BĘDĘ CZEKAŁ

2.4K 71 45
                                    


NATE'S POV:

Siedziałem i czekałem, bo tylko to mi zostało. Czekać. Lekarze jasno dali mi już do zrozumienia, że nie ma sensu całymi dniami przesiadywać w szpitalu, bo to nie stanie się w ciągu kilku następnych dni. Jednak cały czas miałem w głowie słowa doktora: „Nie chcę wam dawać złudnej nadziei, on może już się nie obudzić." Nie wierzyłem w to. Veronica nie mogła mnie zostawić. Po prostu nie mogła. 

Po kolejnych kilku godzinach spędzonych razem z jej bratem na oddziale, udaliśmy się do domu Carlosa. Nie chciałem opuszczać dziewczyny, ale wiedziałem też, że muszę wspierać przyjaciela. Niemal wypchnąłem go z sali i siłą wpakowałem do samochodu. 

Minął ponad miesiąc odkąd tu trafiła, a my bez wyjątku, codziennie do niej przyjeżdżaliśmy. Za każdym razem gdy dzwonił do mnie telefon, miałem nadzieję, że to z wiadomością, że się wybudziła. Jednak tak się nie działo, ale ja nie traciłem wiary. Wiedziałem, że to może potrwać znacznie dłużej, więc musiałem czekać. Ale mi to nie przeszkadzało. Mogę czekać nawet do śmierci i jeszcze dłużej. Ważne by była cała i zdrowa. I żebym znowu zobaczył te jej zielone oczy, w których już dawno się zatraciłem. Nieśmiały uśmiech, za który oddałbym życie i te brązowe fale, opadające na jej delikatne ramiona. Całą ją, w której nic bym nie zmienił, bo jest po prostu idealna taka, jak jest. Każda najmniejsza blizna, na jej ciele, każdy pieprzyk i każde znamię. 

Więc dlaczego mi ją odebrano? 

Podjechałem pod dom chłopaka i wysiadłem z auta. Weszliśmy razem do jego mieszkania, aja zamknąłem drzwi. Carlos był teraz bez życia i nie dziwiło mnie to. Ja też nie czułem się najlepiej, ale musiałem być silny za nas dwóch. Veronica była dla niego najważniejszą osobą w życiu, a przed tym co się stało, pokłócili się i czuł się teraz winny. Próbowałem mu tłumaczyć, że to nie jest jego wina i, że dziewczyna na pewno nie miała mu tego za złe, ale nie słuchał. 

Musiałem przy nim być, bo nie miał nikogo innego. Valentina też bardzo się przejęła sytuacją, ale cały czas gadał coś o tym, że to nie zgodne z jej wiarą, więc na nią nie mógł liczyć. 

Najgorsze było to, że chłopak tracił już nadzieję. Mówił, że ona się już nie obudzi i trzeba się z tym pogodzić. Ale ja nie umiałem. I cały czas byłem pewny, że to nie prawda, bo ona by nas nie zostawiła. Może jestem naiwny, ale szczerze teraz nic się już nie liczy. Tylko to, żebym znowu ją zobaczył, ale nie na tym cholernym łóżku szpitalnym. 

Nie mogłem spać w nocy, bo cały czas miałem przed oczami Vercię z żyletką w ręce i całym zakrwawionym nadgarstkiem. Dokuczały mi obrazu jej pustych oczu i nieruchomego ciała. I nie mogłem przestać zadawać sobie kilku zadręczających  mnie pytań. 

Może byłaby teraz z nami, gdybyś wcześniej zareagował?

 Może nie leżałaby w szpitalu, gdybyś odrazu ją zobaczył i wyrwał jej żyletkę z rąk?

 Może stałaby tu uśmiechnięta, gdybyś odrazu zadzwonił po karetkę, a nie płakał jak tchórz? 

Bo tym byłem. Tchórzem. Nie dałem rady jej pomóc. Dopiero gdy przyszedł Carlos i zobaczył co się stało, powiadomił specjalne służby. Ja nie umiałem przestać krzyczeć i płakać, więc tylko klęczałem obok niej na podłodze. To wszystko moja wina, a nie jej brata. Cały czas mu to powtarzam, ale on ma inne zdanie na ten temat. Jednak ja wiem swoje, mogłem ją uratować. Mogła nie zrobić tych ostatnich kresek, gdybym wyrwał jej to pierdolone gówno spomiędzy palców. Zjebałem i jestem tego świadomy. A ta świadomość zabija mnie od środka. 

***

Dwunasty listopad. Jej urodziny. Powoli musiałem nauczyć się żyć bez niej, więc razem z Carlosem ograniczyliśmy wizyty w szpitalu. Odwiedzaliśmy dziewczynę dwa razy w tygodniu, zawsze bez wyjątku. Jednak dziś trzeba było przerwać ten ciąg, bo jest wyjątkowy dzień. Niestety spędzi go na oddziale, a nie ze znajomymi na imprezie no, ale cóż. 

Prawie pięć miesięcy nie słyszałem już jej cudownego głosu, który czasem śni mi się po nocach. Są to wtedy takie poranki, kiedy nie chcę się już nigdy obudzić, aby cały czas ją słyszeć. 

Jednak dziś wiedziałem, że muszę wstać i do niej pojechać. Byłem umówiony z przyjacielem na czternastą, ale nie mogłem tak długo czekać. Dochodziła dopiero ósma, więc postanowiłem, że odwiedzę ją na razie sam. Ubrałem zwykłe, szare dresy i bluzę z kapturem, po czym opuściłem sypialnie. Wziąłem bułkę do ręki, aby nie tracić czasu na jedzenie i założyłem buty. Opuściłem mieszkanie i wsiadłem do samochodu. Po drodze zjadłem śniadanie, a po piętnastu minutach stałem już przed wejściem do odpowiedniej sali. 

Stresowałem się. Sam nie wiem dlaczego, ale było to dla mnie ważne spotkanie, bo zazwyczaj przychodziłem tu z jej baratem, a teraz byłem sam. Sam z nią. 

Wszedłem powoli do pomieszczeniu i od razu spojrzałem w stronę łóżka, na którym leżała. Wyglądała jak zwykle pięknie, mimo tego, że była blada. Udałem się na koniec sali, gdzie leżała i zająłem krzesło, stojące obok dziewczyny. Chwyciłem jej delikatną, ale piękną dłoń, która wydawała mi się bardzo krucha i zwróciłem wzrok na jej twarz. Miała zamknięte oczy, jednak wiedziałem, że pod tymi powiekami kryją się najpiękniejsze tęczówki, jakie było mi dane w życiu widzieć. 

-Cześć - przywitałem się. 

Innym mogłoby się to wydawać dziwne, jednak dla mnie, była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Bo wiedziałem, że ona mnie słucha. 

-Wszystkiego najlepszego -niemal wyszeptałem, a mój głos się załamał. Czułem jak w moich oczach zbierają się łzy, a ja pozwoliłem im wypłynąć, bo przy niej nie wstydziłem się płakać. 

-Nie wiem jak długo będziesz jeszcze tu leżeć, ale wiedz, że ja będę czekał -kontynuowałem mój monolog. -Tyle ile będzie trzeba i nawet dłużej. 

-Będę czekał, dopóki nie będziesz gotowa do nas wrócić - zrobiłem krótką przerwę i spuściłem wzrok na jej dłoń, którą nadal trzymałem. -Będę z tobą już zawsze i nigdy cię nie opuszczę. 

-Obiecuję, a wiesz dlaczego? -zapytałem i znowu spojrzałem na jej spokojną twarz.

Poczekałem chwilę jakbym czekał na jej odpowiedź. A może i czekałem? Sam nie wiem, ale wiedziałem co chcę jej powiedzieć. I wiedziałem, że ona mnie słucha. 

-Bo cię kocham.


1000 słów. 😘

I to już koniec, moi kochani. Czekajcie jeszcze na epilog!!! Tam też będzie kilka słów ode mnie, więc tutaj nic za bardzo nie piszę. Mam tylko nadzieję, że się wam podobało, buziak. ❤️❤️❤️





Wszystko okejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz