34

4.8K 149 5
                                    

Niven

Stałam nad grobem Ingrid. Trzymałam się blisko swojego pana. Wsunęłam rękę pod jego ramię i patrzyłam na to, jak trumna z ciałem dziewczyny jest opuszczana do ziemi.

Na pogrzebie nie było wielu osób. Znaleźli się tutaj Domenic, Alek, Yuri, Niko, a także ja i mój pan. Oprócz nich, znajdowali się tutaj także rodzice dziewczyny. Stali przy grobie i boleśnie ją opłakiwali.

Bałam się tego, że na pogrzebie dojdzie do rękoczynów. Nie zdziwiłabym się, gdyby ojciec Ingrid uderzył Domenica. Gdy więc po pogrzebie mężczyzna podszedł do blondyna, wstrzymałam oddech. Yuri i Niko sięgnęli po swoje pistolety, które mieli w pogotowiu, jednak jak się szybko okazało, wcale nie były im potrzebne.

- Chciałbym panu podziękować za dom, który dał pan mojej córce.

Wszyscy wstrzymali oddech, słysząc słowa Andrew Drassila. Matka Ingrid wypłakiwała sobie oczy, a ja modliłam się o to, aby nic złego się nie wydarzyło.

- Nie powinien mi pan dziękować. Zrobiłem to, co należało uczynić. Kochałem pańską córkę i chciałbym, żebyście państwo wiedzieli, że Ingrid nieustannie o was opowiadała. Bardzo was kochała i jestem pewien, że nie ma wam niczego za złe.

- Och, panie Domenicu...

Matka Ingrid zarzuciła ręce na szyję Domenica. Wtuliła się w niego, a biedny Alek odsunął się na bok, nie wiedząc, co począć.

- Państwa córka nie powiedziała mi o chorobie - kontynuował Domenic, przytulając matkę Ingrid. - Nie miałem pojęcia, że już wcześniej chorowała na nowotwór. Gdybym wiedział, zapewniłbym jej opiekę najlepszych lekarzy w Stanach. Proszę mi wierzyć, że ja również cierpię po jej stracie. Kochałem ją całym sobą, podobnie jak Alek.

- Obaj ją kochaliście? Czy żyliście w trójkącie?

Domenic skinął głową. Andrew Drassil wziął głęboki oddech. Widziałam, jak zacisnął dłonie w pięści. Domyślałam się, że dla niego, jako dla ojca swojej ukochanej córeczki, nie było to łatwe. Nie dość, że pożegnał swoją młodziutką córkę, to jeszcze dowiedział się, że żyła w trójkącie miłosnym. Żaden rodzic nie byłby zadowolony z takiej wiadomości, jednak rodzice Ingrid zachowywali pozorny spokój.

- Tak, proszę pana - odpowiedział Domenic, odsuwając się od matki Ingrid. - Kochaliśmy Ingrid razem z Alekiem. Poznałem ich pewnego dnia na jednej z nowojorskich ulic. Aleka porzucili rodzice, gdy dowiedzieli się o jego chorobie. Żebrał na ulicy, walcząc z białaczką i depresją. Kiedy go zobaczyłem, kucała przy nim Ingrid. Wiedziałem, że wezmę ich ze sobą do domu, aby im pomóc. Nigdy nie zrobiłem niczego, czego nie chciałaby państwa córka. Ingrid miała możliwość odejścia od nas w każdej chwili, ale tego nie zrobiła.

- Kochała was - odrzekła matka, uśmiechając się przez łzy. - Ingrid zawsze miała dziwne zainteresowania. Kiedyś znalazłam w jej szafie pejcz i kajdanki.

Domenic się uśmiechnął. Matka Ingrid podeszła do Alka, który skulił się, jakby się bał, że zostanie uderzony albo zwyzywany. Było mi go niesamowicie szkoda. Ten wspaniały chłopak nie zasługiwał na ból, jaki go spotkał.

- Jesteś Alek, prawda, skarbie?

Chłopak skinął głową. Wciąż nie patrzył na kobietę o imieniu Cecilia. Był zestresowany i choć chciałam do niego podejść, aby mu pomóc, nie zamierzałam ingerować. Domenic już przy nim był i głaskał go kolistymi ruchami po plecach, aby uspokoić swojego uległego.

- Dziękuję ci za to, że byłeś tak dobry dla mojej córeczki - rzekła Cecilia, ściskając Alka za dłonie. Chłopiec podniósł na nią swoje załzawione oczy. - Ingrid wiele razy mówiła mi o tobie przez telefon. Twierdziła, że jesteś jej bratnią duszą. Bardzo cię kochała. Przykro mi z powodu tego, jakie miałeś dzieciństwo, kochanie. Teraz jednak jest już lepiej, prawda?

Master RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz