🥀~Rozdział 12~🥀

300 31 4
                                    

🥀~Dom~🥀

Perspektywa Connona

Spojrzałem na Dalie, która nieśmiało witała się z każdym z chłopaków. Wiedziałem, że tutaj będzie bezpieczna. Byliśmy jak rodzina, wspieraliśmy się jak bracia a teraz dołączyła do nas siostra. Zrozumiałem, że dla niej to wiele znaczyło. Nie znałem jej przeszłości, ale czułem, że nie była usłana różami.
Każdy z nas coś przeszedł, jeszcze nie było takiego człowieka, który nie miałby problemów.

— W końcu mamy kogoś kto nas wszystkich pogodzi — wyznał Eliot, gdy Dalia poszła na górę do jej pokoju wraz z Loisem, który miał oprowadzić.

Ja niestety musiałem wrócić na zamek, obowiązki wzywały i usługą księżniczce. Miałem dość już tego, ale przynajmniej była.

Godzina upłynęła mi na narzekaniu w jakim makijażu powinna iść na bal, który powoli się zbliżał. Każdy był na niego zaproszony. Raz w roku odbywało się przejęcie, żeby zobaczyć co się dzieje w królestwie. Chociaż to było miłe dla poddanych, jednak bezpieczeństwo musiało być bardziej zaostrzone, powinno się udać w jakimś tam stopniu rodzinie królewskiej, ale ja czułem, że teraz może coś złego się zdarzyć.

Za niedługo miała się odbyć dekoracja zamku i musiałem Dali o tym powiedzieć. To właśnie ona była za to odpowiedzialna. Nie rozumiałem tego uczucia, ale kiedy chodziło o nią stawałem się czujny, pragnąłem ją chronić. Nie rozumiałem tego, nie znaliśmy się w ogóle, a tu nagle coś takiego. Nie mogłem wyrzuć z głowy jej smutnych oczu oraz przerażenia kiedy dwóch pijanych mężczyzn wylało na nią gorący napój.

Kiedy w końcu wróciłem do domku odetchnąłem z ulgą, jednak nagle dziwnie było cicho. Nie podobało mi się to, dlatego szybko przeszedłem do kuchni, właśnie tam spędzaliśmy najwięcej czasu.

Uśmiechnąłem się na ten widok. Czasami czułem się jak ojciec tych dzieciaków. Miałem dwadzieścia osiem lat, a oni zaledwie dziewiętnaście. Dalia nakładała jakąś zupę na talerze, a mężczyźni się tym zajadali. W końcu to był porządny posiłek, nie zawsze mieliśmy siły, żeby coś gotować i najczęściej zamawialiśmy pizzę.

— Widzę, że dajecie radę, ale nie za męczcie Dali — oparłem i usiadłem na jednym z krzesełek.

— Chociaż tak mogę wam się odwdzięczyć za to, że mnie przyjęliście — powiedziała i podała mi kolację.

— Ooo adoptujemy ją — zawołał jeden, a ja się prawie udławiłem.

Wszyscy wybuchnęło śmiechem, ale później mówili, że już należy do rodziny. Bo tak było, kto raz tutaj przychodzi zostaje na zawsze. Nawet, gdy ktoś odejdzie zawsze będzie jednym z nas.

— W końcu mam braci tych prawdziwych — wyznała dziewczyna i starła samotną łzę.

Nie sądziłem, że ktoś będzie taki co poskromi moich żołnierzy, ale dopiero teraz zrozumiałem, że właśnie jej potrzebowaliśmy.

Czasami wystarczy jedna iskra, żeby rodzina znów ją była...

******************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐊𝐬𝐢ęż𝐧𝐢𝐜𝐳𝐤𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz