d w a

863 53 110
                                    

Kiedy dotarli do drzwi, Max puściła rękę Will'a, ciągnąc szklane drzwi obiema rękami.

"Przepraszam, te drzwi są po prostu - ugh! Kurwa!", jęknęła, gdy zmagała się z ich otwarciem, drzwi drżały i grzechotały, ale nie otwierały się.

"Mogę pomóc." Zaoferował Will, sięgając lekko do przodu.

"Nie, nie - muszę tylko w specyficzny sposób przekręcić klamkę i - ugh! W końcu!" Udało jej się w końcu otworzyć drzwi i podparła je, aby upewnić się, że tak pozostanie.

"Czy mógłbyś podać mi te cegłę?" Zapytała, kiwając w stronę małej, białej cegły opartej o ścianę. Will pospiesznie upuścił swoją torbę, chwytając przedmiot i przykładając go do drzwi, by pozostały otwarte.

"Dzięki", odpowiedziała Max, odsuwając się, "I przepraszam za to. To nie było najlepsze powitanie, wiem - ale obiecuję, że reszta tego miejsca jest znacznie lepsza."

Will zaśmiał się nerwowo i mamrotał coś o tym, że jest w porządku.

Nie chodziło o to, że to była niezręczna sytuacja, po prostu Will był nerwowy w towarzystwie rówieśników. Dzieci w jego wieku zbytnio za nim nie przepadały, był zbyt cichy, zbyt kujonowaty, zbyt gejowski - zawsze było coś przez co był nielubiany. W swoim rodzinnym mieście Hawkins w Indianie nie miał przyjaciół, jakkolwiek smutnie to brzmiało. Właściwie to nie tylko brzmiało smutno, to było smutne.

Był inny. Zawsze był inny.

Kolejny powód, dla którego cieszył się z wyjazdu na lato - szansa na poznanie nowych ludzi. Naprawdę chciał, żeby Max go polubiła, ale nie wiedział jak się zachować, więc stanie i czekanie, było jedyną rzeczą jaką mógł zrobić.

Max wkroczyła do restauracji, a Will chwycił swoją torbę i pospieszył za nią.

Była to ogromna sala z wieloma stolikami, która miała tylko trzy ściany, otwarcie na morze i miejsce do siedzenia. Było prawie tak, jakby w ogóle nie wszedł do środka, nawet dwie że ścian, były zasłonięte przez ogromne okna. Kilka miejsc było gustownie udekorowanych muszelkami, nie tandetnie, ale naprawdę ładnie. Małe głośniki stojące po każdej stronie sali wypełniały przestrzeń muzyką, która idealnie pasowała do atmosfery tego miejsca.

Max szła dalej, jej klapki głośno uderzały o podłogę. Przeszła przez salę do małych drzwi, których Will nawet nie zauważył.

"Idziesz?" Zapytała, jej głos odbił się echem po całej restauracji.

Will lekko się zaczerwienił i przeszedł przez pokój kilkoma szybkimi krokami - jego trampki nie uderzały o podłogę tak głośno jak klapki Max, ale dla niego to i tak było głośne jak maszerujący słoń.

W końcu dotarł do Max, która pchnęła małe drzwi i otworzyła je.

W pokoju były jasnoniebieskie ściany, kilka białych kanap i mały, ale wysoki stół. Małe okno wpuszczało do środka słońce.

Na jednym ze stołków barowych obok stolika, siedziała brązowowłosa dziewczyna, borykająca się z kostką rubika. Jej krótkie brązowe włosy były zaczesane w niechlujny kok, a jej brązowe oczy promieniowały słodyczą i ciepłem. Była ubrana w strój identyczny do tego, który miała na sobie Max, tylko na plakietce widniał napis "Jane".

𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz