Jini
- Możesz jechać wolniej. Zaraz zwymiotuje.
Mężczyzna zwolnił a ja odetchnęłam z ulgą. Nie żartowałam już czułam jak mi się wszystko podnosi się do gardła. A nie mogę przecież pójść na ślub przyjaciółki w obrzyganej sukience.
Rozumiem zdenerwowanie Lucasa. Nasze starania spełzły na niczym. Obserwacja i podsłuchiwanie Rocco nie przyniosły nic nowego. To była kompletna strata czasu. A przecież mamy go coraz mniej. Zwłaszcza Marco, który dzisiaj jest dziwnie milczący.
Spojrzałam na przednie lusterko i zobaczyłam w nim mężczyznę, który opierał czoło o szybę. Wyglądał jakby spadł. Choć szczerze w to wątpię.
- Jaki masz plan?
Zerknęłam na chłopaka a ten westchnął i skręcił w prawo.
- W tym rzecz, że nie mam żadnego. Nawet nie zdajesz sobie sprawę, jak wściekły był Dex, gdy powiedziałem mu o wszystkim. Jednak nie mogłem dłużej tego odkładać. Choć dwa dni to nadal mało, żeby przygotować się do czegoś takiego.
- Im dałeś jeszcze mniej.
- Tak, jednak mam złe przeczucia.
- Ty? - prychnął. - Przecież to ja mam czas do północy inaczej zginę.
Głos kuzyna Darrenta był obojętny, jakby już się pogodził z porażką. Zresztą przez cały tydzień całkiem sporo pił, co jak mówił Luc jest to do niego niepodobne. Tylko czy można go za to winić? Ma naprawdę dużo na głowie. Chociaż kilka dni temu widziałam jak wypada mu z kieszeni marihuana. Nie mówiłam o tym mężczyźnie, żeby go nie martwić. Już i tak ma dużo na głowie. W końcu to mu Vigilantes kazało wybawić Dexa przed budynek. Choć nie mam pojęcia jak chcą z tego wybrnąć tak, żeby wilk był syty a owca cała.
- Nie dramatyzuj.
- Łatwo ci mówić. Ciebie nie zabije.
- Silvia mu na to nie pozwoli.
- Mam odmienne zdanie. Oby tylko go nie wyprzedziła.
- Przestań! - krzyknął tracąc cierpliwość, a ja zaskoczona podskoczyłam w miejscu. - Jesteśmy rodziną. Pomimo wszystkich naszych różnic nie pozwoli, żeby stała ci się krzywda. Choć nie ukrywam, że mogłem ją uprzedzić. Z nieznanego mi powodu szef mi zabronił.
- Może chce sprawdzić jej reakcję? - zaproponowałam.
- Możliwe. Wszystko się okaże, gdy dojedziemy.
Przytaknęłam mu już się nie odzywając. Jechaliśmy w ciszy. Zerknęłam jeszcze raz na mężczyznę siedzącego z tyłu. Kiedy byłam pewna, że zasnął zadałam mężczyźni nurtujące mnie pytanie. A przynajmniej chciałam, bo kiedy próbowałam to zrobić coś mnie powstrzymywało.
- Coś się stało? - położył dłoń na moim nagim kolanie. - Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Pamiętaj.
Przytaknęłam. Miał rację. W końcu podstawą prawidłowej relacji jest szczera rozmowa.
- Idziemy tam jako para?
- Nie chcesz?
- To nie tak. - od razu zaprzeczyłam. - Po prostu chyba wolałbym na razie zachować to między nami.
- Jeśli tak wolisz.
- Naprawdę się zgadzasz? - spodziewałam się kłótni tymczasem ten mi przytaknął.
- Nie będę ukrywał swojego niezadowolenie jednak rozumiem twoją niepewność. Dla mnie też to nowość. Jednak jeśli chcesz możemy poczekać z przekazaniem tego komukolwiek.
![](https://img.wattpad.com/cover/314472585-288-k79752.jpg)
CZYTASZ
Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA]
AcakJini nigdy nie czuła się kochana. Czy to przez matkę czy ojca. Zawsze mogła liczyć jedynie na siebie. Z biegiem lat jednak samotność coraz bardziej zaczynała jej dokuczać. Pragnęła zaznać choć trochę miłość. Za to Lucasowi brakowało siostry, którą...