Rozdział 24

283 22 0
                                    

Lucas 

- W takim razie muszę zniknąć. 

- Tak będzie najlepiej. - przytaknąłem kuzynowi. - Lepiej, żeby mściciele nie dowiedzieli się o naszej współpracy. Łatwo wtedy połączą kropki i zorientują się, że to ja jestem Lexem. 

- Jest to bardzo prawdopodobne kuzynie. 

Myślałem, że Marco wyjdzie zamiast tego jedynie szeroko się uśmiechnął. Jeszcze nie zaczął mówić, a ja już wiedziałem, że to mi się nie spodoba. 

- Miło z jej strony, że ci pomogła. - stwierdził z kpiną. - Sam byś sobie nie poradził co kuzynie. 

- Przestań się śmiać. 

- Nie mam takiego zamiaru. Zwłaszcza, że nie zauważasz najoczywistsze rzeczy na świecie. 

- Niby jakiej? 

- Zależy ci na niej. Dla kobiety zabiłeś człowieka i skończyłeś z przygodnym seksem. 

- Skąd niby o tym wiesz? 

- Ja wiem wszystko. 

Skrzywiłem się zniesmaczony. Nie musiałem wiedzieć, że interesuje się nawet moim życiem łóżkowym. Coraz bardziej zaczynam żałować swojej decyzji. Zapomniałem jak bardzo lubi się wtrącać i wiedzieć o wszystkim. Nie jest do końca normalny. Jednak ma jedną istotną cechę. Jest wierny. A wokół mnie jest takich ludzi jak na lekarstwo. Zrozumiałem to dopiero kiedy zostałem sam jak palec z ludźmi do których nie miałem pewności, że nie wbiją mi noża w plecy, gdy się jedynie odwrócę. 

- Co zrobisz z Roco? 

- Nie mam pojęcia. Na razie nic. Vigilantes na pewno by to zauważyli, w końcu dla nich pracuje. - odpowiedziałem choć byłem zaskoczony taką szybką zmianą przez niego tematu. 

- Mogę sprawić, że ulegnie wypadkowi. 

Jego propozycja skłoniła mnie do refleksji. W końcu znamy się od najmłodszych lat. Razem wydurnialiśmy się na osiedlu i robiliśmy kawały ludziom. Raz wrzuciliśmy do torebki znienawidzonej sąsiadki pszczołę. Może było do dziecinne i strasznie głupie zwłaszcza, że jak się później okazało miała na nie uczulenie i niewiele brakowało, żeby nie zmarła. Od tamtego czasu zawsze nosiła przy sobie strzykawkę  z adrenaliną. Nie rozumiem tylko po co skoro i tak nie mogłaby go sobie samej zrobić. Pomimo, że nikt nas nie przyłapał nauczyłem się jednej ważnej rzeczy. Do każdej akcji trzeba się dobrze przygotować. 

Jako nastolatkowie robiliśmy między sobą zawody, kto okradnie więcej ludzi. Zazwyczaj to ja wygrywałem. Jeszcze nigdy nikt mnie na tym nie przyłapał. Za to Roco nie raz musiał uciekać przed policją. Zresztą przez to trudno mu znaleźć jakąkolwiek inną pracę. Ma szczęście, że mu pomogłem ale mimo to współpracuje z tą parszywą organizacją. Ciekawe tylko dlaczego?

Razem też zaczęliśmy ćwiczyć na siłownii. Z tą różnicą, że ja obecnie robię to naprawdę rzadko tymczasem on jest tam codziennie i spędza w niej po kilkanaście godzin. 

- Na razie nie ma takiej potrzeby. Może się jeszcze przydać. 

- Na pewno? Wydaję mi się, że jesteś zbyt sentymentalny. 

Poczułem jak ogarnia mnie wściekłość. Jakim prawem się mi sprzeciwia. 

- Podważasz mój autorytet? 

Przez kilka sekund mierzyliśmy się wzrokiem, jednak na jego szczęście szybko skapitulował. 

- Oczywiście, że nie. Ty tu jesteś szefem. 

- Właśnie i nie waż się o tym zapominać. 

- Będę już uciekał. Jednak na odchodne dodam, że poczułeś coś do Jini Pariso. Nie mówię, że się w niej zakochałeś, jednak jesteś na naprawdę dobrej drodze do tego. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz