Rozdział 10

346 23 0
                                    

Lucas 

Kiedy się obudziłem przez chwilę byłem skołowany gdzie w ogóle się znajduje. Jednak gdy się rozejrzałem po kompletnie ciemnym pomieszczeniu dotarło do mnie, że po raz kolejny zasnąłem w gabinecie. Zamknąłem laptop i wyprostowałem się na krześle. Od razu usłyszałem jak strzelają mi kości. Najgorszy jednak był ból karku. Pomasowanie go jednak niewiele to zmieniło. 

Podniosłem telefon i go sprawdziłem. Nie mogłem uwierzyć, że spałem tak długo była prawie dziesiąta. A jeszcze bardziej zaskoczył mnie fakt, że nikt do mnie nie dzwonił nawet Silv. Wszystko wyjaśniło się chwilę później, gdy otrzymałem jedną treściwą wiadomość.

Wszystkim się zająłem. M.

Prychnąłem. Nie wiem dlaczego, ale sposób podpisywania się Marca skojarzył mi się z postacią Moriartego głównego antagonisty Sherlocka Holmesa.

Z tego wynika, że do końca dnia mam wolne. Uśmiechnąłem się szeroko, gdy wpadłem na pomysł, żeby wykorzystać poznany wczoraj numer telefonu. Wcisnąłem na zapisany kontakt i przyłożyłem go do ucha. W myślach już planowałem jak może potoczyć się ta rozmowa. Nie przewidziałem tylko, że może nie odebrać. Przekląłem i jeszcze kilkukrotnie próbowałem się dodzwonić, niestety z tym samym marnym skutkiem. Wstałem i niewiele myśląc postanowiłem jechać do Cortland. 

Aby nie myśleć o tym jak bardzo żałośnie to brzmi, swoją decyzję tłumaczyłem sobie, że mam mnóstwo czasu i tak mi się nudzi. Przez całą drogę próbowałem nadal dzwonić się do Jini. Gdyby nie to już dawno bym zawrócił za bardzo się materiałem, żeby odpuścić. Zresztą ja nigdy się nie poddaje. Choć to jest u nas rodzinne. 

Od kiedy martwię się o ledwo znaną mi osobę? Przecież to nawet brzmi irracjonalnie. Uczucie to było jednak stanowczo za silne, żebym mógł je zignorować. Choć najbezpieczniej dla niej byłoby gdybym odpuścił. Zwłaszcza, że w każdej chwili ktoś może spróbować mnie zabić. Lecz świadomość, że Marco mi pomoże naprawdę mnie uspokoiła. Pewnie dlatego tak dobrze mi się spało. Kto jak co, ale on nigdy nie rzuca słów na wiatr. Jednakże czułbym się pewniej, gdyby wyznał mi wszystko co wie o tej organizacji. Jednak wciąż jesteśmy rodziną. Na dodatek więcej ugra współpracując z Dexem niż jakąś bandą samozwańczych mścicieli, którzy ewidentnie przesadzili z serialami dc. 

W momencie kiedy wjechałem do miasta dotarła do mnie jedna ważna rzecz o której kompletnie zapomniałem. Nie wiem, gdzie mieszka. 

Błądzenie po mieście nie napawa mnie optymizmem, a zapytanie siostry jest jeszcze gorszym pomysłem. Choć mniej czasochłonnym to bardziej ryzykownym. 

Zacząłem jeździć bez celu pustymi ulicami na których były porozrzucane gałęzie. Najwyraźniej silny wiatr ich nie ominął. Byłem na siebie wściekły, a konkretniej na swoją głupotę. Jaka jest szansa, że ją spotkam. Przecież równie dobrze może siedzieć u siebie w mieszkaniu. 

Rozczarowany stanąłem niedaleko blokowiska. Wtedy jednak zobaczyłem dobrze znany mi czarny samochód z różowymi kołpakami. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Kiedy wysiadła z auta, zobaczyłem jak bierze głęboki wdech i rusza w stronę bloku. Szybko opuściłem Mercedesa i krzyknąłem 

- Czemu wyłączyłaś telefon? 

Wyglądała na naprawdę zaskoczoną oraz zmęczoną. Miała czerwone oczy i mokre policzki. 

- Co ty tu robisz? Silvia ci powiedziała gdzie mieszkam? 

Miałem ochotę prychnąć. Akurat wątpię czy podałaby mi tę informację. Zachowałem jednak powagę. 

- Jedynie podała nazwę miasta. - wzruszyłem ramionami i zapytałem wprost. - Płakałaś? 

Przejechała dłonią po twarzy i powiedziała. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz