Rozdział 13

315 22 0
                                    

Jini 

Po co do niego dzwoniłam. Przecież miałam dać sobie z nim spokój.

Jednak zamiast tego kiedy czekałam na niego w salonie po kilkunastu minutach wahania się czy powinnam to zrobić, wcisnęłam na zapiany wczoraj kontakt. Dobrze, że przypomniałam sobie o tym zleceniu. Nie mogłam w końcu powiedzieć mu, że się martwiłam.

O Jini jesteś żałosna.

Powiedziałam sama do siebie i wreszcie poszłam po kluczyki do auta. Miałam być u mamy punkt o jedenastej jednak jestem już pewna, że się spóźnię. Nie będzie z tego faktu zadowolona. Z drugiej strony ona nigdy nie jest z niczego zadowolona. Czy to ze mnie czy ze swoich kolejnych partnerów. Nie dziwię im się, że każdy uciekł przed nią gdzie pieprz rośnie. Podczas gdy ojcu jestem obojętna ona się o wszystko czepia. 

Chciałabym mieć tyle odwagi co Lucas i tak po prostu całkowicie się od niej odciąć. Chociaż nie powinnam porównywać naszych sytuacji.

Przecież jego mama zmarła, moja żyje i ma się świetnie. Jednak jestem pewna, że po raz kolejny usłyszę jak bardzo zniszczyłam jej życie. W końcu miała wszystko. Bogatego ojca, który miał oddać jej sieć hoteli zamiast tego całkowicie odciął ją od rodzinnego majątku. Jakbym to ja była temu winna. Przecież nigdy nawet nie spotkałam dziadka. Może kiedy byłam mała ale co z tego skoro tego nie pamiętam. 

Nigdy nie zrozumiem dlaczego podjął tą decyzję.  

To on kazał jej wyjść za Richarda a później kiedy im nie wyszło wszystko jej odebrał. Gdzieś z tyłu głowy miałam wrażenie, że miał ku temu ważny powód tylko jaki.

Jak byłam mała często próbowałam to wydedukować. Byłam w tedy na etapie fascynacji kryminałami zwłaszcza serią o Sherlocku Holmesie. Zamykałam się w tedy w pokoju i wyobrażałam sobie, że jestem w swoim pałacu myśli. W którym mam wszystko starannie poukładane. Albo przechadzam się po nim i znajduje nitkę za którą dochodzę prosto do kłębka dowiadując się w ten sposób czemu tak postąpił. Nigdy jednak mi się to nie udało. A z czasem zrozumiałam, że czasem nie da się rozwiązać każdej sprawy. A wręcz przeciwnie niekiedy trzeba jakaś porzucić i zapomnieć. 

Westchnąłem przypominając sobie mój czas spędzony w policji. Mój początkowy zapał, który miałam po szkółce policyjnej szybko został ugaszony, a po kilku miesiącach miałam wszystkiego i wszystkich dosyć. Ironią losu jest to, że przyjaźnię się z kobietami mających wiele wspólnego z mafią, a moi znajomi z pracy robili wszystko, żebym przestała drążyć. Miałam już tego serdecznie dosyć. Chciałam być sprawiedliwa, jednak macki mafii sięgały naprawdę dlatego. Nie potrafiłam odpuścić, a to prędzej w później najpewniej doprowadziłoby do mojej zguby. 

Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się nieprzyjemnych wspomnień. Czeka mnie trudna konfrontacja z mamą. Muszę się do niej mentalnej przygotować. A przynajmniej spróbować.

Kiedy w końcu dojechała do Hamilton spojrzałam na godzinę. Od razu się skrzywiłam wiedząc jak zła będzie. Siedziałam w samochodzie i próbowałam zmusić się do wyjścia. Minęło już dziesięć minut, a ja nadal tkwiłam w środku czując się jak nędzny tchórz. Z drugiej strony to dla mnie żadna nowość. Przez większość życia się czegoś bałam. 

W napływie odwagi opuściłam pojazd i nie czekając dłużej energicznym krokiem ruszyłam w stronę bloku. Na szczęście zdążyłam wejść za rozmawiającą przez telefon nastolatką. Gdybym była mordercą albo złodziejem jestem pewna, że nie byłoby jej tak do śmiechu. 

Ledwo doszłam na miejsce, gdy drzwi się otworzy. Opuściłam rękę i patrzyłam na jej poirytowany wyraz twarzy. Momentalnie się skuliłam. 

- Czego innego mogłam się po tobie spodziewać. - prychnęła i wpuściła mnie do środka. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz