d w a d z i e ś c i a d z i e w i ę ć

408 42 35
                                    


Cztery minuty.

Will był cztery minuty od domu.

Wiedział dokładnie, gdzie się znajduje, przemierzał tę drogę niezliczoną ilość razy: google maps powiedziałoby ci, że od domu dzieli cię siedem minut, ale chłopak wiedział lepiej niż google maps.  W przeciwieństwie do aplikacji wiedział, że jeśli pójdzie małą kamienną ścieżką za niebieskim domem, dotrze tam w nie więcej niż cztery minuty.

Mike pokazał mu ten skrót.

Był tak blisko, że było to zabawne - bo gdyby wyszli pięć minut wcześniej z komisariatu, Will byłby już w domu. Byłby w domu i ta noc by się wreszcie skończyła. Zabawne było to, że tego tragicznego spotkania można było uniknąć, gdyby był tu wcześniej o te pieprzone pięć minut.

Pięć minut zmieniło by absolutnie wszystko. Czy to nie zabawne?

Tylko że w rzeczywistości nie było. Nic nie mogło być śmieszne, nie kiedy był tak cholernie przerażony.

• • • • •

Było tak, jakby w jednej chwili zmęczenie zniknęło z mózgu Willa. Ta ospałość, która ogarnęła każdy mięsień w jego ciele, zniknęła całkowicie, robiąc miejsce dla adrenaliny. Adrenaliny, która uczyniła go czujnym, sprawiła, że wszystko przed nim wydawało się całkowicie jasne.

Był przekonany, że widzi, jak  szczęka Tyler'a się zaciska, jak jego idealne zęby wydają obrzydliwy dźwięk, gdy się o siebie ocierają.

Ramiona Tylera drżały z tego absolutnie ogromnego gniewu. Drżenie było lekkie, ale dla Willa wydawało się tak gwałtowne, jak statek kołyszący się na strasznych wodach. Przechodziły w dół jego ciała, a wzrok Willa podążał za nimi niemal bezwiednie. Widział jego palce - jego knykcie wciąż były purpurowo-niebieskie od ataku na Willa zaledwie kilka godzin temu - Boże, czy to naprawdę wydarzyło się zaledwie kilka godzin temu?

Słyszał, jak powietrze ucieka z tych zaciśniętych warg, i nie miał innego wyboru, jak tylko ponownie spojrzeć w górę. Na jego piękną, ale zniechęcającą twarz. Na jego wspaniałe, przerażające zielone oczy. Oczy, które jeszcze tydzień temu wydawały się być całkowicie pełne dobra, współczucia. Na twarz, w którą naprawdę wierzył, że może nauczyć go kochać.

Twarz, której zaczął się bać, którą gardził.

Jedno słowo wystarczyło, by pokazać Willowi, jak straszne stanie się wszystko.

I prawie się załamał. Prawie padł na kolana, zalał się łzami i błagał chłopca przed sobą, by oszczędził mu dalszego bólu. Prawie obiecał, że będzie dobry, że zostanie. Jakkolwiek niedorzeczna i dramatyczna mogłaby się wydawać ta opcja, byłaby najłatwiejsza. Najmniej bolesna - tylko że tak naprawdę nie była to żadna opcja, ponieważ poszedł na policję. Powiedział Max i Jane, i dlatego nie było sposobu, by się wycofać. Nie było sposobu, by oszczędzić sobie bólu, a z wyrazu twarzy Tylera wynikało, że wiedział, iż ich sekret został ujawniony. Że Will go ujawnił.

I zanim zdążył się zastanowić, co teraz zrobi, Tyler zrobił krok do przodu.

"Przestań" - powiedział Will, a słowa wyszły z jego ust bez uprzedniej konsultacji z mózgiem - "Po prostu, proszę Tyler, przestań ".

Will wiedział, że jeśli chłopak przybliży się do niego choćby o kilka centymetrów, poczuje jego dziwny, ciepły i miły zapach. Zapach cynamonu, ten nieziemski, słodki zapach z księgarni. Następny krok sprawi, że Will znajdzie się w zasięgu jego rąk.

W zasięgu ciosu.

"Nie zrobiłeś tego. Powiedz mi, że tego nie zrobiłeś." powiedział Tyler, a jego głos był pełen tych samych gniewnych drżeń, które Will wciąż widział.

"Przestań. Proszę, przestań", powiedział ponownie Will - i był zaskoczony tym, jak równy, jak spokojny był jego głos, ponieważ wewnątrz trząsł się ze strachu.

"Wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Wiesz o tym. Przyszedłem tylko przeprosić, a ty..." był zły i z każdą sekundą stawał się coraz wścieklejszy, ale przynajmniej się do niego nie zbliżył.

"Skrzywdziłeś mnie, skrzywdziłeś mnie cholernie, ale jeśli teraz przestaniesz, nic więcej się nie stanie. Po prostu pozwól mi wrócić do domu, a wszystko będzie dobrze, okej?" jego głos był nadal spokojny, kojący. Po raz kolejny, nie jego własny - ale tym razem w dobry sposób.

"Jestem twoim chłopakiem, Will. jestem twoim chłopakiem i nigdy nie..." zaczął ponownie, ale mniejszy potrząsnął głową.

"Nie jesteś moim chłopakiem. Przestałeś nim być już dawno temu". Prawdopodobnie nie była to najmądrzejsza rzecz do powiedzenia, ponieważ w trakcie mówienia twarz Tylera zrobiła się czerwona z czystej wściekłości - ale musiał to powiedzieć. Nie mógł znieść tego, że ten potwór stoi tutaj i mówi, że jest jego chłopakiem. Żołądek skręcał mu się, słysząc jak to mówi, po prostu to stwierdzenie związane z tak okropną osobą wywoływało u niego chęć zwrócenia wszystkiego co dzisiaj jadł. Stwierdzenie, które było tak piękne, słowo, które miało opisywać kogoś wyjątkowego.

"Nie bądź kurwa śmieszny-" powiedział Tyler, jego słowa znów zamieniły się w ten dziwny syczący dźwięk, i w końcu zrobił ten jeden krok, a Will wiedział, że nadchodzi cios, zanim go poczuł, ale teraz wiedział też dokładnie, co musi zrobić.

Knykcie wcisnęły się w jego policzek, ten, który uszkodził już rano - i może to przez to, że wiedział, że to nadejdzie, albo przez adrenalinę wciąż pompującą w jego żyłach - ale cios nawet nie zabolał. Nie sprawił, że się potknął, a sekundę później to on był tym, który rzucił się do przodu.

Twarz Tylera zaczęła się wykrzywiać ze zdziwienia, ale Will nie czekał, aż wyraz się uspokoi: szybkim ruchem podniósł nogę i ugodził Tylera prosto w krocze.

Nie czekał, aż uświadomi sobie, że to zrobił. Nie czekał, aż zaskoczony wyraz twarzy Tylera zmieni się w wyraz bólu, aż jego kolana praktycznie się ugną.

Bo teraz biegł obok niebieskiego domu, obok Tylera, szybciej niż kiedykolwiek w życiu, nie mając w głowie nic poza strachem.

Cztery minuty do domu, ale zdążył w dwie.

I kiedy dotarł do ogromnej posiadłości należącego do jego gospodarzy, Tyler nie był jeszcze za nim. Kiedy wszedł drzwiami, do środka domu, wszystko było jak zawsze.

Jego bose stopy lekko uderzały o podłogę, pozwalając mu uniknąć skrzypienia. Pozwalając mu skradać się po schodach w stanie absolutnej ciszy. Jak duch, niewidzialny i cichy - ale tym razem, zamiast omijać drzwi, aż dotrze do ostatnich, zatrzymał się przy pierwszych drzwiach w holu.

Nie wiedział, dlaczego to robi, ale o godzinie piątej trzydzieści, Will zapukał do drzwi.

Drzwi pokoju Mike'a.

• • • • •

Zachęcam do dawania gwiazdek i pisania komentarzy, będzie mi bardzo miło! :D
Życzę miłego dnia/nocy! :))

𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz