MAŁY PROBLEM

2.9K 86 29
                                    


Tydzień w Grecji minął szybciej niż sądziłam. Zanim się obejrzałam siedziałam już w aucie, wracając z lotniska. Przez ostatnie dni naszego wyjazdu nie działo się nic szczególnego, Carlos pogodził się z Natem i codziennie chodziliśmy na plaże. 

Jak moja relacja z chłopakiem? Cóż trudno stwierdzić, raz jest idealnie, a raz się zastanawiam czy on w ogóle wie o moim istnieniu. Od sytuacji na plaży, nie pocałowaliśmy się ani razu. Odniosłam wrażenie, że on tego żałował. Mam nadzieje, że to mylna teoria, bo mi się bardzo podobało.

Wysiadłam pod domem z auta, wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę mieszkania. Oczywiście tuż przed drzwiami, ktoś przechwycił moją walizkę i sam zaniósł ją za mnie do pokoju. Tym kimś był Nate. Bez słowa położył ją na podłodze i wyszedł rzucając krótkie: „cześć". Okej to było przynajmniej dziwne. Raz mnie całuje, a raz nawet na mnie nie spojrzy.

Postanowiłam się tym nie przejmować, tylko pójść spać. Była druga nad ranem. Nie myjąc się, ubrałam szarą koszulkę i czystą bieliznę, po czym rzuciłam się na łóżko. Boże, ale one wygodne! Zasnęłam chyba po minucie.

                                    ***

Obudziłam się dopiero popołudniu. Carlos pozwolił nie iść mi dziś do szkoły, a jutro już weekend, więc mam trzy dni wolnego.

Przebrałam się w wygodne dresy i uczesałam włosy w koka, po czym zeszłam na dół.

-No nareszcie wstałaś, nie ma nic do jedzenia,  więc muszę jechać do sklepu, zrób sobie płatki - oznajmił mój brat siedzący w salonie.

Pokiwałam głową, że rozumiem i nasypałam czekoladowe chrupki do miski. Mój brat międzyczasie wyszedł z domu i pewnie pojechał na te zakupy. Wzięłam jedzenie i usiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś serial, który polecił mi Nathan. Był całkiem okej.

Umówiłam się z dziewczynami, że jak skończą lekcje to do mnie przyjdą. Zerwały się z ostatniej matematyki i przyjechały pod mój dom. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc pobiegłam im otworzyć.

-Vera! - rzuciły się na mnie jednocześnie.

-Ale ty opalona - oznajmiła z podziwem Charlotte.

-No wyglądasz zajebiście - przyznała Amber.

-Dobra, chodźcie do mojego pokoju - wskazałam na schody i udałyśmy się na górę.

Opowiedziałam im o wszystkim nie szczędząc szczegółów. Komentowały każde moje słowo z wielkim zapałem.

-Nie chce psuć humoru, ale kupiłyśmy ci mały prezencik powitalny - zagaiła Charlotte.

Dziewczyny wymieniły ze sobą spojrzenia po czym wyciągnęły z plecaka pudełeczko. Amber podała mi je do ręki, a ja od razy zauważyłam co to. Test ciążowy. O kurwa, sram się.

-Ja pierdole, dobra co tam raz się żyje - przyjęłam opakowanie od dziewczyny i je otworzyłam, po czym udałam się do łazienki. Po wykonaniu testu, położyłam go na umywalce i wyszłam do przyjaciółek czekających w pokoju.

-I? - zapytała zaniepokojona Charlotte.

-Ja nie chce na to patrzeć, wy mi powiedzcie - oznajmiłam i usiadłam na łóżku. Dziewczyny weszły do kibelka i wymieniły spojrzenia. Stały tam tak chwile patrząc na siebie w ciszy.

-No kurwa gadajcie - zdenerwowałam się. Po ich minach, gdy do mnie podeszły, już wiedziałam jaki jest wynik.

-Dwie kreski - powiedziała cicho Amber i podała mi test.

Zajebiście, normalnie kurwa zajebiście. Teraz ogarnąć klinikę i usnąć to gówno powstałe z Marcusa.

-Ale nie przejmuj się, będzie okej - głos Charlotte był zaniepokojony. Widać, że jest bardzo zestresowana moją reakcją.

-Nie no spoko, usnę i wszystko będzie okej - zapewniłam najbardziej przekonanym głosem na jaki się zdobyłam.

-Na pewno nie chcesz tego dziecka, zastanów się poważnie - oznajmiła Amber. -Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale to ważna decyzja, którą musisz przemyśleć.

-Tak, tak ja już wszystko przemyślałam i jestem tego pewna - przekonałam je.

Rozmawiałyśmy jeszcze długo, a ja udawałam nie wzruszoną, ale tak naprawdę byłam przerażona. Nie powiem trochę się bałam. Trochę bardzo.

                                     ***

Pożegnała pod wieczór dziewczyny i zeszłam na dół. Zauważyłam, że był u nas też Nate. Rozmawiał z moim bratem w kuchni.

-O hej Vera, Nate u nas jest - oznajmił odwracając się w moją stronę.

-No co ty nie powiesz - zaśmiałam się i stanęłam obok niego.

-Rozpakowałaś walizkę? - zapytał ostrzegawczo.

-Tak, czeka na górze, aż ją zniesiesz - odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.

-Nate, przynieś ją, bo mi jest niedobrze - poprosił mój brat przyjaciela.

-Ta, ta napewno, ale ja nie jestem takim leniem, więc przyniosę - mówiąc to wstał i udał się do mojego pokoju.

-Veronica - po chwili wrócił, ale nie miał ze sobą mojej walizki. - Co to jest? - zapytał wskazując jebany test ciążowy.

Kurwa kompletnie o tym zapomniałam. Zostawiłam go na środku łóżka, mądra jestem.

-Co tam masz? -zapytał niezbyt przejęty Carlos.

-Zapytaj się swojej siostry - odparł mu chłopak.

Ponieważ nic nie odpowiedziałam, Nate podszedł do nas i podał test mojemu bratu.

-Twoje? - odezwał się w końcu Carlos. Jego głos był pełen przerażenia, ale wyczułam tam też, co ostatnio było rzadkością, troskę.

Nie było już szans skłamać, więc kiwnęłam potwierdzająco głową.

-Kogo to dziecko? - ciągnął i przerzucił spojrzenie na Nate'a. - Mam nadzieje, że...

-Nie! - niemal wykrzyczałam. - To nie jego.

Zobaczyłam ulgę w jego oczach.

-To czyje, nie mówiłaś, że masz chłopaka - rzucił mój brat.

Zerknęłam kontem oka na Nate'a, był smutny, zły i zaciekawiony na raz.

-To dziecko Marcusa, ale i tak usune ciąże, więc nie wiem po co robicie takie miny - odparłam jakbym mówiła o pogodzie.

-Co? Nie chcesz tego dziecka? - zdziwił się Carlos. Ja też się zaskoczyłam, bo wydawało mi się, że to raczej oczywiste.

-No wiesz, mam siedemnaście lat i to dziecko z gwałtu - powiedziałam z uniesioną brwiom.

- No, ale... - nie poddawał się, ale przerwał mu zniecierpliwiony głos Nate'a:

-Dobra, to jest jej decyzja, zostaw ją w spokoju.

Nikt nic już nie powiedział, ale atmosfera była napięta. Trochę się wkurzyłam, że mój brat miał takie podejście. To moja sprawa i mój wybór. Żałuje, że się o tym dowiedział.


920 słów. 😘


Wszystko okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz