Master Rose
Kiedy wznieśliśmy się na wysokość przelotową, zabrałem Niven do sypialni. Nie zaczekałem nawet na szampana, którego miała przynieść nam Julia. Chciałem posiąść moją żonę. Miałem dla niej przygotowane coś wyjątkowego i nie mogłem się doczekać jej reakcji na to.
- Mężu, zaraz spadnę na głowę!
Przerzuciłem ją sobie przez ramię i dałem klapsa.
- Nie bój nic, kochanie. Nigdy nie pozwolę ci spaść.
Niven uderzała mnie w plecy, ale nie robiła tego mocno, tylko dla żartów. Lubiła się ze mną droczyć, a ja cieszyłem się, gdy pokazywała pazurki. Nie była ślepo posłuszną uległą. Dzięki treningowi z Cherrie Niven stała się pewna siebie i pokazywała, na co ją stać w łóżku. Czasami pozwalałem jej, aby rżnęła mnie sztucznym penisem w tyłek. Nigdy nie czułem się tak męsko, jak wtedy, gdy kazała mi przed sobą uklęknąć i obciągnąć fioletowego fiuta przymocowanego do pasa, który Niven miała wokół bioder. Dla wielu mężczyzn coś takiego mogło być poniżające, ale nic, co było związane z moją żoną, nie było dla mnie zawstydzające.
Zaniosłem ją do samolotowej sypialni znajdującej się na tyłach. Położyłem Niven na łóżku delikatnie jak księżniczkę. Zamknąłem za nami drzwi na klucz, choć Julia nigdy by nam nie przeszkodziła. Za dużo jej płaciłem.
Niven o tym nie wiedziała, ale Julia była ofiarą handlu ludźmi. Odbiłem ją i uratowałem przed tym, aby nie trafiła do meksykańskiej niewoli. Była mi wdzięczna i wypełniała każde moje polecenie. Cieszyłem się, że mogłem jej pomóc.
Podszedłem do Niven powoli, niczym lew do swojej biednej, przestraszonej ofiary. Gdybym mógł, wyszczerzyłbym łzy, ale pozostało mi tylko zdjęcie krawata.
- Wstań, gwiazdeczko. Chyba nie myślałaś, że posiądę cię jak zwyczajny człowiek, prawda?
Moja żona wstała. Podeszła do mnie, a suknia falowała wokół niej niczym woda wokół syrenki.
- Jesteś moim panem. Ty nie jesteś zwyczajny.
Uśmiechnąłem się, kiwając głową.
- Masz rację. Moim marzeniem jest zobaczyć ciebie klęczącą przede mną w tej sukni. Możesz to dla mnie zrobić, żono?
Jej twarz wyrażała podziw i szczęście. Kochałem patrzeć na Niven taką rozanieloną.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, mój królu.
Zapomniałem, że wciąż miałem na głowie koronę. Może założenie jej sobie i Niven nie było mądrym posunięciem, ale ten ślub był dla nas, a nie dla innych ludzi. Poprosiliśmy gości, aby ubrali się tak, jak chcieli i aby nie wstydzili się wyrażać siebie. Nie zdziwiłem się więc, że klubowe dominy pojawiły się ze swoimi uległymi na smyczach. Podobała mi się ta wolność. Nasz klub był miejscem dla osób, które miały czuć się z nami bezpiecznie. Udało nam się stworzyć taką przestrzeń i tylko to było ważne.
Niven, patrząc mi w oczy, uklęknęła przede mną. Objąłem dłonią jej policzek, napawając się niezwykłą urodą mojej królowej.
Nie znałem nikogo tak silnego, jak ona. Nikt nie był tak doskonały, jak moja mała gwiazdeczka.
- Wyglądasz pięknie.
- Dziękuję, panie. Ty z tej perspektywy też wyglądasz niczego sobie.
Zaśmiałem się, gdy moja żona położyła dłoń na moim kroczu i pomasowała mojego twardego już kutasa.
Odsunąłem się od niej na dwa kroki i zacząłem się rozbierać. Najpierw zdjąłem marynarkę, krawat i koszulę, a potem spodnie i bokserki, nie zapominając oczywiście o butach i skarpetkach. Nagi podszedłem do mojej królowej i podałem jej ręce, aby mogła wstać. Obróciłem ją wokół własnej osi, żeby mogła zaprezentować mi się w sukience. Wyglądała bajecznie. Chciałem zatrzymać tą suknię, aby móc spełniać swoje najskrytsze i najbrudniejsze fantazje.
CZYTASZ
Master Rose
ActionArchibald Rose. Nazwisko owiane legendą. Mężczyzna, który nie dopuszcza do siebie niegodnych jego majestatowi ludzi. Zanim Rose objął stanowisko jednego z głównych dominujących w klubie BDSM znajdującym się w Rosji, mężczyzna popełnił wiele błędów...