Zhongli wszedł do klasy pierwszaków. Znaczy to /miała/ być pierwsza klasa.
Tak naprawdę były to dzikie zwierzęta skaczące po ławkach, odprawiające tańce godowe, wyły jakby ktoś ich kastrował. A to tylko pierwszy rząd ławek.
Usiadł jakby nigdy nic. Klasa dalej zachowywała się... głośno. Otworzył swój dziennik - koło ucha świsnął długopis - spojrzał na oceny. Z tych jedynek można, by było ustawić cały płot.
Młodzież mogła nawet nie zauważyć jego obecności. Przeczytał pierwsze nazwisko.
Brak odzewu.
Znaczy odzew był, wysyłano dusze Raiden do piekła. Co było deczko bez sensu, ponieważ ona nie posiadała takich zbędnych dupereli jak dusza.
Drugie nazwisko.
Piramida z krzeseł runęła z łoskotem. Mistakos w prawdziwym życiu, jak widać nie działa.
Trzecie nazwisko.
Armia papierowych samolotów wystartowała. Leciały niebrzydko. Wszystkie uderzyły w tarczę namalowaną na tablicy. Tablica była brudna? Najwyraźniej.
Czwarte nazwisko.
Mali terroryści musieli zauważyć jego obecność. Pojawiło się kilka pyszczków pikachu.
Piąte nazwisko.
'Jestem'
Po tej deklaracji większość klasy ucichło.
Kiedy lista dobiegła końca, pare osób zaczęło podskakiwać i popiskiwać pytając o obecność.
Po sprawdzeniu listy, uczniowie wrócili do swojej naturalnej rutyny. Rozmowy, rap z głośników. Czy ktoś go słuchał? Chyba nie.
Ale nie płacą mu za uciszanie. W końcu rozległ się upragniony dzwonek.
Dzicz, wysypała na korytarz pozostawiając po sobie nieprawdopodobne pobojowisko.
Zhongli wstał, strzepując niewidzialny kusz z szaty. Podniósł dwa krzesła spod tablicy, by postawić je przy jakichś stołach.
- Jesteś taaaki gorący gdy dźwigasz~
Historyk odwrócił się w stronę drzwi. Rudy opierał się o framugę skanując go głodnym wzrokiem.
Cmoknął ustami, po czym zaczął zmniejszać odległość między nimi, po drodze zgarniając krzesło. Obrócił je stawiając przed nim. Nie przerywając kontaktu wzrokowego usiadł to znaczy /rozsiadł/ się okrakiem, wypinając pierś.
Zhongli nie chciał przyznać się do własnego serca, które zabiło szybciej.
- Mam deal... - Tartaglia oblizał usta - szybko ogarnę ten burdel, a ty~ dasz się zabrać dziś wieczorem do klubu
Zhongli poprawił kołnierz. Czy ktoś podkręcił temperaturę? Rudy przychylił głowę jak niewinny, napalony szczeniak.
Historyk przełknął ślinę. Klub. Kiedy ostatni raz był w klubie? O jaki klub chodzi? Koniar? Miłośników literatury? Coś bardziej... sprośnego?
Klub stópkarzy?
Westchnął po czym omiótł pomieszczenie wzrokiem. Do końca przerwy zostały zaledwie minuty. Teoretycznie, mógł kazać posprzątać klasie, która przyjdzie.
Jednak chęć /prawie/ bezinteresownej pomocy od jego... właśnie. Jakie relacje ich łączyły? Czy to, że pare razy się bzykali oznacza, że są kochankami? A może trzeba spełniać jeszcze jakieś warunki?
Rudy nie specjalnie czekał na odpowiedź. Zaczął zanosić krzesła na ich miejsce, wesoło przy tym pogwizdując.
Czy to znaczy, że zawarli niemą umowę? Zhongli zastanawiał się przez chwilę czy nie zadać pytania na temat ubioru, jednak szybko zrezygnował. I tak nie miał nic innego w swojej szafie.
CZYTASZ
Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczyciela
FanfictionTartaglia jest uczniem liceum. Pewnego dnia dowiaduje się o tragedii jaka spotkała jego ulubionego nauczyciela. Postanawia wesprzeć go w trudniejszej chwili. Ten drobny gest zapoczątkuje ich zbliżenie. W skrócie - rudy gej podrywa nauczyciela.