-Veronica! - obudził mnie czyjś donośny głos, ale niezbyt jeszcze kontaktowałam, więc nie rozpoznałam do kogo należy.-Co do kurwy? - zawyłam zaspana w poduszkę, przewracając się na brzuch, bo ktoś postanowił odsłonić żaluzję i wpuścić światło do pokoju.
-Jest niedziela, każdy normalny człowiek jeszcze śpi i nie budzi innych - kontynuowałam z głową w kołdrze myśląc, że rozmawiam z moim bratem. Jednak życie lubi zaskakiwać.
-No właśnie! - tym razem rozpoznałam zdenerwowany głos Valentine. -Niedziela, trzeba iść do kościoła!
Zajebcie mnie. Ta kobieta chyba żyje w innym wymiarze jeśli myśli, że wstane o ósmej rano, żeby iść do kościółka. Jak chce, to niech idzie. Nikt jej nie broni, ale ja nie mam zamiaru się katować.
-Ja nie idę - rzuciłam tylko, mając nadzieję, że nie będę musiała jej się bardziej tłumaczyć.
-Jak to nie idziesz? - zapytała szczerze zdziwiona. -Źle się czujesz?
-Nie, Valentina...
-Chodzicie na wieczorną msze? - podsunęła nagle, prawie pewna swojej racji.
-Val ja nie wierze - przyznałam się w końcu, bojąc się jak zareaguje.
Dziewczyna przez dłuższy czas nic nie mówiła i patrzyła się na mnie ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy. Wiedziałam, że to będzie dla niej trudne do zrozumienia, ale gdy po kolejnej minucie nic nie powiedziała trochę się przestraszyłam. Może na zawał zejdzie, czy coś? Nie, żeby jakoś szczególnie mi to przeszkadzało, ale w wolałabym, żeby nie umierała w moim pokoju. Jak wyjdzie to już nie bronie.
-Nie, nie, nie ty zawsze wierzyłaś - paplała coś pod nosem wychodząc z mojego pokoju.
Nie rozumiem je czasem. No dobra, prawie zawsze. Przynajmniej zamknęła za sobą drzwi. I gdy już myślała, że dała sobie spokój i mogę iść spokojnie spać, usłyszałam odgłosy z dołu.
-Boże, co się stało Valentina?! - głośny, ale trochę zirytowany głos mojego brata, utwierdził mnie w przekonaniu, że poszła teraz mu zawracać dupę.
Razem z Carlosem nie jesteśmy rannymi ptaszkami i w weekendy, lubimy pospać sobie do tej minimum dziesiątej. Więc zapewne nie był zbyt zadowolony, że został brutalnie obudzony o tak chorej porze.
Ciekawość wygrała ze zmęczeniem i wyszłam na korytarz podsłuchując ich rozmowę. Chciałam wiedzieć jak zareaguję braciszek na super pomysły naszej siostry.
-Ty wiedziałeś, że Veronica nie jest wierząca? - zapytała, a po jej głosie było słychać, że ledwo wymówiła te słowa.
-Wiedziałem, bo ja też nie wierze - odparł całkiem niewzruszony, w ogóle nie przejmując się tym, jak dziewczynę ruszy ta wiadomość. - Więc przepraszam, ale chciałem sobie z Verą jeszcze trochę pospać, więc zamknij za sobą drzwi.
Tym razem nie szczędził dziewczynie irytacji i zdenerwowania. Wyobrażałam sobie jak zszokowana musiała być, ale usłyszałam cichy trzask, więc zapewne odpuściła i wyszła z pokoju Carlosa.
Zepsuła mi cały poranek! Chciałam sobie pospać, a teraz już nie zasnę i będę miała przez cały dzień zły humor.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic i umyć zęby. Zrobiłam też delikatny jak na mnie makijaż i związałam włosy w wysokiego kucyka. Przebrałam się w wygodne dresy i bluzę, chociaż było lato, a następnie zeszłam na dół. Zjadłam płatki i włączyłam jakiś serial na Netflix. Miałam spokój, bo mój brat jeszcze spał, a Valentina z babcią wyszły z domu. Chyba oczywiste, że nie odpuściłyby mszy. Znaczy wiadomo, że nie mam nic do osób wierzących, ale dzisiaj trochę mnie zdenerwowała. Trochę bardzo.
***
Późnym popołudniem przyjechał do mojego brata Nate. I wcale gdy się o tym dowiedziałam, nie poszłam poprawić makijażu i przebrać poplamionej od jedzenia bluzy. I wcale nie zamieniłam jej na ładny, czarny golf i szerokie jeansy.
Zeszłam gotowa po schodach i udałam się w stronę salonu, gdzie siedzieli chłopcy. Nate, gdy mnie zauważył wstał z kanapy i do mnie podszedł.
-Hejka - przywitał się i mnie uściskał. Od razu poczułam zapach jego ładnych perfum. Gdyby nie mój brat siedzący obok, już bym go pocałowała.
-Hej - przywitałam się i również się do niego przytuliłam.
Miał na sobie białą bluzkę do łokci i czarne jeansy. Wyglądał... ładnie. Jego blond włosy, były ułożone w artystycznym nieładzie, a jeden z kosmyków opadał mu swobodnie na czoło.
Gdy już się od siebie odkleiliśmy, usiedliśmy razem na sofie i puściliśmy film. Carlos co jakiś czas zamieniał kilka zdań na obcy mi temat z przyjacielem, ale nie wnikałam. Postanowiliśmy też zamówić pizzę. Oni postanowili. Ja nie chciałam, ale nie miałam w tym wypadku zdania. I tak wiedziałam, że jej nie zjem. Po dwudziestu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Vera otwórz - błagał leniwie mój brat.
Pokręciłam z politowaniem głową, ale posłusznie wstałam z miejsca. Nie zdążyłam zrobić jednak nawet jednego kroku, bo powstrzymał mnie jego głos.
-Ty masz okres! - krzyknął, najbardziej uradowanym głosem jaki słyszałam. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale gdy sens jego słów do mnie dotarł, również się uśmiechnęłam. Jednak nie, aż tak mocno jak on.
-Na serio?! - niemal wykrzyczałam, a banan na moich ustach jeszcze bardziej się powiększył, gdy Carlos pokiwał głową. -O mój boże, cudownie!
-Nie, żebym miał coś do waszych zwyczajów, ale ludzie najczęściej niezbyt cieszą się z gdy mają okres - nasze podekscytowane wrzaski przerwał zdziwiony Nate. - Ale tak jak mówię, nie komentuję.
-Ty nie rozumiesz - zaczął tłumaczyć mój brat. - Przecież ona nie miała miesiączki, pamiętasz?
Chłopak przez chwile nic nie powiedział, aż w końcu na jego twarz wpłynęło zrozumienie. Pokiwał powoli głową i również się uśmiechnął.
-A no racja - przyznała. - To zmienia postać rzeczy.
Wszyscy zaczęli się śmiać, ale gdy dzwonek do drzwi ponownie rozległ się po domu, chłopak poszedł otworzyć. Ja natomiast udałam się na górę do toalety. Musiałam też niestety, przebrać moje spodnie, które były całe z krwi. Są też minusy.
Reszta wieczoru minęła przyjemnie. Oczywiście zostałam zmuszona do zjedzenia dwóch kawałków pizzy, ale wyjątkowo mi to nie przeszkadzało. Gdy film się skończył udałam się do pokoju i położyłam.
Byłam w trakcie odpisywania na wiadomości, gdy usłyszałam pukanie. Po moimi zaproszeniu, drzwi się powoli otworzyły, a w progu zobaczyłam Nate'a.
-Można? - zapytał zaczepnie, na co pokiwałam głową.
Chłopak zamknął za sobą płytę i po chwili zajął miejsce obok mnie. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, a widząc na jego twarzy szeroki uśmiech, ukazujący szereg białych zębów, sama się cicho zaśmiałam.
-Stęskniłem się - oznajmił, przybliżając się w moją stronę.
-Ja też - niemal wyszeptałam prosto w jego usta, gdy nasze twarze znalazły się naprzeciw siebie.
Nate całkowicie zmniejszył dystans między nami i delikatnie musnął moje wargi. Od razu oddałam pocałunek i przerodziłam go w bardziej namiętny. Usiadłam na niego okrakiem, nie przerywając ani na chwilę pocałunków. Chłopak położył swoje dłonie na mojej tali, a ja na jego torsie. Ta chwila była idealna. Wiedziałam, że nie dojdzie do niczego więcej, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłam trwać w tym momencie już zawsze. Jednak świat chyba za bardzo mnie nienawidzi.
-Veronica, gdzie jest... - do pokoju nagle weszła Valentina. Popatrzyła na nas z wytrzeszczonymi oczami i zastygła w miejscu.
Spojrzałam na nią niepewnie, bo wiedziałam jak to wyglądało, ale to naprawdę nie tak! Mam okres, plus przez sytuacje z Marcusem nie chciałam ciągnąc tego dalej. Tylko się całowaliśmy, ale jak miałam jej to przekazać.
Dziewczyna nagle drgnęła, jakby przywrócili jej dopływ tlenu i szybkim krokiem wyszła z pokoju. No to ma przerąbane.
1159 słów. 😘
CZYTASZ
Wszystko okej
Teen FictionW TRAKCIE KOREKTY! 16 letnia Veronica zmaga się z wieloma problemami. Po śmierci taty zamieszkała ze starszym bratem. Poznaje tam jego najlepszego przyjaciela, który przyłapuje ją na samookaleczeniu. Jak potoczą się losy dziewczyny? Sami się przekon...