Rozdział 48

2 2 0
                                    


  Upał nie do zniesienia... Było 38 'C w cieniu ! Nie chciało mi się iść na jazdę, ale musiałam. Zawody są tuż tuż, a ja jeszcze wcale nie ćwiczyłam, bo dzisiaj się nie liczy. Niby ustawiłam szereg i drągi na galop, ale to było straszne. Pierwszy raz tak bardzo chciałam już skończyć jazdę. Nie było nawet porządnej rozgrzewki, nie miałam siły przykładać łydki... no nie dało się ! 20 min i koniec. Ja już nie żyję, teraz można mnie tylko dobić. Jak taka temperatura będzie na zawodach to ja chyba dostanę zawału. Ala może wystartuje z Lizą z kłusa. Ale dzisiaj się męczyły boroczki, jak dla mnie za długo w tym upale. Julia nie chciała dzisiaj wsiadać. Jak wróciłam do domu to siedziałam 40 min w wannie pełnej lodowatej wody. Mama wróciła  ze szpitala, czyli jednak nie zostałyśmy same na noc. Sara, Marta i Karo pytały czy idę z nimi na basen do Sary, o 23.00 debile, już to widzę... Próbowałam pisać opowiadanie, ale brak mi weny i napisałam tylko kilka zdań. Czytałam ,,Gallop". Nie mam telefonu, najwidoczniej zostawiłam go w stajni. Mam nadzieję, że jeszcze żyje i przeżyje tam do rana. Dziwnie mi tak bez telefonu. Byłam na grillu na kampingu. Robią tam obóz karate. Jechałam z panią Agatą. Siedziałam obok Kacpra, Marta by się śmiała, ale prawie nic do siebie nie gadaliśmy. Chociaż on w sumie wydaje mi się spoko, siedział i grillował. A dzieciory robiły pogrzeb piłki xD Szymon byłby z nich dumny...


  Ten dzień muszę nazwać fajnym. Mój fon leżał cały i zdrowy. Wyczyściłam Komedyjkę i ćwiczyłyśmy sztuczki w stajni. Pięknie jej szło. Konik ma wolne. Liza pochodziła na lonży. Konie zostały w chłodnej stajni, a ja pół dnia spędziłam w basenie. No można powiedzieć od 12.00-18.00. 3 razy byłam pływać. Byłam z Karoliną i Alą, Marta nie chciała iść, coś ją żołądek bolał i nawet chyba była w szpitalu po tabletki. Masa ludzi na basenie, tabuny. Nie było gdzie pływać. Wgl było mało wody, tak że mogłam dojść do samego końca i dotykać dna ! Nie sądziłam, że kiedykolwiek na tyle urosnę by tego dokonać xD Potem dopuścili, bo już nie umiałam. Tata pływał, pierwszy raz widziałam go wgl na basenie i wgl jak pływa. Karatecy pływali. Jadłyśmy frytki i lody. Gadałam z Danielem *=* Przyszedł z Mateuszem tym od Emilii i chyba z Sebastianem. Już widziałam ich z basenu jak przyszli, Daniel chyba też mnie widział, bo jest wysoki. Jak przyszli do wody i tak się na siebie popatrzeliśmy to mu pokiwałam. Byłam tam na końcu basenu. Zanurkował i wynurzył się proso przede mną. Pogadaliśmy o szkołach, wakacjach. Też wymyślił : ,,Ty idziesz na tą zaKOŃnicę ? " XD Mówię że na hodowcę, ale nie otworzyli kierunku, więc na rolniczy i przedmiot mechanizacja maszyn co nic nie ogarniam xD A on oddał te swoje podanie za 10 dwunasta i był ostatni w województwie xD I akurat brakowało im jednej osoby do klasy. Albo się pytam gdzie był na wakacjach - w Niemczech - Fajnie - Na pogrzebie - Nie fajnie xD Aż mi się gęba sama uśmiecha. Gadalibyśmy dalej, ale Jasiu  nam przerwał. Wgramolił się na Daniela, tak że ten ledwo się trzymał tej rurki. "Turlali się" w wodzie, tak że Daniel haczył swoimi nogami o moje. Nie przeszkadzało mi to, to było nawet przyjemne, no ale wolałam się odsunąć żeby się nie potopili. Dokończył mi zdanie, które miał do powiedzenia i gadał z Jasiem. Czasem nie wiem co mam myśleć o niektórych rzeczach, dlatego wolę nie myśleć, a cieszyć się z tego że były. Nie wiem czy to ma jakiekolwiek szanse, ale z Danielem wydaje się tak fajnie... Chodziłyśmy też po jeziorze. W domu se kleszcza wyciągnęłam. Łeh ! Znowu tak sama w sumie niepewnie i obojętnie. Tym razem na zgięciu w kolanie z tyłu. To było takie małe gówno, że mniejsze niż naklejka na paznokieć. Wnerwiają mnie te kleszcze, a chciałam mieć takie osiągnięcie życiowe żeby wcale ich nie mieć. Dobrze że chociaż sama umiem se je wyjąć.


  Rano umierałam z upału. W domu nie dało się wytrzymać, a co dopiero na dworze. Babcia przyjechała tak niezapowiedzianie. Popołudniu pojechałam do konisiów. Słońce trochę zaszło, więc nawet dało się wytrzymać. Jednak dzisiaj wsiadłam, trzeba korzystać póki się da. Jeździłyśmy drągi w galopie, koń był dość do przodu, pewnie dlatego, że stała w stajni i ją roznosi. Było ok, tylko że ona potem nie skupia się na dokładności, byle by znaleźć się po drugiej stronie i wychodzi z tego niezły chaos. Drągi to jeszcze, ale gdyby to były przeszkody to kiepsko by było. Julia jeździła na Lizie, potem Filip i Oskar, a na koniec Ala. Te dwa dzieciory tak coś narozrabiały, że nawet Julia potargała Oskarowi koszulkę. Ja nie wiem co tam się działo, gadałam przez telefon. Potem przyjechał kowal, widziałam tylko jak robi Lizkę, bo potem pojechałam do domu. Robiło się późno, a szła burza coraz bliżej. Ale to ten sam kowal co ostatnio, to chyba dobrze zrobi. Mówił, że jutro jedzie do Patrycji i Kasi i już się boi. Bo on jeździ konie kuć, a nie uczyć ich nogi podawać. Dominika i Marta przyszły do nas z kucykami. Chciała się pytać odnośnie zawodów gdzie się zgłaszać. Ja sama nie wiem, pewnie do Kasi. Dominika chce jechać 60-tkę na Heinzu, ale też nie ma gdzie ćwiczyć. Czyli nie jestem jedyna, choć ja i tak jak wezmę słomiaki to nie mam najgorzej. Sama nie wiem jeszcze czy jadę - Marta mówi jedź do picu. Coś w tym jest. Bardziej jako trening niż zawody, no ale zobaczymy. Wolałabym żeby nie zasuwała tak jak dzisiaj, choć w sumie dzisiaj było jeszcze znośnie. Boję się, że będzie zasuwać jeszcze szybciej. Podobno Era i Koka stoją i nic nie robią. Tak to jeszcze gadałam z nimi. Musimy się jeszcze wybrać kiedyś na jakiś teren. Przez to wczoraj, znowu cały czas myślę o Danielu. Mam dobry humor, chce mi się śpiewać i tańczyć. Ale on pewnie jest z Oliwią... swoją drogą to zastanawiam się czy jeszcze długo. Teraz inne szkoły, kto wie. Być może to tak jak związek Marty i Maćka. Nie mogę kierować jego uczuciami, ale wydaje mi się, że mu się podobam choć w jednym procencie, no może w dwóch... Nie wiem czy tak ma jak gada z każdą dziewczyną, ale ja widzę ten uśmiech na jego twarzy i błysk w oku, właściwie to zawsze jak ze mną rozmawia. Naprawdę wydaje mi się, że świetnie byśmy się dogadywali. Nie przeszkadza mu że kocham konie, a może i sam nawet by je polubił. Jeździ na motorze, a mi tak w życiu wyszło, że będę się uczyć o mechanizacji maszyn. Obaj lubimy grać na klawiszach i dużo jeść. Moglibyśmy razem się świetnie bawić czy to na dyskotekach, czy na basenie... Nasi rodzice się już znają, więc byłoby prościej. A poza tym pewnie mielibyśmy więcej wspólnego gdybyśmy się lepiej poznali. Lubię Patryka, lubię Daniela, lubię Bartka. Ale pewnie nie wyjdzie nic nawet z tych trzech. Znając moje chu*owe szczęście...

Pamiętnik z końskiego grzbietu IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz