Rozdział 18

4 1 0
                                    


 Wolne ! Jak dobrze, że w środę. Byłam u Marty. Miały być gofry, ale zrobiły naleśniki... Bo była też Aga i Karolina. Grałyśmy na playstation w wyścigi samochodowe. Miałyśmy robić próbę, ale jej keyboard gra strasznie kijowo i dużo z tego nie wyszło. Chyba jednak nie założymy żadnego zespołu. Byłam w stajni. Dzisiaj jeździłam bez strzemion. Komedyjka ładnie ;) Znowu nic nie wyrywała. Potem lonżowałam Lizę, tym razem nietypowo, bo na lonży. Hyhy na tej nowej. Pozytywnie zaskoczona, bo Liza chodziła świetnie ! :D Wcale na mnie nie wbiegała, a doszłyśmy nawet do galopu. Oby się tak jeszcze lonżowała jak ktoś na niej siedzi. Potem robiłam dziewczynom oprowadzanki na oklep. Upiekłam w końcu ciastka dla koni. Teraz nie wiem skąd, muszę wytrzasnąć kasę żeby je wysłać.


  Dziś wycieczka do Częstochowy. Tak jak postanowiłam, wolałam się modlić za to by otworzyli mi kierunek hodowca koni, a nie o wyniki egzaminów, bo wiem że i tak mnie przyjmą. Z wycieczki (no cóż bądźmy szczerzy) najbardziej podobało mi się jeżdżenie autokarem, słuchanie muzyki i snucie fantazji na temat mojej przyszłości. Gdyby tylko ona chciała być taka piękna jak w moich wyobrażeniach... Zwiedzaliśmy muzeum, salę rycerską i bazylikę, już tam kiedyś byłam. Myślałam, że mi barki odlecą, szczególnie potem na mszy. Było tyle ludzi, że nie było gdzie usiąść i musiałam podpierać ściany. A ta msza tak się ciągnęła... A mnie tak bolały plecy... Dopiero pod koniec udało się siąść na schodkach konfesjonału. Potem droga krzyżowa i wracamy. Po drodze wjechaliśmy do McDonald'a. Wszystko super jeśli się ma forsę. A ja nie mam nic. Wszyscy żrą, a ja co ? Chcieli mi pożyczyć kasę, ale co mi z tego, jeśli potem nawet nie mam z czego oddać ? To jest straszne... Ludzie sobie z tego nie zdają sprawy w jakiej ja biedzie żyję. Oni sobie nawet nie potrafią tego wyobrazić. Sama się dziwię jakim cudem ja jeszcze żyję i całkiem nieźle się maskuję, że nie sprawiam wrażenia totalnego bidoka. Ale wyrzeczenia sporo mnie kosztują. Bo nie mogę sobie pozwolić na kupowanie żarcia przy okazji, gdy chcę uzbierać na coś innego. Sara postawiła mi hamburgera. Nie będę wybrzydzać. To miło z jej strony. Ale i tak jestem rozgoryczona moją sytuacją. Gdy tak się patrzy na Martę i Maćka (choć zazwyczaj ich szopki są chore) to Marta nie chciała, a Maciek i tak kupił jej żarcie. Tak chłopak powinien robić. A ja nie wiem czy wgl doczekam się kiedyś swojego chłopaka... Może nowa szkoła ? A jeśli nie to, to chyba całkowicie stracę nadzieję. Jeszcze przypomniałam sobie, że muszę zrobić reportaż z polskiego. Zadanie nie jest trudne, ale wcale nie mam do niego weny. Grałam na organkach.


  Dziś w szkole reklamował się ,,Plastyk". Daniel siedział no prawie obok, na równoległej ławce przy sprzęcie. Czasami się na mnie patrzył, ale nie wiem czy to miało jakiekolwiek znaczenie, czy tylko dlatego tak, bo byłam w zasięgu jego wzroku i przymusowo bądź przypadkowo tak się działo, bo nie dało się inaczej. Napisałam ten nieszczęsny reportaż na polski. Właściwie to nie wyszedł tak najgorzej. Czytałam książkę, grałam na klawiszach, próbuję stworzyć nowy własny kawałek. Siedziałam dużo przy kompie. Cały dzień dzisiaj leje deszcz. Oby jutro nie padało, bo umówiłam się z Patrycją w teren. W końcu zabrałabym sobie te pilniki. Ania pisała SMSa czy byli ci ludzie na jeździe. Na całe szczęście nikt nie dzwonił. Kontrolka musi być... w sumie to nic złego.


  Mama i Mimik pojechali na noc do cioci. Rano w stajni. Najpierw szybko lonżowałam Lizę, a dziewczyny na niej siedziały. Zaczął padać deszcz. Na szczęście przelotnie i udało się pojechać w ten teren. Ale Patrycja i tak nie jechała, mówiła że się rozchorowała i jechałam z Kasią. Było super ;D Pierwsze kółko Komedia kłusowała jako czołowa, a potem druga na galop. Ale galopowała rozluźniona :D Także można to uznać za sukces. W końcu odzyskałam pilniki. Patrycja mówiła, że są jakieś zawody amatorskie w ujeżdżeniu w jakiejś miejscowości, nie znam. Będą w kwietniu czy maju/czerwcu. Może pojadę. Bo chciałabym, pytanie czy odpowiednio się przygotuję. Kasia mi mówiła, że Patrycja spadła ostatnio na zawodach, także w sumie to nie mam się czego obawiać. Gleba raczej mi nie grozi. "Wystrugałam" te kopyta Komedii - mój pierwszy raz :P Na pewno kowala nie zastąpię, ale choć w odrobinie wyglądają lepiej. Czytałam, grałam na organkach, znam już całość tej drugiej piosenki z Amelii, teraz muszę to dopracować. Oglądałam youtube'a. Mama mówiła, jak to tata Daniela żartował (chyba) że chce się zapisać na lekcje plastyki IN-DY-WI-DU-AL-NE ! Na to panie z GOK-u że Daniela ma zapisać. A on powiedział, że jego to trzeba do szkoły seksualnej zapisać, bo jest już na tym etapie (cokolwiek to znaczy...) Ale kompromitacja ! Biedny Daniel pewnie nie jest świadom co jego tatuś ludziom opowiada.


  Byłyśmy na jeździe na Ranczu. Jeździłam na Lence (haflinger), najpierw musiałam ją wyczyścić, a Ewka na Luksusie. No było fajnie, pojeździłam na haflingerze, mam co chciałam. Ale rewelki nie było. Szczerze mówiąc, to te konie chodzą okropnie... To też kwestia upiornej krótkiej wodzy. Na tym się to potem kończy, że konia nie idzie normalnie zatrzymać ani od wodzy, ani od dosiadu, ani na głos... jeszcze jak Ewka nie umiała opanować Luksusa to tylko pogarszało sprawę. Komedia jest cudowna <3 I nie chwaląc się jest też w tym moja zasługa, bo to dzięki mnie i moim metodom osiągnęłyśmy to co osiągnęłyśmy. Dupa mnie bolała od tej jazdy i ręce od tych wodzy... Nie było innej opcji jak to, żeby jeździć dzisiaj na cordeo ^^ Komedyjka świetnie <3 Potem ćwiczyłyśmy ukłony i robi coraz to większy skłon tylko od łydek bez pomocy :) Ala robiła zdjęcia, potem w domu je obrabiałam. Lizi na lonży, musi się nauczyć. I tak jest nieźle, już sobie tak nie pozwala wbiegać i ma większy szacunek. Jak Ewka chciała zakłusować to zaczęła na mnie wbiegać, Ewka zlazła, a Liza dostała po dupie. No niestety. Stępem już lonżuje się okey.


  Mam wrażenie, że całą noc nie spałam. Ta szkoła mnie jakoś męczy. Wszystko mnie boli jakbym zastygła. Miałam jechać do koni, ale Ala szła na zajęcia, a wiatrzysko zimne wiało... potem deszcz lał. No to zostałam w domu. Czytałam ,,Gallop" bo przyszedł nowy. Grałam na organkach, oglądałam yt. Ostatnio przez głowę przelatywały mi myśli, czemu Dawid już wcale się nie odzywa. A tu proszę, znowu coś lajkuje na stronce, są czasem komy i mówi, że musi kiedyś do nas wpaść. Ja serdecznie zapraszam ;) Ginger zdewastowała moje plakaty i potłukła Maryjkę...

Pamiętnik z końskiego grzbietu IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz