o s i e m

548 42 19
                                    

Okazało się, że Kotwica była naprawdę popularnym miejscem.

Poprzedniego dnia, mimo że Will czuł się, jakby pracował co najmniej tyle, co osobisty służący królowej Anglii, restauracja pozostawała względnie pusta - a przynajmniej na tyle pusta, że Will wątpił w potrzebę zatrudniania trzech pełnoetatowych kelnerów.

Ale okazało się, że największy ruch jest w piątki.

Will wrócił na kilka minut przed otwarciem o 9:30, myśląc, że ma czas, by porozmawiać trochę z Max i Jane o Mike'u - ale nie miał nawet czasu, by w pełni wyschnąć, zanim do restauracji uderzyły tłumy. Biegał w kółko przez wiele godzin bez przerwy, walcząc o to, by zapamiętać, kto zamówił rybę z frytkami, a kto lody waniliowe z posypką, jednocześnie modląc się po cichu, by nie doszło do pomieszania zamówień albo żeby nie wywrócił się z tacą pełną jedzenia.

O dziwo, nie upadł - a było już po pierwszej. Tłumy właśnie znikały i w końcu Will mógł odetchnąć i iść po butelkę wody, o której fantazjował od wielu godzin.

Zerknął jeszcze raz, by upewnić się, że Max poradzi sobie sama, po czym szybkim krokiem udał się do pokoju dla personelu.

Spotkał tam Jane, czytającą książkę na jednej z kanap. Jak zwykle, wyglądała na całkowicie spokojną i ani trochę nie zmęczoną. A więc to tam poszła! Uśmiechnęła się do niego, wkładając zakładkę i kładąc książkę okładką do dołu na kanapie.

"Jak idzie drugi dzień?" zapytała, gdy podszedł do małej lodówki w rogu, wyjmując butelkę wody.

"Dobrze - po prostu jest bardzo wyczerpujący", odpowiedział i zaczął nalewać wodę do szklanki. Kiedy pił, Jane zabrała głos.

"Czekaj, nie miałeś jeszcze przerwy?! O boże, pracujesz non stop od rana?!" zawołała, nagle wyglądając na naprawdę zaniepokojoną. Will, nie widząc problemu, wzruszył ramionami.

"Tak", powiedział, odstawiając pustą butelkę, "Zmiana kończy się za godzinę, dam radę".

"Nie, musisz zrobić sobie przerwę! Czy w ogóle coś jadłeś?" zapytała, a Will zastanowił się przez sekundę, zanim potrząsnął głową. Nie był nawet głodny, ale był zaskoczony, że nie pomyślał nawet o jedzeniu po podaniu tak dużej jego ilości.

"Idź, znajdź sobie jakiś stolik. Przyniosę ci coś do jedzenia", powiedziała zmartwiona i za razem wściekła Jane, wstała, poprawiając koszulę.

"Nie, Jane, poradzę sobie, proszę, nie skracaj sobie przerwy z mojego powodu!" próbował protestować, ale dziewczyna potrząsnęła głową.

"Nie bądź śmieszny, i tak się już skończyła" - odpowiedziała.

Will nie do końca jej wierzył, ale uznał, że może dobrym pomysłem będzie trochę posiedzieć. Wczesna pobudka wymieszana z godzinami spędzonymi na słońcu i brakiem jedzenia zaczynała sprawiać, że kręciło mu się w głowie.

"Dzięki", uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.

Usiadł na jednym z drewnianych krzeseł, wzdychając - jak starszy człowiek.

Położył głowę z powrotem na stole, zamykając oczy, a słońce obmywało jego twarz. To było miłe, ciepło promieni bez wątpienia paliło jego twarz. Rozmowy ludzi siedzących wokół niego, dzieci śmiejące się i krzyczące, dorośli goniący za nimi, fale rozbijające się o piasek, nawołujące mewy - słyszał to wszystko. Wypełniało to jego głowę, ale zamiast go niepokoić, dźwięki były prawie... pocieszające. Odprężające.

𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz