Jini
Z samochodów wyszło kilku mężczyzn. Każdy z nich był umięśnionych i z poważnymi minami nas obserwowali. Jeden z nich wszedł na przeciw i zaczął mówić.
- Jedziecie z nami.
- Ja jadę. - odparł spokojnie Lucas. - Ona nie. Nie znam tej kobiety.
- To nie ty o tym decydujesz.
Mężczyzna mocniej zacisnął zęby. Wyglądał jakby miał go zaatakować. A przecież niemiałby z nimi żadnych szans zresztą na pewno przez to stracilibyśmy okazję. Nie mam zamiaru tego odpuścić. To, że miałam ostatnio trudny okres w życiu niczego nie zmienia. Nie jestem beksą, która ucieka z płaczem do mamusi. Wątpię czy Eva by się tym jakoś bardzo przejęła.
- W porządku. Jedźmy. - spojrzeli na mnie zdziwienii. Ja za to nie tracąc czasu ruszyłam w stronę jednego z aut. Wsiadłam do środka. Choć byłam spokojna, wewnątrz mnie była niepewność. Jednak adrenalina sprawnie pozwalał mi ją ignorować. Po chwili drzwi z drugiej strony się otworzyły. Lucas usiadł obok mnie. Choć pomiędzy nami miejsce było puste, postanowił zachować odstęp. Zdążył jednak posłać mi poirytowane spojrzenie. Zignorowałam je i skupiłam się na zadaniu.
Było to trudne. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Darren był ubrany w wymięte ubrania z wczoraj. Wyglądał naprawdę nieciekawie. Miał sińce pod oczami, które były za pewne spowodowane nie niewystarczającą ilością snu. Do tego miałam wrażenie jakbym czuła od niego odur alkoholu. Na dodatek zmieasznego z zapachem potu. Co mu się stało?
Przyglądałam mu się stanowczo za długo kiedy w końcu na mnie spojrzał. Pochylił się do mojego ucha i szepnął.
- Nie pomogę ci.
Poczułam jak ogarnia mnie złość. On naprawdę myśli, że potrzebuję ratunku. Dokładnie wszystko przemyślałam.
- Zobaczymy.
Ten spojrzał na mnie zaskoczony jednak już nic nie powiedziała. Słusznie zważywszy na to, że mężczyźni zaczęli się nam przyglądać. Mam podejrzenie, dlaczego potrzebują Lucasa. Pytanie brzmi czy wiedzą, że to on jest Lexem czyli zażądcą Rochester. Jedno jest pewne. Będą chcieli, żeby pomógł im pozbyć się Dexa.
Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, bez słowa opuściliśmy samochód. Byliśmy przed budynkiem, który kojarzyłam. Nadal byliśmy na obrzeżach miasta. Chociaż nie aż takie, bo do centrum było, jak dobrze kojarzyłam godzinę drogi. Są stanowczo zbyt pewni siebie. Co jest dla nas naprawdę dobrym znakiem.
Budynek był domem typowego bogacza. Kiedy jednak weszliśmy do środka naszły mnie dwie myśli. Służy on do załatwienia interesów i wątpię czy właściciel mieszka tu na stałe. Świadczy o tym brak jakikolwiek zdjęć lub przedmiotów na meblach. Każdy też chodzi w butach. Jestem zaskoczona, że nie ma tu aż tak brudnej podłogi. Pewnie są tu od niedawna. W środku roiło się od ochroniarzy. Dwóch stało na wejściu, trzech w środku. A kolejni obok wejścia do salonu. Pokazali nam, żebyśmy się zatrzymali.
Zaczęli od przeszukania Lucasa. Po chwili zaczęli to samo robić ze mną. Stanęłam w lekkim rozkroku i podniosłam ręce. Mężczyzna najpierw zaczął dotykać mnie po nogach, a ja odetchnąłem z ulgą, ponieważ na szczęście ubrałam spodnie. Choć dzień jest naprawdę upalny. Wzdrygnęłam się kiedy dotknął mnie w krocze. Bez przesady co niby miałbym tam schować.
- Możesz się pospieszyć nie mam całego dnia. - stwierdził z pogardą brat mojej przyjaciółki. To jednak poskutkowało, bo już po chwili skończył.
Wtedy weszliśmy do środka. Ja pierwsza a od razu za mną Lex. Miałam wrażenie, że jest stanowczo za blisko, jak na kogoś kto nie zamierzał mi pomóc. Nie miałam jednak zamiaru narzekać.
CZYTASZ
Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA]
De TodoJini nigdy nie czuła się kochana. Czy to przez matkę czy ojca. Zawsze mogła liczyć jedynie na siebie. Z biegiem lat jednak samotność coraz bardziej zaczynała jej dokuczać. Pragnęła zaznać choć trochę miłość. Za to Lucasowi brakowało siostry, którą...