Rozdział 6

367 22 0
                                    

Lucas 

Byłem tak bardzo zmęczony, ale jedna myśl nie mogła dać mi spokoju. Musiałem ją zobaczyć. Zeszłem na dół i mój wzrok od razu spoczął na Jini. Była w połowie odkryta, więc mogłem jej się lepiej przyjrzeć. Choć moja koszulka była sporo na nią za duża, wyglądała w niej naprawdę uroczo. Zwłaszcza, że miała jedynie ją i dół bielizny. Miałem ochotę jeszcze bardziej podwinąć koszulkę i dotknąć jej gładką skórę. Chociaż wiedziałem, że nie powinienem tego robić, to niczego nie zmienia. W końcu zakazane kusi najbardziej. 

Westchnąłem i przykryłem ją szczelnie kołdrą. 

Ruszyłem z powrotem do góry. Choć już ledwo co szedłem. Byłem już naprawdę wykończony. Kiedy się położyłem od razu ujrzałem różowowłosą kobietę. Myśl, że będzie tu kiedy się obudzę jest naprawdę pocieszająca. W końcu, żeby wyjść z mojego mieszkania trzeba mieć klucz, a ten leży w komodzie znakującej się obok łóżka. 

Zmarszczyłem czoło gdy usłyszałem krzyki. Podniosłem się i ruszyłem za odgłosami. Zaskoczony ujrzałem jak wkurzona sprzątaczka próbuje uderzyć Parison jednak ta jednym ruchem rzuciła ją na kanapę. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Jak taka drobna osoba może być taka silna. Chociaż powinienem się przyzwyczaić, że nie ocenia się książki po okładce. Słyszałem, że latynoski mają gorącą krew, ale żeby atakować mojego gościa. Co ona sobie myśli. Kiedy po raz kolejny miała się na nią rzucić krzyknąłem. 

- Co tu się wyrabia?! 

Obie kobiety od razu spojrzały w moją stronę. 

- Ja już będę się zbierać. Nie będę przeszkadzać tobie i twojej dziewczynie. 

Różowowłosa nie czekała na moje tłumaczenie tylko od razu pobiegła do góry. Wyglądała na złą i chyba zawiedzioną. Przecież nic nie zrobiłem do cholery.

Wściekły spojrzałem na osobę, która zepsuła mój dzień. Chwyciłem ją brutalni i popchnąłem na ścianę. 

- Panie Lucasie ja.. 

- Zamknij się. - nie miałem zamiaru słuchać co ma dopowiedzenia. - Jesteś zwolniona. Oddaj klucze i wypierdalaj. 

Kiedy nie zareagowała, krzyknąłem. 

- Głucha jesteś! 

Kobieta cała drżąc szukała kluczy w torebce. Słusznie się bała, gdyby nie była kobietą już dawno bym jej przywalił. Mam jednak zasady, których nie mam zamiaru nigdy złamać. Chyba, że od tego należałoby moje życie. Wtedy wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie i liczy się jedynie, żeby przetrwać. Podała mi je drążącą dłonią, a ja nie czekając dłużej wypchnąłem ją za drzwi. 

- Błagam. Potrzebuję tej pracy. - zaczęła płakać. 

Choć ani trochę mnie to nie ruszyło. Spojrzałem na nią z wyższością. 

- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zaatakowałaś  mojego gościa. 

Zamknąłem za nią drzwi. Stwierdzając, że najlepiej będzie zmienić zamek. Nie będę ryzykował, że dorobiła sobie klucze. Skoro była na tyle zdesperowana, żeby zaatakować kogoś w moim mieszkaniu, to na pewno uroiła sobie coś w tej opalonej główce. 

Nie czekając dłużej ruszyłem w poszukiwaniu dziewczyny. Nie zamierzałem rozstawać się z nią w tak niesprzyjających okolicznościach. Bez pukania weszłem do łazienki i stanąłem, gdy zobaczyłem, że nie zdążyła ubrać bluzki. 

- Co ty wyprawiasz?! - pisnęła zaskoczona, a ja uśmiechnąłem się szeroko. 

- Chciałem ci się wytłumaczyć. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz