Jini
- W końcu wolność!
Uśmiechnęłam się na jej głos pełen ulgi. Zerknęłam we wsteczne lusterko.
- Wolność z czterema samochodami w których znajduje się po kilku ochroniarzy. No i oczywiście nie mogę zapomnieć o tych dwóch przed nami.
- Czepiasz się inaczej Dante by się nie zgodził. Jest za bardzo uparty.
- Kolejna rzecz która was łączy.
Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem jednak na niewiele się to zdało. Zbyt długo się znałyśmy, żebym się tym miała przejąć.
- Nawiguj królowo.
- Cały czas...Czy ty nazwałaś mnie królową?
- Mhm w końcu za niedługo nią będziesz.
- Widzę, że humor ci dopisuje Jini. Uduszę kiedyś Skyler. Jestem pewna, że to ona wymyśliła, żebyście zaczęły się tak do mnie zwracać. W akcie zemsty wybiorę jakieś kolorowe sukienki dla druhen może różowy?
- Jeśli tak to będę musiała przefarbować włosy. - prychnęłam. - Może zielone? Zresztą zobaczymy co będzie.
-Też racja. Ale na pewno nie będzie czarna.
- Przecież to nie pogrzeb. Ale rozumiem co masz na myśli Sky tylko takie ubrania nosi.
- Właśnie o to chodzi. - uśmiechnęła się. - Skręć w prawo.
- Przecież samochód ochrony pojechał prosto. - kiedy zobaczyłam jej minę zrozumiałam o co jej chodzi. - Nie ma mowy.
- O rany zanudzasz. Mogłam to ja prowadzić.
- Po pierwsze to mój samochód po drugie musisz na siebie uważać. Jeszcze tego brakowało, żeby coś ci się stało. Przecież Dex by mnie zabił i za pewne tych wszystkich ochroniarzy.
- Kobiet nie krzywdźi. Chyba. - dodała po namyśle. - Przynajmniej ja nie byłam tego świadkiem.
- Dzięki za pocieszenie, ale przeczytałam zbyt wiele romansów, żeby nie zrozumieć, iż z miłości człowiek robi wiele okropnych rzeczy. Zresztą boss mafii nie może być potulny jak baranek.
- Według niego jest lwem.
- Królem dżungli. W sumie pasuje. - prychnęłam. - Mogłaś też jechać którymś z opancerzonych samochodów wtedy dałby chociaż mniej ochrony. Gdzie my wszyscy zaparkujemy.
Silvia zbytnio się tym nie przejęła.
- Jakoś to będzie. Nie muszą być przecież obok siebie.
Kiedy wjechałam na parking podziemny w galerii byłam coraz bardziej poirytowana. Nawet jednego miejsca, a już przejechałam trzy piętra. Cały mój dobry humor momentalnie zniknął. A tak dobrze się czułam zwłaszcza, że moje męki dobiegły końca.
- Wreszcie. - odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam puste miejsce. Włączyła kierunkowskaz. Jednak nie zdążyłam wjechać, gdy jakiś mężczyzna z naprzeciwka mnie wyprzedził. Przeklęłam siarczysfie za to Silv od razu chwyciłam za klamkę. W ostatniej chwili zdążyłam ją powstrzymać przed wyjściem.
- Co ty robisz?! Puść mnie to pokaże mu jak prawdziwy mężczyzn powinien się zachowywać.
- Ja to załatwię. Nie ruszaj się stąd.
- Łatwo ci mówić. Ty nie musiałaś przez kilka tygodni siedzieć zamknięta w domu.
Silvia zrobiła minę obrażonego dziecka, a ja nie mogłam oderwać od niej wzroku. Jak to możliwe, że tak bardzo jest podobna do Lucasa. Ten sam kolor oczu i brązowe lekko falowane włosy. O rany czemu musiałam pomyśleć o nim akurat w tym momencie. Przecież spotkałam go raptem dwa razy. Muszę się opanować.
Wyszłam z auta i ruszyłam w jego kierunku. Mężczyzna wyglądał zwyczajnie, jednak czasem są to pozory. Nie jestem w stanie policzyć ile razy spotkałam z wyglądów "normalne", przeciętne osoby, które okazywały się psychopatami, którzy potrafili zabić i poćwiartować swoją dziewczynę, bo z nimi zerwała. Jednak poza nami jest to pełno ochrony Darrentówny, zresztą w razie czego mam broń przypiętą do boku. Pod bluzką jest praktycznie niewidoczna.
- Przepraszam. Byłyśmy tu pierwsze. - mężczyzna był zbyt zajęty rozmową przez telefon i całkowicie zignorował moją obecność. Byłam tym faktem naprawdę poirytowana.
- Hej! - krzyknęłam, a ten w końcu zwrócił na mnie uwagę.
- Zaraz do ciebie oddzwonię, jakaś baba się do mnie przyczepiła.
Rozłączył się wtedy spojrzał na mnie znudzonym spojrzeniem, którym od razu zaczął mnie lustrować. Oblizał usta, a ja już czułam, że to się dobrze nie skończy. Przynajmniej dla niego. Co oni wszyscy mają do moich kolorowych sukienek w kwiaty. To już kolejna osoba która tak reaguje.
- Część śliczna. Chcesz się umówić?
- Nie. Chcę żebyś wyjechał z naszego miejsca.
- Nie jest podpisane. - wzruszył ramionami i spojrzał zza moje plecy. - Może trójkącik ja ty i twoja koleżanka.
Byłam coraz bardziej zniesmaczona jego zachowaniem. Czy taki tekst kiedyś zadział?
- Nie a teraz zaparkuj samochód byłyśmy tu pierwsze.
- Śpieszę się na spotkanie ze znajomi więc nie.
Obrócił się do mnie tyłem i już szedł w stronę wejścia, gdy usłyszałam za plecami głos Silv.
- Głuchy jesteś wypad! Inaczej gorzko tego pożałujesz.
- Tak a co wy możecie mi zrobić? - wyśmiał nas, a kobieta z uśmiechem powiedziała.
- My nie ale oni czemu nie.
Kiedy mężczyzna spojrzała na dziesięciu uzbrojonych ochroniarzy zrobił się bledszy i od razu zabrał się za przeparkowanie samochodu. Już po kilku minutach byłyśmy w drodze do sklepu.
- Musiałaś tak go wystraszyć?
- Przynajmniej się na coś przydali. - wzruszyła ramionami.
Siedziałam na kanapie i powstrzymywałam się przed śmianiem się z zachowania Silv. Jesteśmy w naprawdę drogim sklepie sukien ślubnych, który był oddalony od galerii kilka metrów jednak co poradzić skoro nie mogłyśmy znaleźć nic co by nam obu przypadło do gustu a zwłaszcza przyszłej żonie. Chociaż jak tak dalej pójdzie to w końcu wybuchnie. Ekspedientki zamiast dać nam w spokoju poszukać sukienki dają jej coraz to kolejne kreacje. Oczywiście każda następna jest dużo droższą od poprzedniej.
- Mam dosyć. Nie będzie żadnego ślubu.
- Myśl pozytywnie. Przynajmniej wybrałyśmy suknie dla druhen.
- Dzięki Jini. Może zamiast siedzieć idź coś poszukać.
Zrobiłam jak mi kazała w końcu nie mam zamiaru jeszcze bardziej ją wkurzyć. Wystarczy, że kobiety przyniosły nam szampana, którego żadna z nas nie miała zamiaru ruszyć. Nie każdy musi mieć ochotę na alkohol zwłaszcza o tej godzinie. Chociaż już jest długo po porze obiadowej. Jestem już naprawdę głodna.
Przeszłam się po sklepie i po kilku minutach w końcu znalazłam coś ciekawego. Była to sukienka przylegająca do ciała, sięgająca do kolan jednak miała dłuższy tył. Zdjęłam ją z wieszaka i zaniosłam w stronę przebieralni.
- Może ta.
- W porządku jedna w tą czy w tamtą nie powinna robić mi już zbytniej różnicy. - westchnęła i zabrała ją do przymierzalni. Usiadłam z powrotem na kanapę i już po kilku minutach Silv wyszła przejrzeć się w lustrze.
Oby ta jej się podobała, bo zaraz tu zejdę z głodu.
- Jest idealna. - odparła wzruszona. - Dzięki Jini.
Przytuliła mnie a ja byłam tak zaskoczona, że dopiero po chwili go odwzajemniłam.
- Nie ma sprawy.
- Dobra idę ją kupić i idziemy coś zjeść głodna się zrobiłam.
- Jestem za.
N.A.R.A
CZYTASZ
Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA]
RastgeleJini nigdy nie czuła się kochana. Czy to przez matkę czy ojca. Zawsze mogła liczyć jedynie na siebie. Z biegiem lat jednak samotność coraz bardziej zaczynała jej dokuczać. Pragnęła zaznać choć trochę miłość. Za to Lucasowi brakowało siostry, którą...