Rozdział 28

307 22 0
                                    

Jini 

Już pięć minut myłam jedną szklankę, jednak z jakiegoś powodu nie potrafiłam przestać to robić. Wiem, że powinnam w końcu zamknąć za sobą drzwi.

Za bardzo jednak ciekawi mnie co takiego chce mi powiedzieć. Może tylko będzie po raz kolejny chciała pieniędzy, których nie zamierzam jej dawać. Za ciężko pracowałam, żeby je mieć. Już nigdy więcej nie będę wspierała ją finansowo. Mam stanowczo dość jej użalania się nad swoim losem. Przecież ojciec odszedł od niej wiele lat temu. Powinna wreszcie ruszyć na przód i pogodzić się z faktem, że już nie jest bogata. 

- Nad czym tak myślisz. 

Podskoczyłam, gdy poczułam jak chłopak szepcze mi do ucha. Jak mogłam go nie usłyszeć. 

- Muszę odwiedzić matkę. 

Lucas obrócił moje ciało przodem do siebie i patrzył na mnie poważnym spojrzeniem. 

- Nie. Naprawdę myślisz, że się na to zgodzę dzień po tym, jak znaleźliśmy trupa w mieszkaniu. Miałem cię za mądrzejszą osobę. 

Poczułam się źle na to jak mnie określił. Zacisnęłam jednak mocniej usta. Nie zamierzam się rozpłakać, już z tym skończyłam. 

- Skoro masz takie o mnie zdanie to może powinniśmy się rozstać. - odepchnęłam go, udało mi się to jedynie z powodu jego zaskoczenia. 

- Gdzie idziesz? 

- Wychodzę. 

Zrobiłam raptem kilka kroków, gdy mężczyzna przytrzymał mnie w miejscu. Patrzyłam pewnie w jego wściekłe tęczówki. 

- Nigdzie nie idziesz. Nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo! - krzyknął a ja miałam dosyć. 

W kilku ruchach przewróciłam go na podłogę, wyciągając przy tym jego broń, którą mierzyłam prosto w jego klatkę piersiową. Nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Jedynie zamrugał kilkukrotnie. 

- Kto teraz jest głupi. - stwierdziłam. 

Odłożyłam broń na stolik i ruszyłam do drzwi. Wyszłam na zewnątrz i szybko podeszłam do samochodu. Obawiałam się, że Lucas mnie dogoni. Choć szczerze w to wątpiłam wolałam nie ryzykować. W chwili, gdy przekręcałam kluczyk usłyszałam jak otwiera drzwi i wchodzi do środka. Spojrzałam na niego wystraszonym wzrokiem, lecz ten wyglądał na spokojnego. Jak na mój gust to nawet za bardzo. 

- Jedź. 

Nawet na mnie nie spojrzał. Wzrok miał skierowny przed siebie. Mi pozostało jedynie ruszyć i zastanawiać się co się właśnie odwaliło. Byliśmy już w połowie drogi, gdy mężczyzna się odezwał. 

- Nie miałem tego na myśli. 

- Co? 

- Myślę wręcz przeciwnie jesteś inteligentną osobą. Po prostu ta cała sytuacja ze śmiercią Axela wytrąciła mnie z równowagi. Nie chcę, żeby tobie coś się stało. 

- Wiedziałam na co się pisze. - wzruszyłam ramionami. 

- Wiem. Nie mogę sobie jednak wyobrazić co zrobiłbym, gdybym cię stracił. Przepraszam cukiereczku. 

- Lucas muszę ci coś wyznać. - szepnęłam i stanęłam na poboczu. Wzięłam głęboki wdech. Przejechałam dłońmi po kierownicy, spojrzałam na Lucasa i wreszcie mu powiedziałam. - Należałam do policji. 

Między nami zapadła cisza, która coraz bardziej zwiększała mój dyskomfort. Miałam ogromną ochotę uciec. Moje położenie mi to uniemożliwiało. Dlaczego musiałam wyznać mu to w środku lasu, siedząc w samochodzie. Jest tyle lepszych miejsc. Chociażby w mieszkaniu z którego ucieczka byłaby najprostsza. Albo w klubie, który jest w centrum miasta. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz