Niven
Wyszłam do ogrodu. Miałam na sobie krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem. Pod spodem miałam wygodną bieliznę. Nikt nie miał prawa odbierać mi prawa do wygody. Nie po tym, co się stało.
Yuri podążał za mną. Niko został w domu, gdyż powiedział, że musi zająć się jakąś papierkową robotą. W głębi duszy domyślałam się, że chodziło o handel kobietami, ale nie miałam siły, aby wdawać się z nim w dyskusję.
Szłam krętymi ścieżkami pomiędzy drzewami. Patrzyłam w górę i widziałam piękne słońce oraz ptaki, które siedziały w koronach drzew. Nie miały pojęcia, że przed ich oczami miała miejsce tragedia. Zrobiłabym wszystko, aby stąd uciec, ale gdy zbliżałam się do wyjścia z posiadłości, coraz bardziej docierało do mnie, że stąd nie było możliwości ucieczki.
Podeszłam do wysokiej na kilka metrów bramy, po której bokach znajdował się równie wysoki mur. Nie zważając na dwóch strażników, którzy pilnowali wejścia do królestwa Mastera Rose'a, chwyciłam dłońmi pręty bramy. Przycisnęłam twarz do zimnego żelaza i westchnęłam ciężko. Próbowałam coś dostrzec, jednak wyglądało na to, że mój właściciel mieszkał na pustkowiu. Otaczały nas drzewa i tylko to mogłam zobaczyć.
Yuri cierpliwie na mnie czekał. Wiedział, że nie ucieknę. Moje ciało było wykończone, podobnie jak umysł. Było mi smutno i czułam w sobie pustkę. Dotarło do mnie, że naprawdę nie miałam po co stąd uciekać. Wiedziałam, że gdziekolwiek się znajdowałam, powrót na Skopelos byłby niemożliwy. Nie miałam przy sobie paszportu ani gotówki. Poza tym, Master Rose znalazłby mnie wszędzie, gdzie bym się udała. Czułam to w kościach.
Zrezygnowana odwróciłam się i spojrzałam na Yuriego. Potężny mężczyzna podał mi rękę. Miał surowy wyraz twarzy, ale ufałam mu. Dlatego podałam mu swoją dłoń i pozwoliłam, aby zaprowadził mnie w stronę pięknego basenu.
Usiedliśmy na dwóch leżakach znajdujących się obok siebie. Wbiłam wzrok w czystą taflę basenu. Oczami wyobraźni widziałam siebie pływającą tutaj, jednak nie mogłam się tu zadomowić. To było moje więzienie, a nie dom. Mimo, że wszystko wskazywało na to, że nigdy nie opuszczę tego miejsca, to nie chciałam do reszty się poddawać, uznając je za swoje bezpieczne schronienie.
- Mój pan ma na imię Archibald?
Yuri uniósł pytająco brwi, gdy na niego spojrzałam. Na pewno nie takiego pytania się spodziewał. Mimo, że miałam do niego wiele innych pytań, to nie czułam się na siłach, aby przeprowadzić kolejną poważną rozmowę. Chciałam odpocząć. Udawać, że wizyta Zephyra i Greya nie miała miejsca. Choć ból, który mi towarzyszył, mówił sam za siebie. To zdarzyło się naprawdę, a mój pan uciekł jak ostatni tchórz, zostawiając mnie samą w chwili, w której najbardziej go potrzebowałam.
- Tak, gwiazdeczko. Twój pan to Archibald. Słyszałaś, jak nazwałem go Archie, prawda?
Skinęłam głową. Wsunęłam dłonie w zaciśnięte uda i spuściłam wzrok.
- Niven, masz prawo żyć tutaj tak, jak na to zasługujesz.
- Co masz na myśli? - spytałam, marszcząc brwi.
Yuri chwycił mnie za ręce. Spojrzałam mu w oczy. Mężczyzna się uśmiechnął. Rozumiałam, dlaczego Niko się w nim zakochał. Yuri, mimo przerażającego wyglądu, był dobrym człowiekiem. Starałam się nie patrzeć na niego przez pryzmat tego, że zgwałcił mnie na jachcie. Może powinnam iść tym tropem i nie postrzegać Rose'a w podobny sposób. On jednak zranił mnie dogłębnie i wątpiłam w to, że miałam szansę, aby wyzdrowieć na duszy.
- Nie bój się nas. Idź do kuchni, gdy jesteś głodna. Jeśli masz ochotę popływać, wskocz w strój i wejdź do basenu. Masz ochotę na obejrzenie jakiegoś ckliwego romansu w telewizji? Wybiorę ci jakiś film z płyt DVD. Nie jest to wolność, jaką mogłabyś się cieszyć u siebie, ale tu jest twoje nowe życie.
CZYTASZ
Master Rose
ActionArchibald Rose. Nazwisko owiane legendą. Mężczyzna, który nie dopuszcza do siebie niegodnych jego majestatowi ludzi. Zanim Rose objął stanowisko jednego z głównych dominujących w klubie BDSM znajdującym się w Rosji, mężczyzna popełnił wiele błędów...