j e d e n

1.1K 55 67
                                    

W chwili, gdy Will wysiadł z pociągu, jego torba się rozerwała.

Bo oczywiście, dlaczego cokolwiek miałoby pójść po jego myśli, kiedy tego chciał? Brązowy jan-sport był jego wiernym pomocnikiem od czasów szkoły podstawowej, trzymając ciężkie książki i zeszyty przez lata.

Teraz, gdy się nad tym zastanowił, może rzeczywiście powinien zakupić nowy plecak przed wyjazdem.

Ale dlaczego musiał się rozerwać teraz? Dlaczego tutaj?

Will upadł na kolana, odgarniając cynamonowe włosy z twarzy i zbierając rozrzucone rzeczy. Czuł, że ludzie się na niego gapią i nie mógł powstrzymać się od zaczerwienienia twarzy. Chwycił ładnie złożone ubrania i wepchnął je do torby tak szybko, jak to możliwe, chcąc stamtąd uciec tak szybko, jak tylko mógł, poza tym ziemia na dworcu była brudna i obrzydliwa i naprawdę nie chciał, żeby jego rzeczy leżały na niej zbyt długo.

Powoli podniósł swój telefon, który upadł na ziemię ze wszystkim innym.

Proszę nie bądź zniszczony, proszę, nie bądź zniszczony, proszę, nie bądź zniszczony. Modlił się cicho, gdy odwrócił go na drugą stronę, okazało się, że ekran był całkowicie rozbity.

Podjął jedną próbę włączenia telefonu, ale szczerze mówiąc nie był zaskoczony, gdy ten nie odpowiedział. Bo znowu, dlaczego coś miało by pójść po jego myśli.

Nie była to wielka strata, po prostu stary iPhone 4. Nie miał na nim nic ważnego, jedyna rzeczą, na której mu zależało, była jego pobrana muzyka, a ta i tak była na MP3. Jedynym powodem dla którego potrzebował tego cholernego telefonu, było to, że jego nadopiekuńcza mama oszalałaby, gdyby nie wysłał jej SMS-a.

A także, że naprawa będzie dużym wydatkiem, a cały sens tego lata polegał na zarabianiu pieniędzy, a nie ich wydawaniu.

"Potrzebujesz pomocy, dzieciaku?" zapytał z góry, ubrany w garnitur mężczyzna, patrząc na niego ze współczuciem.

"N-nie, poradzę sobie, dziękuję" - odpowiedział Will, upychając zepsuty telefon do kieszeni, chwytając swoją torbę i wskakując z powrotem na nogi. Otrzepał kolana swoich jeansów próbując pozbyć się z nich brudu.

"Jeśli jesteś pewien", mężczyzna wzruszył ramionami i właśnie zaczął odchodzić w swoją stronę, kiedy Will go zatrzymał.

"Właściwie, czy wie pan może, którym autobusem mogę dostać się do - umm, kotwicy? To ta restauracja na plaży -"

"Tak znam tą restaurację. Autobus numer 5 powinien cię wysadzić tuż obok niej" - powtórzył mężczyzna, a Will przytaknął.

"Dziękuję!" odpowiedział, a mężczyzna odwzajemnił kiwnięciem głową, dołączając do ludzi zmierzających do wyjścia ze stacji.

Will chwycił obiema rękami swoją podartą torbę i ruszył za nimi, starając się utrzymać wszystko w jej wnętrzu. Westchnął lekko.

Pięć minut w mieście, w którym miał spędzić całe swoje lato, a już zdążył coś zepsuć i się skompromitować.

Dobra robota, Will!

• • • • •

Mężczyzna miał rację, bo numer pięć zatrzymał się na małej stacji na szczycie wzgórza, tuż przy plaży.

𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz