Zhongli mieszkał w małym domku z pięknym ogródkiem na przedmieściach.
Ogród musiała założyć Guizhong, ale najwyraźniej jej mąż musiał wciąż się nim zajmował bo wyglądał nienagannie.
Ścieżka prowadząca do domku składała się z pojedynczych płaskich kamieni w niewielkich odległościach.
Rudy powstrzymał się ostatnim strzępkiem samokontroli by nie kicać po nich jak małe dziecko.
Kiedy drzwi się rozwarły uderzył go zapach zielonej herbaty z nutą dymu.
Nie zdążył się nad nim dłużej zastanawiać bo usłyszał jakiś szczek. W wyrku na korytarzu leżał pulchny kundelkowaty piesek.
Jego pysk przypominał mu grubą jaszczurkę. Bardzo grubą. Brązowa maść, jasny brzuszek. No i te czerwone jak krew małe ślepka świdrujące w nim.
Gdy szczeknął trzy razy postanowił wstać. Powolutku wyszedł ze swojego wyleżanego legowiska.
Zaczął toczyć się w jego kierunku pochrumkując z niezadowolenia. Tak, toczyć.
Ta beczka była tak okrągła, że gdyby miał kaprys przewrócić go na bok, bez pomocy nie byłby w stanie wstać.
Zafochany piesek zbliżył się do jego nóg. Wyglądał komicznie z obrażonym pyszczkiem!
Zniżył się do jego wysokości by móc poklepać go po łebku.
Jednak gdy tylko jego prawa ręka trochę się obniżyła ta maszkara rzuciła się z zębiskami!
Ten psychol zdążył go ugryźć. Jakim cudem ten knur był w stanie zrobić coś tak szybko?
Przecież to tylko tłuszcz. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że ten skurwiel nie puszczał.
Jak złapał go za rękę, tak trzymał. Rudy nie zdążył powstrzymać krzyku bólu.
To znaczy zaskoczenia. Został zaskoczony przez beczkę smalcu. To wszystko. Nie bolało. No może trochę.
- Azduś am am - z kuchni dobiegł miękki głos.
Ten grubas gdy tylko usłyszał informacje o posiłku puścił uścisk.
Mały diabeł jakby nigdy nic zaczął się kołysać w stronę kuchni. Tartaglia spojrzał na swoją krwawiącą rękę. Kurwa. Ujebał podłogę.
Poszedł do miejsca gdzie historyk nastawił imbryk na herbatę.
Kuchnia była urządzona najpewniej przez kobietę.
Ściany zielone w namalowane kwiaty, meble i urządzenia kuchenne w kolorze ciemnego drewna imitujące drzewa w lesie. Korę drzewną.
- Milutki piesek - oznajmił przez zaciśnięte zęby ze sztucznym uśmiechem.
Zhongli w końcu dostrzegł jego obecność. I ranę. Bez słowa wyciągnął bandaże i środki do dezynfekcji.
Rudy sam chciał się obsłużyć. W końcu miał doświadczenie.
Jednak to jego historyk zajął się jego dłonią. Był tak /blisko/. Robił wszystko by nie rumienić się jak jakaś pojebana nastolatka.
- Azduś potrzebuje czasu by się zaprzyjaźnić. Od 28 lat zaakceptował max cztery osoby
Tartaglia zachłysnął się powietrzem.
Ile ten gruby jaszczur już żyje? To jakiś nieśmiertelny demon.
Demon, który właśnie teraz obserwował go morderczym wzrokiem.
CZYTASZ
Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczyciela
FanfictionTartaglia jest uczniem liceum. Pewnego dnia dowiaduje się o tragedii jaka spotkała jego ulubionego nauczyciela. Postanawia wesprzeć go w trudniejszej chwili. Ten drobny gest zapoczątkuje ich zbliżenie. W skrócie - rudy gej podrywa nauczyciela.