Rozdział 42

2 2 0
                                    



  Prowadziłam tą jazdę, ale mam dość... To bardzo wyczerpujące psychicznie. Jeździł taki mały chłopczyk. W sumie sympatyczny, ale wątpię, że czegoś się nauczy, z takimi krótkimi nogami i  gdy nie umie trzymać krótkiej wodzy. Te dzieci tego nie ogarniają, a bez tego nie da się iść dalej. W poniedziałek są umówieni na kolejny raz, ciekawe kiedy zrozumieją, że to do niczego nie prowadzi. To nie są konie do nauki jazdy, a ja nie jestem instruktorem. Potem Ala też wsiadła i pierwszy raz skakała z Lizą z galopu. Ja z Komedią jeździłam tor na kłusa ze slalomem, drągami, cavalletti i krzyżak. Potem trochę poskakałyśmy, a potem trochę ujeżdżenia. Komedia galopowała jak koń z prawdziwego czworoboku *-* <3 Rzucałam Czarnuli patyk. Mam nową fankę swojego opowiadania. Napisała, że przeczytała całe w 2 dni i żałuje że nie wpadła na stronkę wcześniej. Czytałam ,,Gallop". Wyprałam kantar, był tak uwalony, że miałam poczucie, że minęła wieczność zanim skończyłam go szorować. Grałam na klawiszach. Udało mi się wymyślić jakiś dalszy ciąg mojego nowego utworu. Postanowiłam nazwać go ,,Inna rzeczywistość". Mam dziwne poczucie dogłębnego przybicia.


  Dzień zaczął się niby dobrze, ale na pewno nie będę wspominać go jako dobry. Zacznę od plusów. Z Komedią pracowałyśmy z ziemi. Było lonżowanie, tym razem na linie i nawet dałyśmy radę :D Przyglądała nam się niemała publiczność sąsiadów. Potem bawiłyśmy się w berka i ćwiczyłyśmy sztuczki. Komedia mogła poczuć się jak gwiazda <3 Robiłyśmy zwroty na przodzie :) Ale potem wszystko co dobre się posypało. Przyszła Emilka i Filip dostarczając nowe informacje. Kolejne hejty ze strony Dominiki : Liza jest na rzeź, Komedia jest coraz grubsza, wgl nie robię jej porządnych treningów. Brak słów... Ja pitole ! A co ? Zazdrości że Liza teraz fajnie chodzi ? A do moich treningów niech się nie dopieprza, bo gówno jej do tego. Jakim prawem wgl ocenia moje treningi jeśli ich nie widzi ? Według niej porządna jazda to kłus, galop, skoki aż koń będzie cały mokry i zmęczony. No sorry, ale tego nie idzie nazwać porządna jazdą. Na jazdach chodzi o to, żeby wciąż uczyć się nowych elementów, poprawiać niedociągnięcia i zachęcić konia do współpracy. Mój koń mnie lubi i to jest dla mnie największa nagroda, że obydwie możemy się przy tym fajnie bawić. Ja nie wymagam od konia wielkiego wysiłku, tylko proszę aby spełnił moje oczekiwania, a dzięki temu koń odwdzięcza się najlepiej jak tylko potrafi, stara się - tworzymy duet. Zacznijmy od tego co ona rozumie poprzez jazdę ujeżdżeniową. Bo dla niej to chyba oznacza po prostu jazdę po płaskim bez skoków. Dla mnie to praca w ustawieniu, wykonywanie ćwiczeń i elementów, dążąc do uzyskania harmonii, płynnego ruchu, delikatności i zaufania. Dążenie do precyzji wykonywanych ruchów. Biedny Heinz... Ale Dominikę mam w nosie, niech se gada co chce, a ja swoje wiem i robię swoje. Ale nie rozumiem dlaczego wszyscy wpieprzają się w moje życie ?! Mnie nie obchodzi co robi Dominika z Heinzem, co robi Kasia z Koką, mam to w dupie, niech se robią co chcą, ja ich nie krytykuję, nie wpieprzam się do tego co robią. Ale do mnie każdy musi się dowalić... Kasia ma prowadzić Filipowi treningi na Lizie żeby mógł wystartować w zawodach. Do mnie nie dociera jak można być takim wścipskim człowiekiem. Dlaczego Kasia się wpieprza ?! To że ma swojego konia jej nie wystarcza ? I po co to robi ? żeby mnie wkurzyć ?! Bo zazdrości, ale zamiast zazdrościć wzięłaby się sama do roboty ! Bo ja zawsze się staram, najwięcej robię, a potem ja obrywam. Dlaczego ta zdzira ?! Ona gnoi mnie odkąd mnie zna, krytykuje moją jazdę, choć sama tak nie potrafi, moje komplety jej się nie podobają, zrobi wszystko żeby mnie gnoić. Co ja jej takiego zrobiłam ?! Teraz zniszczy moją robotę jaką w to włożyłam, albo wykorzysta ją i podpisze pod siebie. A przecież Filip nie da sobie rady na Lizie, to jest tak samo pewne, jak przejazd Dominiki na crossie. Liza to koń na którym nie trzeba się nauczyć jeździć, ale ją zrozumieć. Oni nie zrobią z tym nic dobrego. Zniszczą całą moją pracę jaką na to poświęciłam. Teraz gdy Ala już sobie na niej świetnie radzi, dzisiaj skakały x z 70 cm i stacjonatę 60 cm z galopu. I wcale nie używałam do tego bata. Jakie to uczucie ? Niszczyć komuś życie, co ? I że sumienie daje jej spać w nocy. Ile ja się przez to nacierpię. Brzuch mnie boli, płakać mi się chce, nie mogę tego znieść. Ona nawet nie wie co to jest miłość do tych zwierząt. Taką cenę przyszło mi płacić, ale za taką miłość mogę oddać życie. Będę walczyć, bo obiecałam to Komedii, nie pozwolę żeby stała się jej krzywda, a jeśli, to będę cierpieć i płakać razem z nią. To się nazywa miłość. Brzmi pięknie, ale ta prawdziwa to ból i cierpienie. Wolałabym żeby Komedia nie żyła, niż żeby ta zdzira miała się nią zajmować, dałabym jej tą ulgę, ale nie potrafiłabym jej zabić. To i tak już jakby umarła. A ja wciąż tu jestem, ale już nie żyję. To nie może się tak skończyć. Tyle muszę wycierpieć, ale prawdziwa miłość nie zna granic bólu. Gdzieś pozostaje iskierka nadziei, że być może nic z tego nie będzie, ale brzuch i tak nie przestaje boleć. Moje serce bije nerwowo, a strach nie chce odejść. Nie umiem się skupić, bo to mnie prześladuje. Nie dobrze mi... Byłam na spacerze z Czarnulą. Chciałam rzucać jej piłkę, ale ona chyba nie miała ochoty. Jak jestem cała w nerwach nie umiem siedzieć w domu. Wtedy mi jeszcze gorzej. Poszłam na dwór z Alą i Oliwią. Pograłyśmy w siatę moją różową piłką ,,Jojo" i grałyśmy w rzucanie laciami z huśtawek :p Jak ja dawno tego nie robiłam... To trochę pomogło, ale brzuch nadal boli z nerwów. W takich momentach nie mogę być pozytywnym duszkiem... po prostu już nie daję rady. Nie wiem jak można dotrzeć do tych ludzi, nie ma na to sposobu, można tylko się poddać, ale ja tego nie zrobię. Jeszcze kiedyś im pokażę ! Zobaczą, że się nie poddam. A jak ich coś olśni, to może dostrzegą własną głupotę i sami się zniszczą.

Pamiętnik z końskiego grzbietu IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz