Rozdział 16

297 21 2
                                    

Lucas 

Mój wzrok co chwilę padał na ekran telefonu. Notorycznie sprawdzałem godzinę. Choć szef ma jeszcze mnóstwo czasu. Dokładnie trzydzieści minut. Zresztą nawet jeśli Dex spóźniłby się kilka godzin to ma do tego prawo, w końcu to on rządzi. 

Westchnąłem i moje myśli zamiast być o Vigilantes kierowały się w stronę Jini. Widziałem ją raptem dwa dni temu jednak nie mogę zapomnieć o jej różowych miękkich ustach. Tak bardzo chciałbym ich ponownie zasmakować. Chociaż jest to najgorszy moment na jakąkolwiek bliższą relacje. Gdybym naraził ją na spotkanie z mścicielami Silv na bank by mnie zamordowała. Zresztą ja sam nie potrafiłbym sobie tego wybaczyć.

Przeciągnąłem się na krześle i przysunąłem bliżej laptop. Próbowałem zająć się bieżącymi sprawami, jednak po kilku minutach się poddałem. Czytałem pięć razy jedno zdanie, którego w żaden sposób nie mogłem zrozumieć. 

Kiedy drzwi otworzyły się na oścież, wstałem gwałtownie i chwyciłem za broń. Kiedy zobaczyłem kto stoi w progu od razu ją odłożyłem. 

- Ty naprawdę nie umiesz pukać. 

- Znasz mnie kuzynie. 

Kiedy usiadł czekałem aż wyjaśni cel swojej wizyty kiedy jednak nadal milczał z westchnieniem zapytałem. 

- Przyjechałeś po coś konkretnego? 

- Chciałem wykorzystać okazję. 

- Jaką okazję? 

Uśmiechnął się szeroko, a już wiedziałem, że to co ani trochę nie przypadnie mi do gustu. 

- To chyba oczywiste. Przyjazd Dexa jest doskonałą sposobnością, żebyś mnie przedstawił i wprowadził do towarzystwa. 

Ledwo skończył mówić, a był już przyciskany do ściany. Nie miał ze mną żadnych szans. Byłem od niego znacznie silniejszy. Marco próbował mi się wyrwać, jednak mógł jedynie starać się złapać jak najwięcej tlenu. 

- Przestań. - charczał a ja mocniej zacisnąłem dłoń. 

- Jakim prawem mnie podsłuchujesz. To że jesteś przydatny nie znaczy, że jesteś niezastąpiony. Rozumiesz? 

Przytaknął i po chwili leżał na podłodze łapiąc oddech. Kiedy wreszcie przestał dyszeć, usiadłem wygodnie na krześle i czekałem aż wróci na swoje miejsce. Mężczyzna z wahaniem usiadł, jednak ani na trochę nie spuszczał ze mnie swojego nie pewnego spojrzenia. 

Słusznie nie jestem już tym samym smarkaczem, który chciał jedynie zarobić i się zabawiać. Uwielbiałem skoki adrenaliny podczas okradania mieszkań. Czułem się wtedy lepszy od innych. W końcu ci wykształceni, lepiej zarabiający lub tym którzy dostawali wszytko od rodziców na tacy, nie mieli ze mną szans, byli słabsi. Silvia kiedyś spytała się dlaczego zaczęliśmy okradać bogatsze domy. W końcu ryzyko zostania przyłapanym było znacznie większe. Choć wiedziałem, że ma rację nie mogłem się powstrzymać. Uczucie bycie od kogoś lepszym było zbyt dobre, żebym mógł z tego zrezygnować.

 Nie wiem jakim cudem nikt nas z tym nie połączył. Przecież w dzisiejszych czasach nie wystarczy jedynie ubrać lateksowe rękawiczki. Są inne sposoby, że znaleźć czyjeś DNA. Mieliśmy szczęście zwłaszcza, gdy włączyliśmy niechcący alarm i w ostatniej chwili zdążyliśmy uciec. Niczego wtedy nie zabraliśmy, więc za pewne policja uznała to za błąd systemu alarmowego. 

- W tej chwili masz mi powiedzieć co zrobiłeś dla Vigilantes! - krzyknąłem uderzając pięścią w biurku. - Nawet nie próbuj kłamać. 

Zagroziłem a ten wiedział, że nie żartuję. Zbyt dobrze mnie znał. Dotknął dłonią szyi i miał spuszczony wzrok, jednak już po chwili spojrzał mi prosto w oczy i z westchnieniem powiedział. 

- Pomagałem im w szukaniu osób, których z jakiegoś powodu nienawidzą osób z mafii i z chęcią pomogą się ich pozbyć. Na początku było to proste. Łatwe pieniądze i w ogóle Jednak z czasem wymagali ode mnie coraz więcej. Jak dowiedzenie się kto rządzi w danym regionie i ich rytuałów.

- Co było dalej? 

- Też chciałem mieć pozycje jak ty i Silvia. Ba ja myślałem, że mogę być od was ważniejszy. - przełknął ślinę. - Kiedy jednak zobaczyłem co zrobili tej kobiecie, zacząłem mieć wyrzuty sumienia. 

Prychnąłem na jego słowa. 

- Przestań pieprzyć. Ty nie posiadasz czegoś takiego jak sumienie. A co dopiero mówić o ich wyrzutach. 

- Ale mam coś takiego jak serce. 

Analizowałem jego słowa wtedy spojrzałem na niego stwierdzając. 

- Zakochałeś się w kimś należącym do mafii. 

Ten jedynie pokiwał głową, jednak nadal nie potrafiłem mu uwierzyć. Czy naprawdę ktoś taki mógł się zakochać? Z drugiej strony skoro nawet Dex mógł coś poczuć to czemu Marco nie mógł. Był moim kuzynem, rodziną jedyną poza moją młodszą siostrą. 

Nie miałem czasu na odpowiedź, gdy zobaczyłem na monitorze, że Dante już dojechał. 

- W porządku nie zawiedź mnie. 

Obym później tego nie żałował. 

Wstałem i otworzyłem drzwi. Zacząłem iść na dół, a za mną podążał Marco. Przywitałem się z Dantym. 

- Kto to jest? - zapytała podejrzliwie. 

- To moja nowa prawa ręka. Jeden z najbardziej zaufanych ludzi. 

Dex nie okazał żadnych emocji jedynie pokiwał głową i wszyscy ruszyliśmy do gabinetu. Każdy z nas zajął inne miejsce. Ja przy biurku, Marco naprzeciwko a szef na kanapie. Za pewne nie chciał mieć nieznanego sobie mężczyznę za plecami. Chociaż mój kuzyn był dużo mniejszy od niego i znacznie słabszy w porównaniu do mnie, a co dopiero do bossa mafii. 

- Jedziemy sprawdzić skrytki czy najpierw wytłumaczysz mi kim jest ten gość? Z tego co kojarzę to ty nikomu nie ufasz. 

Przełknąłem głośno ślinę, gdy zobaczyłem jego szyderczym uśmiech pełen wyższości. 

- To mój kuzyn oraz osoba która dużo wie na temat Vigilantes. 

- Silvia nic nie wspominała o kuzynie. - zamyślił się i dodał. - Należałeś do mścicieli? 

Mężczyzna wyciągnął broń i położył na kolanie, za to Marco spojrzał na mnie ze strachem. Wcale mu się nie dziwię. Pomimo, że moja pozycja jest solidnie ugruntowana to nadal w każdej chwili może runąć. Jedyne co mnie trzyma przy życiu to, że Silv nigdy by mu tego nie wybaczyła. Chyba wolałem jak byliśmy jedynie we dwójkę. Nie musiałem spotkać się tyle razy z najpotężniejszym człowiekiem w kraju. 

- Czekam. 

- Silvia za mną nie przepada. Także nie dziwię się, że o mnie nie wspomniała. - spojrzał na broń i kontynuował coraz bardziej drżącym głosem. - Pomagałem im znajdować informacje, jednak nie zamierzam współpracować z osobami, które są tak bardzo nieprzewidywalne i szalone w działaniach. 

- W porządku. Masz czas do końca miesiąca, żeby dowiedzieć się kto jest szefem Vigilantes inaczej cię zabije. - nigdy nie widziałem, żeby mój kuzyn był taki blady. Dex zwrócił się do mnie. - Masz go przypilnować. Jeśli okaże się, że donosi organizacji gorzko tego pożałujesz. To że nie mogę cię zabić nie znaczy, że nie mogę cię uszkodzić. 

Teraz to ja poczułem jak robi mi się słabo. Narzeczony mojej siostry wstał i ruszył w stronę wyjścia. Na odchodne dodając. 

- Idziecie? Mieliśmy sprawdzić skrytki. 

Pokiwałam głową i na nogach jak z waty poszłem za nim. Zresztą Marco zrobił to samo z tą różnicą, że wygląda jakby miał zaraz zwymiotować. Wcale mu się nie dziwię. Ma naprawdę mało czasu. Skoro nawet zatrudnieni przez bossa informatycy nie potrafili tego dokonać to jak on ma to zrobić w kilka tygodni. Muszę mu jakoś pomóc tylko jak?

W co ja się wpakowałem. Silvia mnie rozszarpie. 

N.A.R.A

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz