Rozdział 17

298 21 0
                                    

Jini 

- W końcu wolność! 

Uśmiechnęłam się na jej głos pełen ulgi. Zerknęłam we wsteczne lusterko. 

- Wolność z czterema samochodami w których znajduje się po kilku ochroniarzy. No i oczywiście nie mogę zapomnieć o tych dwóch przed nami. 

- Czepiasz się inaczej Dante by się nie zgodził. Jest za bardzo uparty. 

- Kolejna rzecz która was łączy. 

Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem jednak na niewiele się to zdało. Zbyt długo się znałyśmy, żebym się tym miała przejąć. 

- Nawiguj królowo. 

- Cały czas...Czy ty nazwałaś mnie królową? 

- Mhm w końcu za niedługo nią będziesz. 

- Widzę, że humor ci dopisuje Jini. Uduszę kiedyś Skyler. Jestem pewna, że to ona wymyśliła, żebyście zaczęły się tak do mnie zwracać. W akcie zemsty wybiorę jakieś kolorowe sukienki dla druhen może różowy? 

- Jeśli tak to będę musiała przefarbować włosy. - prychnęłam. - Może zielone? Zresztą zobaczymy co będzie. 

-Też racja. Ale na pewno nie będzie czarna. 

- Przecież to nie pogrzeb. Ale rozumiem co masz na myśli Sky tylko takie ubrania nosi.

- Właśnie o to chodzi. - uśmiechnęła się. - Skręć w prawo. 

- Przecież samochód ochrony pojechał prosto. - kiedy zobaczyłam jej minę zrozumiałam o co jej chodzi. - Nie ma mowy. 

- O rany zanudzasz. Mogłam to ja prowadzić. 

- Po pierwsze to mój samochód po drugie musisz na siebie uważać. Jeszcze tego brakowało, żeby coś ci się stało. Przecież Dex by mnie zabił i za pewne tych wszystkich ochroniarzy. 

- Kobiet nie krzywdźi. Chyba. - dodała po namyśle. - Przynajmniej ja nie byłam tego świadkiem. 

- Dzięki za pocieszenie, ale przeczytałam zbyt wiele romansów, żeby nie zrozumieć, iż z miłości człowiek robi wiele okropnych rzeczy. Zresztą boss mafii nie może być potulny jak baranek. 

- Według niego jest lwem. 

- Królem dżungli. W sumie pasuje. - prychnęłam. - Mogłaś też jechać którymś z opancerzonych samochodów wtedy dałby chociaż mniej ochrony. Gdzie my wszyscy zaparkujemy. 

Silvia zbytnio się tym nie przejęła. 

- Jakoś to będzie. Nie muszą być przecież obok siebie. 

Kiedy wjechałam na parking podziemny w galerii byłam coraz bardziej poirytowana. Nawet jednego miejsca, a już przejechałam trzy piętra. Cały mój dobry humor momentalnie zniknął. A tak dobrze się czułam zwłaszcza, że moje męki dobiegły końca. 

- Wreszcie. - odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam puste miejsce. Włączyła kierunkowskaz. Jednak nie zdążyłam wjechać, gdy jakiś mężczyzna z naprzeciwka mnie wyprzedził. Przeklęłam siarczysfie za to Silv od razu chwyciłam za klamkę. W ostatniej chwili zdążyłam ją powstrzymać przed wyjściem. 

- Co ty robisz?! Puść mnie to pokaże mu jak prawdziwy mężczyzn powinien się zachowywać. 

- Ja to załatwię. Nie ruszaj się stąd. 

- Łatwo ci mówić. Ty nie musiałaś przez kilka tygodni siedzieć zamknięta w domu. 

Silvia zrobiła minę obrażonego dziecka, a ja nie mogłam oderwać od niej wzroku. Jak to możliwe, że tak bardzo jest podobna do Lucasa. Ten sam kolor oczu i brązowe lekko falowane włosy. O rany czemu musiałam pomyśleć o nim akurat w tym momencie. Przecież spotkałam go raptem dwa razy. Muszę się opanować. 

Wyszłam z auta i ruszyłam w jego kierunku. Mężczyzna wyglądał zwyczajnie, jednak czasem są to pozory. Nie jestem w stanie policzyć ile razy spotkałam z wyglądów "normalne", przeciętne osoby, które okazywały się psychopatami, którzy potrafili zabić i poćwiartować swoją dziewczynę, bo z nimi zerwała. Jednak poza nami jest to pełno ochrony Darrentówny, zresztą w razie czego mam broń przypiętą do boku. Pod bluzką jest praktycznie niewidoczna. 

- Przepraszam. Byłyśmy tu pierwsze. - mężczyzna był zbyt zajęty rozmową przez telefon i całkowicie zignorował moją obecność. Byłam tym faktem naprawdę poirytowana. 

- Hej! - krzyknęłam, a ten w końcu zwrócił na mnie uwagę. 

- Zaraz do ciebie oddzwonię, jakaś baba się do mnie przyczepiła. 

Rozłączył się wtedy spojrzał na mnie znudzonym spojrzeniem, którym od razu zaczął mnie lustrować. Oblizał usta, a ja już czułam, że to się dobrze nie skończy. Przynajmniej dla niego. Co oni wszyscy mają do moich kolorowych sukienek w kwiaty. To już kolejna osoba która tak reaguje. 

- Część śliczna. Chcesz się umówić? 

- Nie. Chcę żebyś wyjechał z naszego miejsca. 

- Nie jest podpisane. - wzruszył ramionami i spojrzał zza moje plecy. - Może trójkącik ja ty i twoja koleżanka. 

Byłam coraz bardziej zniesmaczona jego zachowaniem. Czy taki tekst kiedyś zadział? 

- Nie a teraz zaparkuj samochód byłyśmy tu pierwsze. 

- Śpieszę się na spotkanie ze znajomi więc nie. 

Obrócił się do mnie tyłem i już szedł w stronę wejścia, gdy usłyszałam za plecami głos Silv. 

- Głuchy jesteś wypad! Inaczej gorzko tego pożałujesz. 

- Tak a co wy możecie mi zrobić? - wyśmiał nas, a kobieta z uśmiechem powiedziała. 

- My nie ale oni czemu nie. 

Kiedy mężczyzna spojrzała na dziesięciu uzbrojonych ochroniarzy zrobił się bledszy i od razu zabrał się za przeparkowanie samochodu. Już po kilku minutach byłyśmy w drodze do sklepu. 

- Musiałaś tak go wystraszyć?

- Przynajmniej się na coś przydali. - wzruszyła ramionami. 

Siedziałam na kanapie i powstrzymywałam się przed śmianiem się z zachowania Silv. Jesteśmy w naprawdę drogim sklepie sukien ślubnych, który był oddalony od galerii kilka metrów jednak co poradzić skoro nie mogłyśmy znaleźć nic co by nam obu przypadło do gustu a zwłaszcza przyszłej żonie. Chociaż jak tak dalej pójdzie to w końcu wybuchnie. Ekspedientki zamiast dać nam w spokoju poszukać sukienki dają jej coraz to kolejne kreacje. Oczywiście każda następna jest dużo droższą od poprzedniej. 

- Mam dosyć. Nie będzie żadnego ślubu. 

- Myśl pozytywnie. Przynajmniej wybrałyśmy suknie dla druhen. 

- Dzięki Jini. Może zamiast siedzieć idź coś poszukać. 

Zrobiłam jak mi kazała w końcu nie mam zamiaru jeszcze bardziej ją wkurzyć. Wystarczy, że kobiety przyniosły nam szampana, którego żadna z nas nie miała zamiaru ruszyć. Nie każdy musi mieć ochotę na alkohol zwłaszcza o tej godzinie. Chociaż już jest długo po porze obiadowej. Jestem już naprawdę głodna. 

Przeszłam się po sklepie i po kilku minutach w końcu znalazłam coś ciekawego. Była to sukienka przylegająca do ciała, sięgająca do kolan jednak miała dłuższy tył. Zdjęłam ją z wieszaka i zaniosłam w stronę przebieralni. 

- Może ta. 

- W porządku jedna w tą czy w tamtą nie powinna robić mi już zbytniej różnicy. - westchnęła i zabrała ją do przymierzalni. Usiadłam z powrotem na kanapę i już po kilku minutach Silv wyszła przejrzeć się w lustrze. 

Oby ta jej się podobała, bo zaraz tu zejdę z głodu. 

- Jest idealna. - odparła wzruszona. - Dzięki Jini. 

Przytuliła mnie a ja byłam tak zaskoczona, że dopiero po chwili go odwzajemniłam. 

- Nie ma sprawy. 

- Dobra idę ją kupić i idziemy coś zjeść głodna się zrobiłam. 

- Jestem za. 

N.A.R.A

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz