Master Rose
- Przyjechałeś tutaj, abym cię ukarał, prawda?
- Tak, panie.
- Przysięgasz, że ulegle zniesiesz karę?
- Tak, panie.
- W takim razie nie przedłużajmy. Chodź za mną do pokoju tortur. Na czworakach.
Domenic wyszedł z pokoju. Przełknąłem dumę i na czworakach zacząłem kroczyć za nim. Mój przyjaciel nie szedł szybko, więc miałem czas, aby za nim nadążyć. Nie czułem się dobrze w roli uległego, jednak byłem wdzięczny Domenicowi, że chciał się mną zająć. Rozumiał, że potrzebowałem poczuć czyjąś dominację nad sobą. Znał mnie tak, jak nikt inny. Ufałem mu i wiedziałem, że jakąkolwiek da mi karę, będę czuł się po niej oczyszczony, a nie upokorzony. Choć odrobina upokorzenia była immanentną część BDSM, na którą świadomie się zgadzałem.
Podążałem za Domenikiem do jego sali rozpusty, w której w przeszłości bywałem wielokrotnie. To tutaj gościłem, gdy miałem największe problemy życiowe. Kiedyś Dom przeprowadził ze mną sesję, która trwała trzy dni. Przez siedemdziesiąt dwie godziny trzymał mnie zamkniętego w piwnicy. Przynosił mi jedzenie i picie, jednak zakazywał wychodzenia na zewnątrz. Do łazienki chodziłem na smyczy i Domenic był przy mnie, gdy załatwiałem swoje potrzeby. Do tej sesji doszło dlatego, że pewnego dnia przedawkowałem narkotyki.
Nie byłem dumny ze swojego uzależnienia, z którego na szczęście już niemal całkowicie się wyleczyłem. Domenic był jednym z czynników, dla którego przestałem brać, jednak najważniejszą rolę odegrała moja Niven. Ukochana dziewczynka, którą skrzywdziłem tak boleśnie, że bałem się wrócić do domu.
Kiedy weszliśmy do sali tortur, musiałem wziąć kilka głębokich oddechów.
Pokój nie różnił się drastycznie od królestw BDSM, które zdołałem odwiedzić w swoim życiu. Widziałem już wszystkie możliwe narzędzia służące do krępowania człowieka i zadawania bólu. Nic, co związane ze światem dominacji i uległości nie było mi obce. Po latach pasji mogłoby mi się to znudzić, jednak traktowałem BDSM jako styl życia. Kochałem się w tym spełniać. Mało rzeczy sprawiało mi rozkosz, jednak i takie rzeczy istniały.
- Rozbierz się do naga. Chcę, żebyś być zupełnie bezbronny.
Gdyby ktokolwiek inny wypowiedział do mnie takie słowa, dostałby w twarz. Domenica jednak szanowałem i w pewien sposób kochałem. Był moim najdroższym przyjacielem, który pomógł mi wielokrotnie.
Rozglądając się po mrocznym pokoju pełnym zabawek, rozebrałem się. Złożyłem starannie ubrania. Odłożyłem je na przeznaczone do tego krzesło, po czym wróciłem przed oblicze mojego pana i uklęknąłem przed nim.
- Grzeczny chłopiec. Wiesz, za co cię ukarzę?
- Tak, panie.
- W takim razie powiedz to na głos, niewolniku.
Niewolnik. Nikt mnie tak nie nazywał. Byłem panem. Pieprzonym królem, przed którego obliczem wszyscy powinni się kłaniać. Miałem nierówno pod sufitem, skoro z własnej woli pozwalałem Domenicowi tak mnie traktować. Nic jednak nie równało się z uczuciem uległości. Kiedy ulegałem mojemu przyjacielowi, nic innego nie miało znaczenia. Moim nadrzędnym pragnieniem było zadowolenie go. Chciałem, aby był ze mnie dumny. Wszystkie problemy związane z moim życiem prywatnym nie miały znaczenia. Domenic był tym, którego chciałem czcić i wielbić. Tak było również tym razem.
- Ukarzesz mnie za to, że zachowałem się niewłaściwie w stosunku do swojej uległej.
Nie mogłem nazwać Niven niewolnicą. Już nie.
CZYTASZ
Master Rose
ActionArchibald Rose. Nazwisko owiane legendą. Mężczyzna, który nie dopuszcza do siebie niegodnych jego majestatowi ludzi. Zanim Rose objął stanowisko jednego z głównych dominujących w klubie BDSM znajdującym się w Rosji, mężczyzna popełnił wiele błędów...