t r z y d z i e ś c i d w a

396 35 77
                                    


Pożerał swoją kanapkę, zatrzymując się tylko po to, by zlizać roztopiony ser, który przesiąkł przez jego palce i spływał po jego dłoni.

Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był głodny, ale to miało sens: minęło wiele dni, odkąd spożywał jakiekolwiek jedzenie, a teraz, gdy miał je przed sobą, chciał jeść cały czas.

Pochłaniał właśnie drugiego już tosta z serem, ledwo pamiętając o oddychaniu między kolejnymi kęsami. Chleb był lekko przypalony, twardy pod zębami, ale masło rozłożone hojnie na kromkach wraz z plastrami sera wystarczyło, by stworzyć, jak dla Willa, idealny smak. Popijał posiłek lodowatą coca-colą, słodki napój zmieszał się z serem, tworząc w ustach dziwne, ale nie nieprzyjemne uczucie.

Mike stał obok niego na wyspie kuchennej, uśmiechając się i obserwując, jak Will je. Sam nie chciał wznieść toastu, poprzestając na butelce coli - butelce, która była już w połowie pusta, choć wydawał się bardziej zainteresowany przekazywaniem jej z rąk do rąk niż jej wypiciem.

"Dobre, co?" zapytał, gdy Will przełknął ostatnie kęsy kanapki, upijając ostatni łyk trzeciej butelki coli i trzaskając nią o stół nieco mocniej niż było to konieczne, gdy wydał z siebie zadowolone westchnienie.

"Tak," odpowiedział. Nie jadł przecież tostów z serem pierwszy raz w życiu - dzieciak, który musiał robić sobie obiad 5 razy w tygodniu, nie umiał zrobić sobie niz innego niż to - ale tosty z serem Mike'a naprawdę były lepsze. A może po prostu był tak głodny.

Zdecydowali się zostać w domu na lunch i Will był skrycie zadowolony. Restauracja oznaczałaby spotkanie z Max i Jane, a chociaż bardzo chciałby zobaczyć swoich przyjaciół, miło było spędzić trochę czasu z Mike'm, sam na sam.

Siedząc w kuchni, w bluzie z kapturem od większego i z Mike'em w odległości zaledwie kilku centymetrów... czuł się tak, jakby byli parą-

"Zjadłeś go tak szybko, że pewnie toster jest jeszcze ciepły" - zażartował Mike, a Will oczywiście się zaczerwienił. Trochę się zagalopował z jedzeniem i musiał to być mało atrakcyjny widok. Ale teraz był najedzony, może nawet za bardzo: jego żołądek był tak wypełniony, że niemal czuł go w gardle. Musiał skupić całe swoje ciało by uniknąć potężnego beknięcia, które groziło wybuchem w każdej chwili.

Coś, czego zdecydowanie nie chciał robić przy facecie, zwłaszcza gdy już zachował się jak krowa, wyjadając mu jedzenie z domu.

"Przepraszam za to-" zaczął Will, śmiejąc się nerwowo, gdy przebierał palcami.

"Nie przepraszaj," wciął się Mike, ponownie uśmiechając się swoim owczym grymasem, "To było jakby seksowne".

Will był tak zaskoczony, że zapomniał udawać uprzejmość - jak Mike mógł pomyśleć, że to jest seksowne? Ale te słowo, które było skierowane do niego, sprawiło, że jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.

"Nie jest, chciałem tylko zobaczyć jak bardzo czerwona może być twoja twarz", uśmiech Mike'a poszerzył się, "Myślę, że oficjalnie osiągnęliśmy status buraka. "

Will otworzył usta w szoku (gdyby mógł się jeszcze bardziej zaczerwienić, zrobiłby to, ale to naprawdę nie było fizycznie możliwe), gdy Mike zdjął ręce z lady i wyprostował się.

"Chodź panie buraczana głowo, chodźmy do restauracji. musimy pokazać Jane i Max, że żyjesz" - powiedział.

Will posłuchał i wstał, ale nie mógł się powstrzymać przed mruknięciem, próbując odzyskać trochę godności, "To się nazywa pan pomidorowa głowa, a nie buraczana głowa".

Na to Mike roześmiał się, zarzucając rękę na ramię Will'owi.

"Punkt Will", przyznał, co wywołało u mniejszego lekki uśmiech, "A tak dobrze mi szło!".

Will dołączył do jego śmiechu, starając się nie pokazać, ile motyli wzbudziło się do życia w jego żołądku przez ramię Mike'a.

I jakby tego było mało dla biednego serca chłopaka, gdy wychodzili z domu Mike po prostu musiał znowu coś powiedzieć.

"A i tak dla przypomnienia, wszystko co robisz jest seksowne i bardzo urocze."

Bo taki właśnie był Mike Wheeler - flirciarz. Zawsze wiedział, co powiedzieć, by serce Willa zabiło szybciej, a to pewnie była tylko nieszkodliwa zabawa...

Dopiero teraz Will zaczął myśleć, że to coś znaczy.

Miał na sobie bluzę z kapturem od Mike'a i praktycznie umierał będąc tak blisko niego i Willowi naprawdę to nie przeszkadzało. W ogóle nie przeszkadzało.

• • • • •

Szli w kierunku restauracji, przechadzając się powoli po ciepłym piasku. Nie mieli powodu, by się spieszyć, i cieszyli się po prostu rozmową między sobą. Cieszyli się słońcem, cieszyli się ciepłem, cieszyli się wzajemnie swoim towarzystwem.

Słońce, piasek, bluza z kapturem, dłoń Mike'a - wszystko to dodawało tyle ciepła, że czuł się prawie jak w piecu.

A jednak nie zrezygnowałby z żadnej z tych rzeczy. Nie zrezygnowałby z żadnej sekundy tego najdoskonalszego popołudnia. Nic nie mogło tego teraz zepsuć, nawet jego wciąż zdezorientowany umysł i jego obolała twarz. Był tak czysto szczęśliwy, tak rozpromieniony, że czuł, iż nic nie może go załamać.

Nie wtedy, gdy jego żołądek był tak pełen najpyszniejszych grzanek z serem, nie wtedy, gdy Mike trzymał go tak blisko (platonicznie czy nie, w tej chwili go to nie obchodziło), nie wtedy, gdy miał zobaczyć swoich przyjaciół.

Powinien był wiedzieć, że to nie potrwa długo. To wyglądało tak, jakby wszechświat usłyszał jego radosny umysł i potraktował te przemyślenia jako wyzwanie, jakby jakaś kosmiczna istota usłyszała, że jest szczęśliwy i zawołała do niego z góry: "Ah tak? Zobaczymy czy będę mógł to zmienić ".

Ponieważ w ułamku sekundy, w jednej chwili, stanął przed nimi on.

Był tam.

• • • • •

Na początku chcę bardzo przeprosić, że przez tak długi czas nie było rozdziału, ale mam naprawdę mnóstwo nauki, plus nie miałam ostatnio żadnych chęci do tłumaczenia. Zwyczajnie nie umiałam się do tego zabrać. Więc jeszcze raz przepraszam i tym razem obiecuję na życie swojej siostry, że następny rozdział pojawi się w sobotę. Dajcie znać so u was!!

Zachęcam do dawania gwiazdek i pisania komentarzy, będzie mi bardzo miło! :D
Życzę miłego dnia/nocy! :))

𝐒𝐮𝐦𝐦𝐞𝐫 𝐉𝐨𝐛 ||𝐁𝐲𝐥𝐞𝐫|| 𝐓ł𝐮𝐦𝐚𝐜𝐳𝐞𝐧𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz