo bylibyśmy szybciej. 

- Mówisz mi to już trzeci raz. 

- Bo mnie w ogóle nie słuchasz tylko ignorujesz. 

Prychnęłam pogardliwie. Jedziemy już od dobrych kilku minut i cały czas na około. Wszystko przez to, że Lucas stwierdził, że pojedziemy krótszą drogą jaką pokazuje nam nawigacja. Nie miałam ochoty z nim dyskutować. Teraz tego żałuję. W końcu chłopak Skyler najlepiej wie, jaką drogą jechać, żeby dojechać do Kingston. Nawet Dex o tym wiedział i pozwolił mu prowadzić. A przecież według tradycji wszyscy goście jadą za parą młodą. Teraz się zgubiliśmy, a on nie chce mnie posłuchać. Do jasnej ciasnej przecież moja praca polegała na tym, że jeździłam po całym stanie i przyjmowałam różnorakie zlecenia. Zwłaszcza na początku. 

- Mogłem jechać sam. 

- Nie wtrącaj się Marco. - stwierdził Lucas. 

- Dobra już się nie odzywam. 

Darrent wziął głęboki oddech i powiedział. 

- Przepraszam denerwuje się. Mam wrażenie, że coś planują. 

- Pewnie tak, ale zapominasz, że jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność. Przecież Dex nie chce zginąć. 

- Nic nie rozumiesz. Mam wrażenie, że tu nie chodzi o niego. Sama stwierdziłaś, że wygląda to bardziej na zemstę niż władze i pieniądze. 

- Czyli myślisz, że oni...

- Chcą coś zrobić Silvi. - skończył za mnie. 

- On na to nie pozwoli. Zresztą ty też. 

- Może masz rację. A ciebie coś dręczy? Oczywiście poza naszą sytuacją tego akurat się domyślam. 

- Chyba coś się dzieje ze Skyler. Mam złe przeczucie. Nie miałyśmy ze sobą dość długo kontaktu. Przynajmniej tego twarzą w twarz. Po prostu czuje się winna, że coś przegapiłam coś naprawdę istotnego...

Mężczyzna chwycił mnie za dłoń i zaczął pocierać ją kciukiem. 

- Mówisz o siostrze Arona? - potwierdziłam. - Na pewno by wam powiedziała, gdyby było to coś groźnego. 

- Wątpię. Lubi załatwiać swoje sprawy sama. Dobrze, że ma Ashera. Na pewno się nią zaopiekuje. Wiele razy narzekała na jego manię kontroli, więc na pewno wie co jej dolega. Zresztą widziałeś jak się zachowywał w kościele. 

- Ciężko było nie zauważyć. Patrzył na nią z taką troską, że za pewne gdyby poczułaby się słabo wyniósłby ją na zewnątrz. 

Spojrzałam w jego piękne wręcz granatowe oczy i pocałowałam go w policzek. Cicho mu dziękując za uspokojenie. Ten jedynie się zaśmiał. 

- Wy to macie problemy. - prychnął z pogardą Marco, psując tym samym nasz moment.

- Uspokój się Silvia nie da ci zrobić krzywdy. 

- Na pewno. 

- Gdzie ty w ogóle byłeś? 

- Byłem na zewnątrz. Uznałem, że lepiej będzie jak mnie nie zauważy. Nie chciałem zepsuć jej ślubu. 

- To był jedyny powód? 

- A jaki inny miałby być! - krzyknął zdenerwowany. 

Jego zachowanie wydało mi się naprawdę dziwne. Po minie Lucasa zrozumiałam, że on domyśla się jaki jest tego powód. Nie ma jednak ani sposobności ani czasu, żeby go o to wypytać. Właśnie dojechaliśmy na miejsce. 

Od razu zobaczyłam dziewczyny, które stały na zewnątrz. Wszystkie wyglądały na równie złe. Sądząc po minach ich chłopaków musieli się pokłócić po drodze. Asher palił obok Roya i obaj przyglądali się swoim równie obrażonym partnerką. Na ich szczęście byli od siebie w odpowiedniej odległości. 

- Pogadam z Marciem, a ty możesz do nich pójść. 

- W porządku. 

Ledwo co do nich dotarłam, a Valeria pierwsza zaczęła się żalić, że nie może wypić nawet jednego drinka. 

- Myślałam, że masz już to za sobą. 

- Niby mam, ale nie rozumiem czemu jak jest okazja. Zwłaszcza taka, która się więcej nie powtórzy nie mogę zrobić toastu. Który zresztą przegapiliście. Zabłądziliście? 

- Tak. A królowa gdzie jest? 

- Poszła, gdy zobaczyła wściekłego męża ciągnącego brata do jakiegoś pokoju. Rozmawiają już dobry kwadrans. 

- Może nadal boi się, że go zdradzi. Silvia coś na ten temat wspominała. - stwierdziłam. - Może ty coś wiesz Maze? 

Kobieta spojrzała na mnie z rezerwą. Lecz po chwili namysłu, powiedziała coś co zaskoczyło nas wszystkie. 

- Pewnie się naćpał. Nie pierwszy i zapewne ostatni raz. Zanim spytacie skąd o tym wiem uprzedzę was mówiąc, że z Drakiem mamy układ. Od czasu do czasu się pieprzymy. 

- Czyli to u niego byłaś kiedy Silvia mówiła nam o ślubu. To Drake powiedział, że jesteś piękna, a ty się zarumieniłaś. - odparła rozbawiona Sky. 

- To było ze złości i.. - nie zdążyła nic dodać, gdy zobaczyła przyrodniego brata bossa mafii, który szybkim krokiem szedł w stronę parkingu. Maze natychmiast za nim poszła. Coś czuję, że będzie miał przechlapane. Zresztą nie tylko on. 

Kiedy pani Marsson wyszła z restauracji i ujrzała Marca. Nie trwało to długo, gdy chwilowe zaskoczenie zniknęło i zastąpiła ją złość. Ruszyła w ich stronę co ja również zrobiłam. Biedny Marco wyglądał jakby miał uciec, zresztą pewnie by to zrobił, gdyby nie to, że Lucas go przytrzymał. Jednocześnie ustawił się tak, żeby w każdej chwili zasłonić go własnym ciałem. Co przy jego siostrze jest mądrym posunięciem. 

- Co on tu robi?! 

- Silv uspokój się wszystko ci wytłumaczę. 

- W takim razie mów szybko. 

Założyła ręce na klatce piersiowej i czekała. Za to Lucas natychmiast zaczął jej wszystko tłumaczyć. 

- Sama stwierdziłaś, że mam kogoś znaleźć na twoje miejsce, a on jest najbardziej zaufanym człowiekiem po tobie, jakiego znam. 

- Zapomniałeś, że również ma osobowość narcystyczną. Wiesz, że ma dużą wiedzą, którą dzieli się jedynie, gdy mu się to podoba. Zresztą ten dupek wpierdala się tam gdzie nie powinien. Zapomniałeś dlaczego zerwaliśmy z nim kontakt? 

- Pamiętam, jednak każdy zasługuje na drugą szansę. 

- Przestań mi prawić takie banialuki. Marne frazesy nie sprawiają, że w to uwierzę. Ukrywasz przede mną coś jeszcze? 

Mężczyzna niekontrolowanie spojrzał na mnie a ja na niego. A to dało kobiecie jasny przekaz i tyle byłoby z zachowaniem tego dla siebie. 

- Jini! 

Skuliłam się na jej ton i miałam ochotę uciec, tak jak Marco chwilę wcześniej. Jak w tak krótkiej chwili mogło się tyle wydarzyć. Tyle popsuć. Chociaż mogło być gorzej. Przynajmniej tak próbuje się pocieszyć.

- Przestań się wszystkich czepiać. - warknął Marco. - Masz rację co do mnie, jednak nie do tego, że się nie zmieniłem. Może nie w takim stopniu jakim oczekujesz. Zawsze będę takim samym dupkiem jak zawsze. Ale ty też się przecież zmieniałaś.

- Pomogła mi w tym miłość! Co ty możesz na ten temat wiedzieć?! 

- Wiem więcej nic ci się wydaje! Kochałem dwóch mężczyzn jednocześnie i obydwóch zostawiłem. 

Wszyscy patrzyliśmy na niego w szoku. Tego nikt się nie spodziewał, a ja miałam ogromną ochotę się napić. Co zresztą zrobiłam chwilę później. Ledwo co tu przyjechaliśmy, a już tyle się wydarzyło. A co dopiero, gdy zostaniemy tu do rana. 

N.A.R.A

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz