Rozdział XXVII (sceny 18+)

247 11 9
                                    

Rudy z kopniaka otworzył drzwi siłowni.

Od razu powitał go zapach potu wymieszanego ze spermą.

Ach.. wylęgarnia testosteronu. Przerzucił ręcznik na ramię, jednocześnie skanując kartę wejścia.

Minął go właśnie wychodzący - oczywiście kulejąc - jakiś blondasek.

On sam chodził do tego przybytku tylko z dwóch powodów. Pierwsze primo, wygrał karnecik w konkursie na robienie ląłda, drugie primo, trzeba przecież zadbać o tą nienaganną rzeźbę.

Oraz miło popatrzeć na jakąś orgię, albo sam pot spływający po mięśniach..

A nie, to już trzy. A nawet cztery.

Potrząsnął głową próbując odgonić natrętne obrazy. Choć im dłużej szedł, tym było ich coraz więcej.

Otworzył swoją szafkę rzucając torbę do środka. Był sam, co raczej... się nie zdarzało.

Prawie zawsze ktoś musiał leżeć pół żywy na tej ławce pod lustrem. Wydawałoby się, że to tradycja..

Sprawnie się przebrał - w końcu nie było dla kogo się ociągać - wszedł na sale.

Uderzył go smród desperacji i niespełnionych ambicji.

Obrzucił lekceważącym spojrzeniem kilka ćwiczących osób. Dziwne, że o tej porze nie było ich za wiele.

Jakaś laska wypinająca się przed lustrem, dwóch mięczaków biegających na bieżniach, jakieś cioty pedałujące na rozklekotach rowerkach.

I rrau~

Podczas wolnego marszu do jego sztangi, głodnym wzrokiem pożerał jednego ze stałych bywalców.

No, może nie że stałego, ale prawie za każdym razem się mijali, albo ćwiczyli o tej samej porze.

Wrio-the-sley~. Nawet imię miał pokręcenie gorące.

Z jego skromnego wywiadu wynikało, że - ekhem wcale nie włamał się do jego szafki i telefonu ekhem - pracuje jako strażnik w więzieniu czy coś takiego.

Możliwe, że stąd miał tyle ponętnych blizn.. Childe złapał się na tym, że na samo wspomnienie wspólnego prysznicu w tutejszych kabinach - które nawiasem mówiąc są zawsze otwarte - i faktu /gdzie/ te blizny zachodzą, stwardniał.

Tartaglia stanął przy hantlach, udając że szuka odpowiedniego obciążnika.

W rzeczywistości jednak wgapiał się w obcisły czarny podkoszulek mężczyzny, który już lepił się od potu.

Resztkami sił powstrzymywał się, aby tylko się nie głaskać. Wbił paznokcie w uda przygryzając wargę.

Och te jego ręce..~ mógłby nimi udusić. I o ludzie ta dupa! Gdyby usiadł na mokrym cemencie, a później wstał, mógłby stworzyć całe Chasmy.

Childe mrugnął dwukrotnie ocierając podbródek. Szlag, zaczął się ślinić.

Wybrał jakieś nie za ciężkie kolorowe hantelki, rozsiadł się wygodnie - Och jak dobrze, że ma luźne szorty - zaczął podnosić na przemian.

Kobieta stojącą przed lustrem poprawiła - czytaj obniżyła do skrajnych granic - swój dekolt i ruszyła na łowy.

Childe uśmiechnął się pod nosem. Każdy głupi wie, że WRIOtheSLEY jest gejem. Jednakże, chciał obejrzeć tą żałosną szopkę.

- Hej kociaku - dziewczyna niby to przypadkiem przesunęła dłonią po jego ramieniu, schylając się, aby cycki mało jej nie wyskoczyly z koszulki - pomógłbyś mi?~

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz