Rozdział 4

366 24 1
                                    

Lucas

Ten dzień nie mógł być gorszy. Ledwo co się położyłem, a już miałem telefon, że ktoś podłożył ogień pod klub. Moją pierwszą myślą było, że chodzi o Luck jednak był to jeden z nowych. Jedynym plusem jest to, że nie muszę współpracować z policją, żeby wyjaśnić to zajście. Szczerze ich nienawidzę i jak wyobrażę sobie, że musiałbym z nimi rozmawiać, aż mi nie dobrze.

Zwłaszcza po tym jak jeden o myły włos nie pozbawił mojej siostry życia. Gdyby nie to, że Dex przyczynił się do jego śmierci, sam bym go zatłukł. Choć jeszcze nigdy nikogo nie zabiłem. Przynajmniej nie celowo. Jednak dla rodziny zrobiłbym wszystko.

Pomimo, że po krótkiej rozmowie położyłem się z powrotem do łóżka, sen nie nadchodził. Nie zamierzałam leżeć bezczynnie, dlatego ubrałem się i postanowiłem zająć się czymś produktywnym. Na strzelnicę miałem kilka minut, dlatego po szybkim śniadaniu właśnie tam postanowiłem się udać.

Nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że to podpalenie nie było przypadkiem. Choć może popadam w paranoje. W końcu Vigilantes nie mogli mnie z nim powiązać. Zwłaszcza, że teoretycznie należał do kogoś innego. Miałem jednak ciągle z tyłu głowy do czego potrafią się posunąć, aby osiągnąć swój cel. W końcu to do mnie Silvia cała zapłakana dzwoniła, że jej koleżanka jest przez nich torturowana. Miała tak wielki atak paniki, że żałowałem, iż znajduje się tak daleko od niej. Zwłaszcza, że kazała swojemu chłopakowi coś z tym zrobić i ją uratować. Na szczęście przeżyła, a mi jakiś cudem udało się uspokoić kobietę płaczącą mi do telefonu.

Pamiętam jak miewała takie ataki, gdy byliśmy dziećmi. Choć ona wyparła to z pamięci. Jak zresztą kilka innych rzeczy. Z czego akurat jestem zadowolony.

Często siedzieliśmy w pokoju, a ja starałem się odciągnąć jej myśli od tego co się dzieje obok. Pijackie imprezy naszych rodziców były codziennością. Chociaż zawsze bawiło mnie jak nasza matka cała skacowana wszytko sprzątała na błysk. Chociaż puste butelki zazwyczaj lądowały pod łóżkiem lub do szafy. Jakby chciała zachować pozory normalności. Mam wrażenie, że tak chciała oszukać siebie, że wszystko jest w porządku. Ona nie jest alkoholiczką a jej mąż nie wychodzi co wieczór ją zdradzać. Największą ironią od losu jest to, że właśnie jego rozwiązłość i brak używania prezerwatyw go wykończyło. Dobrze, że miał zrobiony zabieg wazektomi.

Kiedy byłem na strzelnicy, nawet nie przywitałem się z kobietą która już doskonale mnie znała. Zresztą jak większość w tym mieście. W końcu należy do mnie najlepszy klub w mieście. Chociaż liczyłem, że będzie do niego chodziło mniej osób, to ten pożar wszystko utrudni.

Założyłem słuchawki i wziąłem do ręki broń, która jest identyczna do tej którą noszę zawsze przy sobie. Musiałem być przygotowany na wszystko, nawet jeśli będę musiał kogoś zabić. Trudno na tym polega życie. Albo oni albo ja. Trzeciej możliwości nie ma. Jak dotąd choć zdarzyło mi się być blisko śmierci i ktoś celował do mnie z broni, nie byłem zmuszony go nawet postrzelić. Zazwyczaj byli to zwykli ćpuni, którzy chcieli za darmo towar. Zresztą w tedy wkraczała moja siostra, która odwracała ich uwagę. Nigdy jej tego nie powiedziałem jednak jej warunek, żeby wejść razem ze mną do interesu narkotykowego za pewne uratował mi życie. Pomijając to, że raz o mały włos mnie nie postrzeliła. Do teraz nie potrafi strzelać i oby nigdy nie była do tego zmuszone, bo czarno to widzę.

Wdusiłem przycisk i już po chwili trzymałem tarcze. Trafiłem w dziesiątkę albo minimalnie obok. Jakoś zawsze czuje się po tym lepiej i pewniej swoich umiejętności.

Spojrzałem na telefon i skrzywiłem się na treść smsa. Axel nalegał na spotkanie. Choć się zgodziłem to za grosz mu nie ufałem. Nie po tym jak Max nas zdradził, a to właśnie on miał dopilnować, żeby tak się nie stało. Konfident mógł skończyć tylko w jeden sposób. Za to Axel już nigdy nie popełni tego błędu. W końcu już dostał ostrzeżenie.

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz