29

4.9K 151 11
                                    

Master Rose

Trzymałem Ingrid za rękę, słuchając płaczu Domenica i Aleka. Mężczyźni zeszli na dół kilka minut temu i usiedli na kanapie, przytulając się do siebie. Czułem się tu jak intruz, będąc z ich ukochaną kobietą, ale przecież nie żyła. Poza tym, za nic w świecie nie zostawiłbym ich bez opieki.

Nie musieliśmy długo czekać na przyjazd doktora Dostoyevsky'ego. Mężczyzna po czterdziestce wszedł do domu z pochyloną głową. Był sam. Na pewno bał się, że Domenic go zabije za to, iż zataił informacje o stanie zdrowia Ingrid. Dlatego uważnie obserwowałem przyjaciela. Domenic, podobnie jak ja, zabił już niejednokrotnie. W przeciwieństwie do mnie, przestał to robić, gdy poznał dwie miłości swojego życia.

- Witam, panowie. Przepraszam, że...

Domenic dopadł do doktora w jednej chwili. Alek krzyknął z przerażenia. Wstałem, patrząc na to, jak mój przyjaciel chwyta Dostoyevsky'ego za kołnierz. Żyły na dłoniach Domenica były doskonale widoczne, podobnie jak furia w jego oczach. Czułem, że szykowała się prawdziwa wojna dwóch potężnych charakterów, do której nie mogłem jednak dopuścić.

- Domenic, odsuń się od niego.

- Rose, ale...

- Powiedziałem, że masz się odsunąć.

Byłem wdzięczny samemu sobie za to, że miałem takie zdolności służące dominowaniu nad innymi. Domenic, podobnie jak ja, czasem tracił grunt pod nogami. Byliśmy dla siebie pomocą, gdy tego potrzebowaliśmy. Domenic nie lubił, gdy przejmowałem nad nim kontrolę, wydając mu rozkazy, jednak gdy tego potrzebował, nie wahałem się użyć siły.

Domenic ustąpił. Odsunął się dwa kroki od doktora, który był już czerwony na twarzy ze stresu. Mężczyzna spojrzał na martwe ciało Ingrid leżące na kanapie i spuścił wzrok. Sam na miejscu Domenica również byłbym wściekły i zapewne doszłoby między mną a doktorem do rękoczynów, jednak nie mogłem do tego dopuścić. Nikt nie przejąłby się śmiercią Dostoyevsky'ego, jednak nie mógłbym pozwolić na to, aby mój przyjaciel zabił mężczyznę na oczach Alka. Chłopak nigdy by do siebie po tym nie doszedł. Wystarczającym ciosem była dla niego śmierć Ingrid. Wiedziałem, że miną miesiące, a może lata, zanim Alek się z tego otrząśnie. Byłbym potworem, fundując mu kolejne zmartwienia.

- Porozmawiajcie na spokojnie. Wiem, że jest to trudne, ale musicie dojść do porozumienia i wszystko sobie wyjaśnić.

Moja prośba dostała usłyszana, ale nie wysłuchana.

- Jakim sposobem mam spokojnie słuchać tego skurwiela? Drań zabił mi kobietę!

- Nie zrobiłem tego, panie Domenicu - oznajmił pokornie mężczyzna. Ogromnie się zdziwiłem, gdy Dostoyevsky uklęknął przed moim przyjacielem. Ludzie wielokrotnie okazywali nam w ten sposób szacunek. W środowisku byliśmy uznawani za gangsterów, a co za tym szło, cieszyliśmy się dużym szacunkiem. Doktor miał świadomość tego, że mógł umrzeć, dlatego wyzbył się resztek godności i padł na kolana.

- Zabiłeś moją Ingrid - warknął zwierzęco Domenic, do którego podszedłem, aby potrzymać dłoń na jego ramieniu. - Miałeś obowiązek poinformować mnie o tym, że umierała.

- Panienka Ingrid błagała, abym nic panu nie mówił. Rozumiem pana rozgoryczenie. Wiem, że chciałby mnie pan zabić. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie moja córeczka, która jest w drodze.

- Córka? Będziesz miał, kurwa, dziecko?

Dostoyevsky przytaknął skruszony.

- Tak, panie Domenicu. Kilka miesięcy temu poznałem wspaniałą kobietę. Katrinę. Chciałbym z nią spędzić resztę życia. Nie znamy się długo, ale córka nie była wpadką. Oboje jesteśmy w wieku, w którym czas najwyższy założyć rodzinę. Sam z chęcią zabiłbym człowieka, który przyczyniłby się do śmierci mojego dziecka, więc w pełni pana rozumiem. Proszę mi jednak wierzyć, że Ingrid tego chciała. Nie chorowała po raz pierwszy. Nowotwór zaatakował znowu, nie pozostawiając nadziei. Ingrid była w bardzo złym stanie. Nie pokazywała tego po sobie, gdyż przepisałem jej leki, które miały umożliwić jej lepsze funkcjonowanie przez krótki okres czasu. Żadne leczenie by jej nie pomogło, panie Domenicu.

Master RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz