Rozdział 32

320 22 4
                                    

Jini 

- Mogę wam pomóc. - zaproponowałam. 

- Nie Jini ty lepiej się w to nie mieszaj. 

Zmierzyłam mojego chłopaka wzrokiem, choć ten się nie ugiął nie zamierzałam odpuszczać. Jeśli myśli, że teraz mnie odsunie od sprawy mścicieli to jest w ogromnym błędzie. Mieliśmy współpracować i to się nie zmieni. 

- Uwierz mi Lucas, że mam spore doświadczenie w śledzeniu ludzi. Dlatego uważam, że jestem właściwą osobą, żeby śledziła Rocko. 

- Powiedziałem nie koniec i kropka. 

Co za uparty człowiek. Gdyby mi na nim tak bardzo nie zależało to już dawno bym mu przyłożyła. Za każdym razem jak mówię kolejne argumenty ten odpowiada nie. 

- Ja myślę, że to świetny pomysł. 

- Dla własnego zdrowia lepiej zamilcz Marco. - kuzyn mężczyzny uniósł ręce w geście kapitulacji. 

- Widzisz jest dwa do jednego. Musisz się zgodzić. 

- Ja nic nie muszę. - warknął i zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. 

Przez kilka minut mierzyliśmy się wzrokiem. Jednak ten kilkakrotnie patrzył wprost na moje wargi. Zresztą ja na jego również. Ostatkiem sił się powstrzymałam przed złączeniem ich. 

- To może ja wyjdę. 

Kiedy Marco opuścił pokój, niebieskooki wyminął biurko, za to ja zrobiłam krok w tył zaskoczona jego impulsywnością. Ten nie pozwolił mi uciec zbyt daleko, gdy chwycił moje biodra i gwałtownie mnie pocałował. Robił to wręcz agresywnie. Jednak nie mogłam tak łatwo dać mu się zdominować. Nie mam zamiaru cały czas mu ulegać. To nie leży w mojej naturze, zwłaszcza w kwestiach na których się znam. Kiedy jednak udało mu się włożyć język do mojego podniebienia poczułam, że osiągnęłam sromotną porażkę. Nogi mi zmiękły lecz na szczęście ten mnie nadal trzymał. Kiedy się odsunął ciężko oparł swoje czoło o moje. Ciężko dysząc patrzyliśmy w swoje tęczówki. 

- Dlaczego musisz być taka uparta? - wzruszyłam ramionami. 

- Czemu nie potrafisz mi zaufać? 

- To nie tak. - zrobił krok do tyłu. - Tobie ufam jednak innym mężczyzną nie. 

- Lucas kochanie. Nic mi nie grozi. 

- Jak mnie nazwałaś? 

- Kochanie. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko i położyłam dłoń na jego poliku. 

Ten zakrył ją swoją oraz pocałował ją. Z westchnieniem odparł. 

- Nie odpuścisz mam rację? - pokiwałam zadowolona, domyślając się jego kolejnych słów. - W porządku. Ale będziesz musiała przestrzegać kilku zasad. Zrozumiano? 

- Co tylko chcesz. 

Dałam mu krótkiego całusa i ruszyłam do wyjścia. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam Marca, który jak zwykle miał na uszach słuchawki. Wyglądał na naprawdę przejętego. Zresztą czemu ja się dziwię. Z tego co mi mówił Luc mężczyźnie zostało coraz mniej czasu. Nie chciałbym być w jego skórze i przeżywać coś tak przerażającego. Przecież jeśli nie uda mu się poznać tożsamości szefa Vigilantes Dex go zabije. Podeszłam do niego niepewne, a ten zauważył mnie dopiero, gdy byłam kilka kroków przed nim. Od razu zdjął jedną słuchawkę. 

- Zgodził się. Zacznę go obserwować już dziś. 

- Jakie dziś? Nie taka była umowa. 

Przewróciłam oczami na głos brązowowłosego. Obróciłam się w jego stronę. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz