Rozdział 2

378 24 0
                                    

Lucas

Westchnąłem i zacząłem prawą ręką masować sobie skroń.

- Silvia. Poraz kolejny chcę ci uświadomić, że nie jestem dzieckiem tylko dorosłym mężczyzną. Na dodatek starszym od ciebie. Dlatego możesz przestać dzwonić codziennie kilkukrotnie upewniając się czy wszystko ze mną w porządku. Zresztą jestem pewny, że jakby coś się stało, to byłabyś jedną z pierwszych osób, które by się o tym dowiedziały. - kobieta prychnęła.

- Na pewno. Zwłaszcza, że jestem oddalona od ciebie setki jak nie tysiące kilometrów. Zresztą mam wrażenie, że zawarłeś z Dantym umowę, żeby mi o wszystkim nie mówić.

Miała rację, jednak nie zamierzałem jej tego uświadamiać. Dopóki nie złapie mnie za rękę, będę zaprzeczał, a nawet jeśli tak się stanie będę udawał, że to nie moja ręka. Nie zamierzałem jeszcze bardziej jej stresować i tak wystarczy jej, że musi siedzieć w domu oraz, że jest na górze listy osób do odstrzału.

- Zresztą jesteś tylko dwa lata starszy, więc nie przesadzaj.

- Umysłowo jestem starszy od ciebie co najmniej o dekadę.

- Jeśli chodzi ci o to, że jak starsze osoby myślisz wolnej i żeby nie było niedomówień. Chodzi mi o osoby, które przez większość życia nie trenowały swojego mózgu. Przez co spora części ich neuronów ulega degeneracji.

- Mówisz jakbyś była jakaś ekspertką.

- Przeczytałam już kilkadziesiąt książek i artykułów. - nie musiałem jej widzieć, żeby wyobrazić sobie jak wzrusza ramionami. Po tylu latach znamy się na wylot. Dlatego nie wierzy w moje kłamstwo. Kiedyś było dużo łatwiej ją oszukać. Chociaż czasem lepiej jest uwierzyć w kłamstwo.

- Silv muszę kończyć pogadamy jutro. Mam mnóstwo papierkowej roboty.

- Miałeś kogoś zatrudnić na mojej miejsce.

- Przecież to ja się tym wcześniej zajmowałem.

- Wiem, ale jeszcze wcześniej ja. Zresztą teraz musisz się na domiar złego użerać z tymi idiotami.

- Ci "idioci" jak ich nazwałaś dla mnie pracują.

- Wiem, dlatego tak często sprawdzam czy wszystko jest w porządku. - prychnęła. - Nie ufam im, że w razie aktu ci pomogą.

- Tylko widzisz nadal nikt nie wie, że to ja rządzę.

Co jednak nie przeszkadza im w zabijaniu ludzi, którzy mają związek z coraz wyżej postawionymi osobami w piramidzie. Jeśli tak dalej pójdzie, to za kilka tygodni będą wiedzieli, wtedy będę miał przesrane.

- Niby tak, ale..

- Nie ma żadnego ale! - krzyknąłem poirytowany. - Spędź trochę czasu z narzeczonym, a nie męczysz mnie.

- Nie ma go. Jest jedynie Nils. A z nim nie mam zamiaru nawet minąć się na korytarzu.

- Nie możesz przejść z nim do jakiegoś konsensusu?

- Jest to niemożliwe. Ma tak głęboko włożony kij w tyłek, że nawet jak stoi to tylko na baczność. Zresztą mam wrażenie, jakby mnie o wszystko obwiniał. Jakby to była w jakikolwiek sposób moja wina. - prychnęła. Choć znałem ją za dobrze i wiedziałem, że bierze to do siebie.

- Nie jesteś niczemu winna. Ich organizacja jest za duża i na pewno powstawała przez lata, a nie niecałe trzy miesiące.

- Masz rację. - zrobiła przerwę by po chwili dodać. - Mam już dosyć bezczynności.

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz