Rozdział X

316 16 21
                                    

Sama obecność Xiao była dla niego zaskoczeniem. Przecież był na studiach w Japonii!

I z tego co kojarzył to nie miał wakacji ani nic w tym stylu. Chyba go nie wyrzucili?!

To znaczy, nawet jeśli to i tak będzie tam by go wesprzeć.

Tak chyba robią ojcowie, prawa?

Oraz co robił tu Tartaglia?

Dlaczego Xiao mało go nie zabił?

Miał mnóstwo pytań. Ale nie wiedział ani od którego zacząć ani jak je sformułować.

Siedzieli w milczeniu w kuchni unikając bezpośrednio kontaktu wzrokowego.

- W porządku,  może zaczniemu od początku...

- To nie ja!

Zhongli spojrzał na lekko zaczerwienionego licealiste, który bończucznie założył ręce na piersi.

Dąs na jego twarzy był ujmujący.

Pokręcił głową by odpędzić sprośne myśli. Xiao w tym czasie przyglądał się wszystkiemu z przymrużonych powiek.

Nie wróżyło to niczego dobrego. Ani bezpiecznego.

- Xiao kiedy przyjechałeś? Nie masz wykładów? - zwrócił się w stronę mniejszego mężczyzny, który tylko wzruszył ramionami.

- Budynek spłonął, wywalili nas na zdalne. No to stwierdziłem, że zrobię ci niespodziankę i dotrzymam towarzystwa byś nie myślał o Guizhong. Ale widzę, że już znalazłeś /interesujące/ zastępstwo.

Zhongli trochę się zdziwił. Xiao zwykle nie był taki wylewny.

Raczej unikał dłuższych wypowiedzi. Nie wyjaśniał niczego tak dosadnie. Więc skąd ta zmiana?

Chwila, budynek spłonął?!

- Teraz niech on - tu wskazał podbródkiem Rudego - wyjaśni dlaczego chciał się tu włamać?

Włamać?

Chwila.

Końcówki uszu Tartaglii zalała truskawkowa czerwień.

Jednak chłopak nie dał zbić się z tropu. Poprawił pozycję na krześle, ułożył łokcie na stole kładąc brodę na splecionych dłoniach.

Jego twarz zdobił pewny siebie uśmieszek.

- Myślałem, że drzwi się zacięły, a chciałem tylko korki.

Źrenice Xiao zrobiły się niebezpiecznie wąskie. Zhongli poczuł, że musi wyprowadzić Childe'a jak najszybciej z tego pokoju.

A Najlepiej z całego miasta.

- No a poza tym Zhongli - tu spojrzał w jego kierunku - od kiedy niby masz syna? Jakaś wpadka?

Xiao wstał gwałtownie uderzając w blat ciężarem całego ciało. Tartaglia nawet się nie wzdrygnął.

Adeptus wziął głęboki wdech po czym powoli razem z ostentacyjnym wydechem opadł z powrotem na siedzenie.

Atmosfera była ciężka i gęsta jak budyń Guizhong.

Azduś wpatrywał się morderczym wzrokiem w rozbawionego licealistę.

Zhongli przymknął oczy powoli wypuszczając powietrze.

- Dobra, nie ważne, kiedyś opowiesz mi w łóżku.

Tu ciężka pięść Xiao opadła na stół. To prawdziwy cud, że mebel wciąż był w jednym kawałku.

Azduś o dziwo nie wydał z siebie dźwięku. Wciąż siedział sztyletując wzrokiem biednego rudego.

On nawet nie wie w co się wpakował...

- A /co/ was właściwie łączy - Xiao wycedził przez zęby patrząc się to jednemu to drugiemu w oczy.

I tu był moment gdzie był piewien, że Tartaglia spanikuje.

- S-E-G-Z

Zhongli czuł jak robi się czerwony.

Ludzie... on był dorosłym mężczyzną. Cisza jaka nastała była boleśnie niezręczna.

Trzeba było jakoś z tego wyjść. Myśl myśl myśl myśl myśl myśl myśl.

- Zaparzę herbatę - uśmiechnął się delikatnie udając, że nic się nie wydarzyło.

Tak chyba teraz nastolatki rozwiązują problemy.

- Ja chcę w moim kubeczku - Tartaglia zamknął oczy przechylając głowę z niewinnym uśmiechem.

- Również poproszę w /moim/ kubku - głos Xiao nie wyrażał żadnych emocji.

Zhongli postawił na stole cukierniczkę na co oczy rudego aż się zaświeciły.

Dźwięk gotowanej wody wypełniał małe pomieszczenie. Był wręcz zbawienny. Jednak ta chwila psychicznego odpoczynku trwała krótko.

Za krótko.

Zawsze woda gotuje się niemożebnie długo, a teraz? Cyk i ugotowana.

Zhongli przy nalewaniu herbaty starał się ignorować walkę spojrzeń prowadzoną przy stole. To nie była walka. To była wojna.

Naprawdę gdyby sam wzrok mógłby zabić, to wszyscy w kuchni leżeliby martwi.

Ostrożnie postawił herbatę przed chłopcami, którzy nie odrywali od siebie spojrzenia. Zimnego i ostrego jak czyta stal.

Tartaglia pierwszy zwrócił uwagę na naczynie.

Z wesołym nuceniem zaczął sypać bezbożną ilość cukru.

Xiao tylko wybauszył oczy na te swobodne zachowanie.

Licealista czuł się tu jak u siebie. Co znaczy, że bardzo szybko przyzwyczaja się do nowego otoczenia.

Chyba dobrze?

A/N: Trochę krótki rozdział, ale mam pytanie. Jak mówicie na Xiao?

Ksiao?

Siao?

Jak jest w końcu poprawnie?! Zżera mnie ciekawość.

Co za zbawienie, że nie muszę tego wymawiać tylko piszę 😌

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz