Rozdział 19

3 2 0
                                    



 Jeszcze przeżyć jakoś jutro i będzie święty spokój. Ten sprawdzian z fizyki to jakaś porażka, zapewne dostanę 1... Pogoda jest fatalna i mam nadzieję, że jutro będzie przynajmniej znośna, bo chcę w końcu jechać do koni. Byłam sama w domu. No uczyłam się na tą fizę... umiem tyle co nic, ale co ja mogę... Sara zrobiła mi fajny rysunek Lauriego :) Grałam na klawiszach, chcę stworzyć kolejny swój utwór, jakoś idzie, ale jeszcze to niedopracowane, jakiś wstępny pomysł jest. Nie chcę żeby wyszło tandetnie. Czytałam ,,Gallop" Julka do mnie dzwoniła to gadałam z nią długo... Znowu się nie wyspałam i pewnie znowu się nie wyśpię... Łlee mam dość. Wszystkiego !


  Znowu się czuję jakbym nie przespała całej nocy. Byłam taka zmierzła, no bo ile można ?! Nie idę do szkoły, mam to gdzieś ! Wgl to nie lubię tego domu, tu jest jakaś zła energia, ten się wymądrza i marudzi, ta jest zmierzła i udaje zdechlaka, ci się kłócą, hajsu nie ma, a hazieltaśmy też nie. Jeszcze pogoda jest jakaś nieogranięta. Raz leci śnieg, raz deszcz, wieje okropne wiatrzysko, a czasem słońce świeci. WTF ?! Do koni przez to nie jechałam, ale jutro jadę, nawet w deszcz ! Przeczytałam do końca ,,Gallop", grałam na klawiszach. Napisałam ostatni rozdział mojej pierwszej książki. Mogę być dumna ze swojego dzieła. Upiekłam ciasteczka, tym razem takie dla ludzi, maślane, bo był fajny przepis na cukrze wanilinowym. Napisałam na stronce, że Komedia będzie mieć źrebaka, ciekawe czy się kapną, że to prima aprilis ? Wgl to jest już przerwa świąteczna. Ciekawe czy znowu Kordian przyjedzie... W sumie on to może być, byle bez dzieciorów...


  Pojechałam z Alą do stajni. Chciałam robić wolne skoki, ustawiłyśmy tor, a tu zawitała śnieżyca, a potem ulewa. No to czyściłyśmy konie i ciągle przesiadywałyśmy w stajni. Zaplotłam Komedii fryzurkę, poćwiczyłyśmy sztuczki, nawet z grzbietu xP Muszę zacząć kontynuować moje drugie opowiadanie. Oglądałam yt, czytałam książkę i oglądałam Wielką szóstkę z Mimikiem. Wymyśliłam całkiem smaczną nową zupę. Bawiłam się z Ginger.


  Wyprałam Komedii popręg. Rano pogoda była tragiczna. Byłam w sklepie, czytałam ,,Cmentarz zwierząt". Na szczęście potem się rozpogodziło i pojechałyśmy z Alą do koni. Ja na rolkach. Były wolne skoki. Liza skoczyła 120cm, a Komedia... nie była zainteresowana skakaniem czegokolwiek. No więc skończyło się na jeździe oklepowo-bezogłowiowej. Kordian widział z okna i mówił, że jestem odważna. Czy ja wiem ? Po prostu jej ufam. Kłusowałyśmy też. Na koniec Komedia zaplątała się w pastuch przy wyjściu i wyleciała kłusem z ujeżdżalni - no a ja na niej xD Nic się nie stało, zeskoczyłam, koń się zatrzymał, ja zeskoczyłam na nogi, ale było ślisko, błoto, no i się poślizgnęłam. Ale i tak kocham tego mojego oszołoma <3


  Pogoda dopisała. Byłyśmy u koni. Ala pojeździła na Lizie w tym korytarzu i udało się trochę zakłusować, Lizi była grzeczna ;) A Komedia rewelacyjnie <3 Stęp pośredni mamy już w małym paluszku i dzięki temu wychodzą o wiele lepsze zakłusowania. Błyskawiczna reakcja na łydkę, zagalopowania też dzisiaj nie najgorzej, a nawet ciut lepiej niż ostatnio. Z zniecierpliwieniem czekam na mój trening ujeżdżeniowy. Byłam święcić koszyczek. Grałam w simsy 3, czytałam, bawiłam się z Ginger, i trochę sprzątałam pokój. Przejrzałam też trochę filmików z pendriva i usunęłam co niepotrzebne. 


  Wielkanoc. A właściwie nie czuję tego świątecznego klimatu. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę go czuć. Najlepsze święta były wtedy gdy byłam dzieckiem. Wtedy nawet dusza wiedziała, że są święta. Rano bieganina, by się wyszykować. Na mszy byliśmy w mieście dziadka. No i musieliśmy stać... Ale w porównaniu z tą mszą w Częstochowie to lus blues. Byliśmy też na cmentarzu. Powysyłałam znajomym życzenia świąteczne, przy okazji Patrykowi też wysłałam i to chyba on najbardziej radośnie zareagował, zaczynając wiadomość od : jeju <3 :P U babci było no spoko. Był wujek Arek i ciocia Basia. Prezenty to słodycze i 50 zł. No, 50... szału nie ma, ale nie narzekam, lepsze to niż nic. Tylko patrząc na te czasy to już nawet za 50zł nic nie kupisz. W domu pograłam na keyboardzie. Po raz pierwszy zagrałam całe ,,La valse de Amelie" (no powiedzmy) bezbłędnie :D Pracuje nad swoim kolejnym utworem, no i muszę wyszukać na yt coś nowego ;)


  Nie mam domu. Mieszkam w klatce. Nienawidzę. Znowu coś sobie ubzdurał i zabrania jeździć na konie. Przez to, że ostatnio Ala marudziła. Jego metody są okropne. Nie lubię go. Nie lubię tego domu ! Nie chcę tu być. Naprawdę uważa że jestem taka głupia ? Bo najwidoczniej tylko mu tu przeszkadzam, tylko zawadzam, nie robię nic pożytecznego, nie jestem tu potrzebna. To może najlepiej niech mnie wyrzuci za drzwi. Nie mogę jechać do koni ? To niech mnie od razu zastrzeli, albo sama rzucę się pod auto, bo bez koni nie chcę żyć ! Nic nie mam. Nie mam pieniędzy, nie mam normalnego domu, nie mam wakacji i jeszcze tego mi żałuje ?! To może niech się zastanowi kogo on chce w domu mieć ? Córkę czy sprzątaczkę ? Bo jak to drugie to może dokonać jakiejś wymiany. Niech się mnie pozbędzie z domu, mi to będzie na rękę. Pojechałam do koni, ale nie odzywałam się do niego przez cały dzień i nie mam zamiaru. Nie chcę rozmawiać z kimś kto uważa mnie za idiotę. Nie chcę rozmawiać z kimś, kto tylko ciągle uprzykrza mi życie. A jeszcze jak się pytał kiedy będziemy z powrotem (to pytanie, którego nienawidzę ! - bo nigdy nie wiadomo ile zejdzie na trening, czy koń będzie czysty czy brudny itd. a on pilnuje czasu co do minuty jak w zegarku ) to ledwo się powstrzymałam, żeby nie odpowiedzieć nigdy. Bo tutaj wcale nie chce się wracać. Gdyby nie moje zwierzaki to bym tu nie wróciła. Nic poza nimi mnie tu nie trzyma. Nie mogę się doczekać, gdy będę mieć własny dom. Naprawdę o tym marzę. I na pewno nie chcę żeby tak wyglądało w moim domu. Moja rodzina na pewno nie będzie tak wyglądać. Nie, tam tak nie będzie. Chcę normalną kochającą się rodzinę, która potrafi normalnie spędzić święta i nie krzyczeć po sobie. To już nie jest sam krzyk, to jest terror. Boisz się tu wejść i stąd wyjść, bo od razu wytyka ci wszystkie błędy. Nie chcę takiego życia. Komedia dzisiaj też średnio. Znaczy się ok, galop był fajny, już nie wyrywa, ale koń był jakiś śnięty, spięta, rozlatywała się, każdy człowiek na drodze rozpraszał jej uwagę. Jeździłyśmy na kantarze i ciężko było ją ustawić. Nwm, może to przez tego dyngusa (głupie święto) może Filip rano oblał je z pistoletu i dlatego taka rozkojarzona ? Jakaś przyczyna musiała być. Jeszcze czworobok ustawiłam krzywo i ah szkoda gadać...  Za ta Liza ładnie ;) Szła żwawo, bez bryków, bez fochów, ja poprawiałam czworobok, a na mnie nie wbiegała, wykonuje polecenia. Jest git ;) A no i Komedia robiła ładne ukłony :) Ewka też dzisiaj była. Czytałam. Oczy i głowa mnie bolały. Leżałam sobie z kicią. Pobawiłam się piłką z Czarnulą na dworze. Chcę nauczyć się grać ,,Utopię" na klawiszach. Widziałam trochę filmiku na yt, nie wygląda na trudne.

Pamiętnik z końskiego grzbietu IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz