WYBACZCIE MI

2.2K 68 11
                                    


Obudziłam się dopiero nad ranem. Dawno tak dobrze mi się nie spało. Leżałam jeszcze chwilę patrząc w biały sufit i przypominając sobie wczorajsze zdarzenia. Jak na zawołanie spojrzałam w bok, ale nikt obok mnie już nie leżał. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojego telefonu. Znalazłam go wzrokiem na półce przy łóżku. Bateria była na wyczerpaniu, a zegar wskazywał dziesiątą. Na szczęście jest poniedziałek, czyli lekcję mam dopiero za godzinę. Za to trening już się prawie skończył. Trener nie będzie zadowolony. 

Wyczołgałam się leniwie spod ciepłej kołdry i wstałam z łóżka. Moje szare dresy i biała, pomięta od spania bluzka, średnio nadają się na ubranie do szkoły, ale cóż. Do domu teraz nie wrócę, bo Carlos mnie zabije. Teoretycznie mam jeszcze bluzę, więc może jakoś damy radę... Tak, będzie dobrze. 

Tak jak myślałam, narzuciłam na siebie czarny materiał i zapięłam do połowy, aby zakryć zagniecenia. Wyszłam z sypialni i spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka, gotującego coś w kuchni. 

-Ty nie masz lekcji? - zapytałam, na co się obrócił i zmierzył mnie wzrokiem. 

-Nie, dziś piłkarzyki grają jakiś ważny mecz i moja szkoła ma wolne - odparł i wrócił do przyrządzania jedzenia. - A ty?

-Za godzinę dopiero - oznajmiłam i udałam się do łazienki. 

Skorzystałam i zabiłam się w duchu, że nie mam przy sobie tamponów. To i tak szczęście, że mam delikatny okres i nic nie przeciekło przez noc. No trudno, nie mam innej opcji, muszę iść do sklepu. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam ubrać buty. 

-A ty gdzie? - zapytał  Nathan i podszedł bliżej mnie. - Mówiłaś, że zaczynasz szkołę za godzinę.

-Tak, ale muszę iść szybko do sklepu, a widziałam, że jest naprzeciwko twojego domu - wyjaśniłam skrótowo. -Zaraz wrócę. 

-Po co? - zapytał gdy już naciskałam na klamkę. 

-Mam okres, a nie...

-No to przecież ja zajdę - przerwał mi i zaczął ubierać buty. -Masz zjeść śniadanie, zrobiłem naleśniki. 

-Ale nie musisz - powiedziałam szybko.

-Ale chce - odparł i uśmiechnął się w moją stronę. -Tampony? 

Pokiwałam głową, a on wyszedł z mieszkania. Taki przyjaciel to skarb. 

Tak jak obiecałam, zjadłam i wypiłam sok pomarańczowy, który znalazłam na blacie. Uczesałam jeszcze włosy, szczotką chłopaka i przemyłam twarz wodą. Szykuje się dzień w szkole bez makijażu. No trudno. Nie miałam jak umyć zębów, więc wzięłam miętową gumę do żucia. Lepsze to, niż nic. Podłączyłam jeszcze na chwilę telefon do ładowania. Na szczęście, razem z Nathanem mieliśmy Iphony. 

Chłopak wrócił po dziesięciu minutach z torbą zakupów. Podał mi ją do ręki, a ja podziękowałam. Jednak w środku nie znajdowały się tylko potrzebne mi rzeczy. Były też dwie czekolady, ciasteczka i żelki. 

-O boże, dziękuję! - uśmiechnęłam się radośnie i podbiegłam do przyjaciela. Mocno go uściskałam, a on zaśmiał się pod nosem. Kocham go. 

-Ale masz się podzielić -rozkazał i też się uśmiechnął.

-Ależ oczywiście - oderwał się w końcu od niego i wyciągnęłam z torby czekoladowe ciastka. -Ty to wiesz jak mnie uszczęśliwić -dodałam jeszcze i otworzyłam paczkę. 

Wyciągnęłam jedno i podałam Nathanowi, który też się poczęstował. Następnie udałam się do łazienki załatwić oczywistą sprawę, a potem wróciłam do salonu. Spojrzałam na ekran telefonu i ze smutkiem zauważyłam, że za dwadzieścia minut zaczynam lekcję i muszę już wychodzić. 

-Muszę już iść do szkoły - burknęłam w stronę chłopaka. 

-Zawiozę cię - odparł jakby nigdy nic i wstał z kanapy. 

-Na serio? - zdziwiłam się, bo nie sądziłam, że ma prawo jazdy.

-Tak, chodź - oznajmił tylko i poszedł w stronę przedpokoju. 

Wzięłam telefon i rzeczy, które kupił mi w sklepie przyjaciel, po czym ubrałam buty i wyszłam z domu. W aucie zjedliśmy jeszcze czekoladę, która była bardzo dobra. Zostawiłam drugą chłopakowi, a sama porwałam żelki. Trzeba mieć co robić na lekcjach. Schowałam tampony, cukierki i telefon do kieszeni, po czym wyszłam z auta.

-Dziękuję za wszystko, na serio bardzo mi pomogłeś - rzuciłam jeszcze w stronę Nathana i zamknęłam za sobą drzwi. 

Auto odjechało z parkingu, a ja udałam się do szkoły. Weszłam do klasy równo z dzwonkiem i od razu ujrzałam idące w moją stronę przyjaciółki. 

-Co się z tobą, kurwa dzieję? - zapytał w miarę cicho Charlotte, ale wiedziałam, że gdyby nie inni uczniowie zajmujący miejsca w ławkach obok, to już dawno by się wydarła.

-Nie ma z tobą od wieczora kontaktu, wydzwaniał do mnie twój brat z pytaniami czy cię widziałam, a dziś nie zjawiasz się na treningu - tym razem odezwała się zdenerwowana Amber.

-Podobno nie wróciłaś na noc do domu, gdzie byłaś? - zapytała wkurzona blondynka. 

-Carlos się bardzo o ciebie martwił, jak zresztą i my - zanim zdążyłam odpowiedzieć, znowu się odezwała. 

-Dziewczęta na miejsca! - tym razem krzyknęła surowo nauczycielka, wybawiając mnie od odpowiadania na niewygodne pytania. 

Dziewczyny spojrzały na mnie ostatni raz i posłały mi spojrzenie: jeszcze do tego wrócimy,  po czym usiadły na swoje miejsca. Jednak nadal czułam na sobie ich wzrok. 

Przez całą lekcję czytałam wiadomości od mojego brata, które niestety nie zwiastowały niczego dobrego.

CARLOS: Veronica, odbierz ten pieprzony telefon.

Oj, był wkurzony. Ale jak miałam odebrać, gdy byłam zbyt roztargniona i zdenerwowana na rozmowę. 

CARLOS: Gdzie jesteś? Jest późno, wracaj już do domu. 

Zważając na to, że napisał to o dwudziestej drugiej, byłam już u Nathana. 

CARLOS: Kurwa, Vera proszę cię, wracaj lub chociaż daj znak, że wszystko okej. 

Martwił się. I to bardzo. Pozwolił mi nawet, nocować poza domem, ale chciał wiedzieć, że żyję. 

CARLOS: Dzwoniłem do Amber, ale ona też nie wie gdzie jesteś.

No jasne, że mnie u niej nie ma, skoro oglądałam sobie spokojnie film u kolegi. 

CARLOS: Gadałem nawet z Nate'em. 

O kurde. Skoro mimo ich kłótni, nawet do niego się zwrócił to naprawdę się o mnie bał. Nie chciałam go tak wystraszyć i zmartwić, ale musiałam od wszystkiego odpocząć. 

CARLOS: Veronica przepraszam, jeśli o to chodzi, ale proszę napisz coś. Nie będę zły. 

No teraz już chyba będzie...

I to była ostatnia wiadomość jaką wysłał. O pierwszej czternaście. Potem się poddał. Oprócz tego z piętnaście nieodebranych połączeń. Ale zdziwiło mi coś jeszcze. Oprócz mojego brata, pisała do mnie dziewczyny, o czym wiedziałam i Nate...

NATE: Carlos do mnie dzwonił. Co się stało? Gdzie jesteś? Wszystko okej? Mogę po ciebie przyjechać, tylko daj znak. 

I jedno nieodebrane połączenie od niego. Nie sądziłam, że napisze. Wszyscy się o mnie martwili, a ja byłam taką suką. Tylko czy w ogóle sens im już odpisywać? I tak za kilka godzin kończę lekcje, więc porozmawiamy na żywo. Ale wtedy może być bardziej zdenerwowany. W sumie może lepiej do niego napiszę? Tak, to najlepsza opcja. 

VERONICA: Wszystko okej.

Wysłałam tą wiadomość do mojego barta i Nate'a. Bo jak zawsze, wszystko było okej. Tak. Wszystko okej. 


1084 słowa. 😘





Wszystko okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz