e p i l o g

575 43 57
                                    


𝐝𝐰𝐚 𝐭𝐲𝐠𝐨𝐝𝐧𝐢𝐞 𝐩óź𝐧𝐢𝐞𝐣


• • • • •

Czas to zabawna rzecz.

Jego dwa tygodnie z Tylerem - Boże, czy to naprawdę był tak krótki czas - wydawały się wiecznością. Być może było to jego wyczerpanie lub strach, lub po prostu ogólna okropność tego wszystkiego, ale jego dwa tygodnie z Tyler'em wydawały się co najmniej dwoma latami.

Jednak jego dwa tygodnie z Mike'm...

Jego dwa tygodnie z Mikem również wydawały się wiecznością, ale jednocześnie mijały szybciej niż cokolwiek w jego życiu.

Kiedy był z Mike'm, minuty rozciągały się w błogą wieczność. Każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy moment, kiedy widział swojego pięknego czarnowłosego chłopaka - te chwile sprawiały, że życie zwalniało. Delektował się każdą sekundą spędzoną z Mike'm, nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał dość. Dość pocałunków, dość uścisków, dość chwil spędzonych razem.

Był też inny rodzaj wieczności, ten, którego najbardziej się obawiał. Te minuty okropnej wieczności to każda sekunda, którą musiał spędzić bez niego: każda zmiana, każda noc, kiedy leżał w łóżku, wiedząc, że Mike jest zaledwie kilka drzwi dalej - tak blisko, a jednak tak daleko. Każdego ranka musiał iść sam do pracy, nawet pełne zabawy popołudnia z Max i Jane zabarwione były oczekiwaniem na ponowne spotkanie z Mike'm.

Ponieważ w przeciwieństwie do Tylera, nie spędzał z nim każdej sekundy każdego dnia.

Ale też w przeciwieństwie do Tylera - bardzo, bardzo chciał.

To wszystko działo się za szybko. Ponieważ w ciągu kilku minut wydawało się, że dopiero co pocałowali się po raz pierwszy - a teraz Will otwierał oczy w swój ostatni poranek w domu Wheeler'ów, zastanawiając się, gdzie podział się cały jego czas.

Nie było mowy, żeby to był jego ostatni dzień. nie było mowy, żeby to był ostatni raz, kiedy absurdalnie jasne słońce w tym ciepłym miasteczku na plaży mogło go obudzić. Nie było mowy, żeby jutro o tej porze był w domu, a kilka promieni słońca, które przedostałyby się przez ciasno upakowane drzewa, zrobiłyby niewiele poza słabym oświetleniem - i zdecydowanie nie wystarczyłyby, żeby położyć kres jego drzemce.

Wiedział, że ten dzień nadejdzie - oczywiście, że wiedział, ale w mgle tych słodkich, niekończących się minut nie wydawało mu się, że czas naprawdę się porusza. Myśl o powrocie do domu, z powrotem do okropnego, zimnego i ciemnego Hawkins. Cóż, pewnie przesadzał, ale wszystko wydawało się ciemne po pobycie w tym ciepłym i słonecznym mieście.

Może po prostu nie spodziewał się, że będzie tak przygnębiony perspektywą powrotu do domu.

Głowa do góry, próbował spojrzeć na to z pozytywnej strony, to nie na długo. Jeszcze tylko kilka dni i będziesz w Yale!

I to w zupełności wystarczyło, by się uśmiechnął. Przecież właśnie na to pracował przez cały ten czas: to było jego marzenie od dziecka.

I dzięki grubemu czekowi spoczywającemu w jego już spakowanym plecaku, to marzenie w końcu stanie się rzeczywistością - i w końcu, czyż nie po to było to całe lato?

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞 🎉
𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz